środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 21


   Mirek z początku miał nadzieję, że uda mu się namówić Wojtka do pomocy w codziennych czynnościach.  Niestety ten wyjechał z narzeczonym na weekend i wszelki ślad po nim zaginął. Nie odpowiadał nawet na sms'y. Tymczasem Kaser nie próżnował. Każdego ranka pojawiał się w jego pokoju ubrany w lekarski fartuch i z różowymi gąbkami w ręce. Na ich widok chłopakowi zaczynało się robić ostatnio słabo, a problem w spodniach z dnia na dzień robił się coraz większy i bardziej naglący. Dzisiaj obudził się bardzo wcześnie i z drżeniem serca nasłuchiwał kroków na schodach, a jego wyobraźnia szalała. Ręce Toma na jego piersi, brzuchu, przesuwające się powoli wzdłuż kręgosłupa. Gorący oddech na szyi i błyszczące oczy śledzące każdy jego ruch. Zanim szef się pojawił był już cały czerwony, twardy jak skała i miał ochotę się zastrzelić. W żaden sposób nie potrafił nad sobą zapanować. Zacisnął uda i jęknął głośno dokładnie w momencie, kiedy mężczyzna z szerokim uśmiechem przekraczał próg jego sypialni. Doskonale słyszał fascynujący dźwięk i obrzucił swoją ofiarę pożądliwym spojrzeniem.
- Nie mogłeś się mnie doczekać, prawda? – usiadł na brzegu łóżka. Palcem przejechał od dłoni do łokcia chłopaka, który siedział ze spuszczonymi oczami i bał się poruszyć choć odrobinę, żeby nie zdradzić swojego stanu. Tym prostym, niewinnym gestem spowodował, że Mirkowi zjeżyły się wszystkie włosy i zaczął cały drżeć. – Gotowy na poranną dawkę przyjemności? – zamruczał niskim głosem wprost do jego ucha.
- Rób co chcesz, poddaję się – padły niespodziewanie ciche słowa z ust chłopaka. Kaser pogrywał z nim od kilku dni, a on już nie miał ani siły, ani ochoty się bronić. Jego ciało wariowało na widok mężczyzny. Czuł się jak dziewicza panna młoda przed swoją nocą poślubną, o której śniła i marzyła od dłuższego czasu. Cały był oczekiwaniem i miał wrażenie, że zaraz rozpadnie się na tysiąc kawałków.
 - Skarbie…? – Tom pochylił się nad nim i zajrzał mu głęboko w oczy. Chłopak patrzył na niego jak królik zahipnotyzowany przez podstępnego węża. W ciemnych źrenicach widać było jednak nie tylko strach, ale także słodką uległość i niezaspokojony od wielu dni głód. Mężczyzna czule pogłaskał jego zarumieniony policzek. – Nie bój się, sprawię, że cały świat przestanie istnieć. Będziemy tylko ty i ja – powoli rozpinał guziki od piżamy. Słowa wypowiedziane aksamitnym, uwodzicielskim głosem spowodowały, że pogrążony w rozkosznym chaosie mózg Mirka zamienił się w miękką papkę.
- Ale jja nigdy nie byłem na ddo…- wyjąkał z trudem. Tom zamknął mu usta długim, upojnym pocałunkiem. Odciągnął  całkowicie jego myśli od niepokojącego go tematu. Duże dłonie delikatnie gładziły smukłe ciało, zapoznając się ze wszystkimi fascynującymi krzywiznami.  Nawet nie wiedział kiedy został rozebrany do naga.
- Cii… dzisiaj tylko odrobina pieszczot dla ciebie. Muszę o ciebie zadbać. Nie pozwolę byś tu leżał taki spragniony – mężczyzna pchnął go ostrożnie na plecy i ukąsił w szyję. – Jak wyzdrowiejesz, pokażę ci prawdziwą drogę do nieba – zassał się za jego uchem i zrobił mu sporą malinkę. Potem namydlił gąbkę i zaczął go myć w żółwim tempie, pieszcząc przy jej pomocy każdy dostępny zakamarek smukłego ciała. Gdy dotarł do sączącego się, nabrzmiałego członka, Mirek mógł już tylko wić się i jęczeć. Rozsunął szeroko nogi by ułatwić mężczyźnie zadanie.
- Aa… mhm… och…- pełne rozkoszy pomruki stawały się coraz głośniejsze. Tom masował jego jądra, drażnił zaciśniętą dziurkę. Niespodziewanie włożył od razu dwa palce do środka, a ciało chłopaka wygięło się w łuk. – Jeszcze… o taaak…! - krzyczał Mirek, zupełnie się zatracając. Chciał poczuć jak najwięcej tej przyjemności, która potężnymi falami zalewała jego ciało. Nigdy nie czuł się w ten sposób. Miał przecież wielu kochanków, ale to było coś zupełnie innego. Zawsze to on był zdobywcą. Po raz pierwszy to o niego ktoś dbał. Nigdy by nie pomyślał, że Tom potrafi być taki czuły i łagodny. Pieścił go z takim oddaniem, zupełnie zapominając przy  tym o sobie. – Cholera…! – krzyknął ochryple, kiedy mężczyzna zaczął raz po raz uderzać w jego prostatę. – Tooom…! – wytrysnął mocnym strumieniem spermy z jego imieniem na ustach. Opadł na poduszkę zupełnie wyczerpany. Patrzył zarumieniony jak szef obmywa mu ciało z nasienia. Został wytarty do sucha, ubrany w miękki dres, a na koniec pocałowany mocno w usta.
- Mam przyjść wieczorem? – zapytał z uśmiechem, obrysowując palcem kontur jego warg.
- Ttak… chyba ttaak… – wyjąkał speszony i zawstydzony Mirek. Na samą myśl o tym co może się wtedy wydarzyć znowu zaczęło mu się robić gorąco. Szybko wpełznął pod kołdrę i ukrył się pod nią swoim zwyczajem.
- Widzę, że jednak się podobało – rozbawiony Tom cmoknął go w czubek głowy i odszedł do swoich zajęć.
Chłopak długo jeszcze leżał z otwartymi szeroko oczami. Szef zaskakiwał go coraz bardziej. Sam już nie wiedział co o nim myśleć. Z całą pewnością był zimnym, pozbawionym skrupułów draniem. Nieraz słuchał jego służbowych rozmów przez telefon. Zawsze uważał go za cwanego rekina w biznesowym stawku. Tymczasem wobec niego zachowywał się zupełnie inaczej. Traktował go raczej jak kogoś bliskiego, jakby naprawdę mu zależało.
- Hm… Ech… Lepiej o tym nie myśleć - Mirek wyciągnął pilota i włączył telewizor. – A swoją drogą, gdzie się podziewa ten podły Wojtek? Ale z niego malowany przyjaciel. Zostawił mnie na pastwę tego sprytnego erotomana! - przymknął oczy.
- Uwaga! Dzisiaj w Tatrach w pobliżu Sarniej Skały zaginęło podczas zamieci dwóch turystów – Wojciech Piekiełko i Aleks Mendoza, znany krakowski biznesmen. Ktokolwiek wie coś o ich losie jest proszony o powiadomienie policji! - Do zaskoczonego Mirka dotarł beznamiętny głos telewizyjnego spikera.

  
***
   Aleks z Wojtkiem podążyli za księdzem do małego, drewnianego kościółka. Zamieć powędrowała dalej dręczyć jakichś innych, pechowych turystów. Była jasna noc. Śnieg przestał padać i skrzył się jak diamenty w świetle latarki. Na niebie widać było całe morze lśniących gwiazd. Powietrze było rześkie i mroźne. 
Mężczyźni przypominali dwa kosmate yeti. To co mieli na sobie mało przypominało ślubne stroje.Wyglądali przekomicznie w krótkich góralskich kożuszkach i wysokich, kudłatych butach. Gospodyni wyciągnęła te dziwne rzeczy ze swojej przepastnej skrzyni. Nie mieli raczej innego wyjścia i musieli się nimi zadowolić. Wszystko w co ubrani byli podczas kuligu było całkowicie mokre i wisiało w kuchni, ozdabiając kamienny kominek.
Weszli do budynku. Ich kroki rozlegały się zwielokrotnionym echem w pustym pomieszczeniu. Uklękli przed pięknym ołtarzem całym wyrzeźbionym w ciemnym dębie. Anioły otulały swoimi skrzydłami arkę, jakby chroniąc ją przed wszelkim złem. Na dalszym planie widać było Jezusa pasącego baranki w otoczeniu gromadki dzieci. Proboszcz zapalił świece i udał się do zakrystii, by wszystko przygotować. Było niesamowicie cicho.
- Wyjdziesz za mnie małpko? – Aleks poczochrał narzeczonego po zmierzwionej czuprynie. Miał dziwnie zaszklone oczy i nie mógł wydusić z siebie ani słowa, co u takiego gaduły było co najmniej niepokojącym objawem. – No Wojtusiu – skradł mu słodkiego całusa – chyba mi się tu nie rozpłaczesz co? Nie rozpaczaj, będę naprawdę dobrym mężem – przytulił delikatnie wzruszonego chłopaka. Za plecami usłyszeli energiczne kroki Stasiowej. Usiadła w ławce obok nich i wyciągnęła z kieszeni, wielką haftowaną chusteczkę.
- To moja dyżurna, biorę ja na wszystkie śluby – uśmiechnęła się do obojga. – I mam coś dla was – podała Aleksowi małe pudełeczko. Otworzył i zerknął zaciekawiony. Były w nim dwie piękne obrączki, złoto przeplatało się ze srebrem, wyryto na nich delikatny motyw szarotek o miękkich płatkach. Musiał je wykonać naprawdę utalentowany artysta. Włożył w nie całą swoją góralską duszę.
- Nie możemy, są niezwykłe i pewnie bardzo cenne – Wojtek pocałował kobietę w pomarszczony policzek.
- Weźcie, widać że się kochacie. Mój mąż był złotnikiem i zrobił to dla wnuka. Ten nicpoń wyjechał do Ameryki i napisał, że do tej polskiej nędzy i smrodu baranów już nigdy nie wróci. Nie przyjechał nawet na jego pogrzeb. - Stasiowa otarła łzy i poklepała chłopaka po ramieniu. – Dobry z ciebie synek, bierz! Twojemu chłopu też nieźle z oczu patrzy! – Podeszli z powrotem do ołtarza, bo pojawił się ksiądz w odświętnej sutannie.
- No dzieci, zaczynamy. Będzie krótko, ale pan Bóg nam wybaczy, okrutnie tu zimno. Nawet woda święcona na zapleczu zamarzła. Ten kościółek na wiosnę chcą zwalić, bo nie ma kto łożyć na jego odbudowę, chociaż to zabytek – westchnął cicho z żalem. – Podejdźcie!
Udzielił mężczyznom ślubu, a jego szczere, proste słowa utkwiły głęboko w ich gorących sercach. Już po kwadransie na splecionych dłoniach pyszniły się obrączki. Kobieta, oczywiście cała we łzach podeszła do nich nieśmiało.
- Niech wasza miłość będzie jak symbol na tych pierścieniach –  z jednej strony wytrwała, silna, rosnąca na przekór wszystkim przeciwnością, a z drugiej miękka, delikatna i czuła jak białe płatki skalnej gwiazdy – Stasiowa zamknęła ich w iście niedźwiedzim uścisku. Obaj oczywiście z entuzjazmem się odwzajemnili, omal jej nie dusząc.
- No synkowie, puśćcie biedaczkę, bo już cała czerwona na gębie – roześmiał się ksiądz. – Teraz wypijemy po jednym na dobry początek i idziemy spać – pognał ich w stronę domu. – Zaraz tu zamarznę – zaszczękał zębami. W domu zasiedli w kuchni, a Stasiowa wyciągnęła butelkę swojej najlepszej, malinowej nalewki.
- Naści chrobaczki, pijcie na zdrowie – nalała każdemu po szklaneczce pachnącego, różowego alkoholu. – Uważajcie, bo na zacnym spirytusie i trz..! – nie dokończyła, bo Wojtek się zakrztusił i oczy wyszły mu z orbit. Mały łakomczuch zachęcony zapachem, wlał w siebie od razu całą zawartość.
- Miej litość – Aleks walnął go w plecy tak mocno, że omal nie rozbił sobie nosa o blat stołu. – Może my lepiej pójdziemy spać, zanim on jeszcze coś zmaluje – wziął na ręce swój kłopotliwy skarb.
- Nie wygłupiaj się – Wojtek zarumienił się po same uszy pod rozbawionym spojrzeniem gospodyni. – Zachowujesz się jak dzikus!
- Może dzikus, ale twój – cmoknął go w usta – a Pan Bóg zwrotów nie przyjmuje, więc będziesz musiał się ze mną do końca życia męczyć – roześmiał się z naburmuszonej miny chłopka i pomachał gospodarzom na dobranoc.
   Sypialnia, którą naszykowała im gospodyni była niewielka, skromnie urządzona, ale bardzo przytulna. Prawie cały pokój zajmowało ogromne, stare łóżko. Pościel na nim była bielusieńka i niemiłosiernie wykrochmalona, a puchowa pierzyna i poduszki tak duże, że jak Wojtek się na nie rzucił z pełnym zachwytu piskiem, natychmiast zatonął. Poszedł na dno jak dziurawy okręt.
- A gdzieś ty się zapodział? – Aleks rozebrał się do bokserek i ruszył na poszukiwanie. Wyłuskał zamotanego w pościel chłopaka i w ekspresowym tempie rozebrał do naga.
- Chwila, to ja od razu do rosołu, a ty nie? – zarumieniony wskazał na bieliznę męża, który posłusznie natychmiast się jej pozbył. Jego na wpół stwardniały członek przyciągnął wzrok Wojtka. Pchnął mężczyznę na łóżko i usiadł mu na udach z zamyśloną minką. Rozpuścił długie do pośladków włosy, które spłynęły mu na plecy jedwabistą falą. – Masz być grzeczny i się nie ruszać, chcę coś sprawdzić – zwrócił się do niego z psotnym błyskiem w oczach.
- Proszę bardzo – Aleks wyciągnął się na materacu, oparł na poduszce, by mieć lepszy widok i włożył sobie ręce pod głowę. Prawdę mówiąc był ciekawy, co też kombinuje jego niepoprawny mąż.
- Pamiętaj obiecałeś! – pogroził mu palcem Cindy i uśmiechnął się przewrotnie. Ujął w dłoń długie, miękkie pasmo swoich włosów i zaczął nimi łaskotać szyję Aleksa.  Robił to bardzo delikatnie, kręcąc przy tym pupą w poszukiwaniu najwygodniejszej pozycji i posapując, kiedy trafiał na coraz to wrażliwsze, fascynujące miejsca. Mężczyzna, który z początku potraktował te zabiegi z pobłażliwym uśmieszkiem, już po kilku minutach wił się jak wąż i pojękiwał z przyjemności. Zagryzał usta, starając się tłumić kompromitujące dźwięki.
- Jesteś naprawdę słodziutki – roześmiał się Wojtek zastanawiając się na jak długo jeszcze mężowi starczy opanowania. Zsunął się w dół i ułożył między jego udami. Owinął jedno miękkie pasmo wokół nabrzmiałego członka, a drugim zaczął łaskotać jądra. Usłyszał głośny, chrapliwy pomruk. Tego już było dla Aleksa za wiele. Złapał Wojtka w wąskiej tali, przekręcił na brzuch, podniósł do góry zgrabne biodra i wszedł w niego jednym, mocnym pchnięciem od razu nadając szybki rytm. Łóżko zaczęło głośno trzeszczeć, ale mężczyźni, zatraceni w rozkoszy zupełnie nie zwracali na to uwagi. Nie słyszeli też, że drewniana rama uderzała z impetem o ścianę. W końcu Mendoza chwycił w dłoń penisa Cindy i zaczął go wprawnie pieścić. Szybko doprowadził ich obu na szczyt. Wykonał ostatnie mocne pchnięcia i doszli jednocześnie głośno krzycząc z przyjemności. Opadli na materac, który nagle ugiął się pod dziwnym kątem i łóżko z hukiem się zawaliło. Przez chwilę leżeli oszołomieni, nie mając pojęcia co się stało. Nagle drzwi się otwarły i stanął w nich ksiądz w staroświeckiej, nocnej koszuli do kostek oraz nieodłączna gosposia z latarką i w papilotach na głowie.
- Nic wam się nie stało? – zapytał troskliwie leżących pośród szczątków mężczyzn. Aleks natychmiast nakrył ich nagie ciała pierzyną, a zmieszany staruszek zaczął się pośpiesznie wycofywać.
- A mówiłam, żeby proboszcz się nie wtrącał! – pokręciła głową kobieta i podążyła za nim korytarzem. – Jak łóżko zaczęło walić o ścianę wiedziałam, że to się tak skończy. Nie przyzwyczajone do takich dzikich harcy. Sami klerycy na nim sypiali. Ale wszystko przynajmniej z błogosławieństwem się odbyło – dodała z satysfakcją.
- Niech się Stasiowa zlituje i idzie już spać – usłyszeli jeszcze jęk staruszka.


13 komentarzy:

  1. No i Mirek się poddał. Świetnie to wyszło. Tom potrafi się nim zaopiekować w każdej sytuacji. Jednak czuję trochę niedosyt tej sceny. Mam nadzieje że w kolejnym rozdziale będzie troszkę więcej o ich relacji:)
    Ślub wyszedł ci pięknie. Było skromnie ale w sumie po co im jakaś wielka pompa. Było pierwsza klasa i tak ma być. Jestem też ciągle pod wrażeniem proboszcza i gospodyni bardzo ciekawe postacie:)
    Noc poślubna musiała się tak właśnie zakończyć... a raczej zostać tak przerwana. Im to wystarczy chyba podłoga i sianko tak dla bezpieczeństwa. Wojtek ma też niezłe pomysły. A Alex okazał się wielkim niecierpliwcem teraz będzie musiał nosić męża bo on raczej nie siądzie.
    Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę.
    Dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ło matko wreszcie Tom się zajął Mirkiem! UWIELBIAM TO!
    ULALA ślub i noc poślubna cudowna! Kocham ten rozdział! Czekam na zaręczyny i ślub Mirka i Toma

    OdpowiedzUsuń
  3. ten rozdział był boski :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Stasiowa jest genialna! Zresztą ksiądz też fajny. Mam nadzieję że Aleks zadba o kościółek, w którym brał ślub. Jego mama chyba padnie trupem na takie wieści! Zresztą nie tylko ona może być "zaskoczona" ;)
    Tylko niech Tom dba o Mirka! Trafił mu się skarb i powinien o niego zawalczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie by było jakby Mendoza zadbał o ten kościółek. xD

      Usuń
    2. Skoro Kaser kupił sprzęt do szpitala to może Mendoza też będzie miał gest...

      Usuń
  5. Zakończenie było genialne uśmiałam się jak nigdy : )

    OdpowiedzUsuń
  6. rewelacyjny rozdział:) i część poświęcona Mirkowi i Wojtkowi bardzo mi się podobała, to że Wojtek i Alex mieli na ślubie obrączki uważam za super posunięcie, bardzo mi przykro jak narzeczeni na ślubie mają byle co, a potem dopiero kupują złote...
    A co do Mirka - czy on przypadkiem nie opowiadał Wojtkowi przed jego pierwszym razem o swoim pierwszym razie? Bo teraz powiedział, że nigdy nie był na dole...

    Nana

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam, witam,
    rozdział wspaniały, och Mirek juz z niecierpliwością czeka na Toma, scena na końcu genialna. Świetnie, że Wojtek i Alex mieli obrączki na tym ślubie, bo to trochę głupie jak by potem dopiero kupowali... Ostatnia scena rewelacyjna... Może Alex będzie miał gest i wspomoże ten kościółek?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Rany, kobieto. Jak ty popadasz ze skrajności w skrajność. Poprzedni rozdział pod względem techniki był niezły, a ten... No po prostu nie wiem co się z tobą stało, ale masz w nim poważny problem z dwiema rzeczami. Po pierwsze dość często stawiasz przecinek zamiast innego łącznika. Drugą sprawą jest to, że zapominasz o literze "ł" na końcu wielu wyrazów. Przykład?
    "wszelki ślad po nim zaginą."
    Powinno być "zaginął"
    Jednak sama treść była świetna. Mycie w wykonaniu Kasera było naprawdę podniecające.
    Ślub Wojtka i Aleksa za to był piękny. Taki skromny i romantyczny. Zupełnie inny niż feta, jaką zapewne zaplanowałaby im pani Oliwia. Zapewne ja i pozostali czytelnicy mamy rację podejrzewając, że Mendoza zajmie się zrujnowanym kościółkiem. W końcu był on świadkiem najpiękniejszego dnia w ich życiu.
    Z innych rzeczy, na które mogłabyś zwrócić uwagę:
    "różowymi gąbkami w ręce"
    Bez obrazy dla homoseksualistów, ale te różowe gąbki mi się skojarzyły z tymi najgorszymi stereotypami, a w głowie pojawiają się słowa: "ale c..."
    "Zacisnął uda i jękną"
    jęknął
    "Kaser pogrywał z nim o kilku dni"
    od kilku dni
    "Tom pochylił się nad nim i zajrzał głęboko w oczy. "
    Tom pochylił się nad nim i zajrzał mu głęboko w oczy.
    "pieszcząc przy jej pomocy każdy dostępny zakamarek."
    Zakamarek czego?
    "Gdy dotarł do sączącego"
    się. sączącego się
    "kontur jego warg."
    Nie jest to złe, ale czy nie lepiej brzmi "kontur jego ust"?
    "Zamieć powędrowała dalej dręczyć jakiś innych, pechowych turystów."
    jakichś
    " Mężczyźni wyglądali przekomicznie w krótkich góralskich kożuszkach i wysokich, kudłatych butach. Gospodyni wyciągnęła te dziwne rzeczy ze swojej przepastnej skrzyni. Nie mieli raczej innego wyjścia i musieli się nimi zadowolić. Wszystko w co ubrani byli podczas kuligu było całkowicie mokre i wisiało w kuchni, ozdabiając kamienny kominek. Przypominali obaj dwa kosmate yeti."
    Wiesz, przydałoby się trochę uporządkować ten fragment. W ogóle coś mi w nim nie gra, ale to, co od razu rzuca się w oczy to ostatnie zdanie. Wplotłabym je jakoś w pierwsze...
    "Podeszliśmy z powrotem do ołtarza, bo pojawił się ksiądz w odświętnej sutannie."
    Zdecyduj się czy piszesz w narracji trzecioosobowej, czy pierwszoosobowej. Nie "podeszliśmy", tylko "podeszli"
    "- Niech wasza miłość będzie jak symbol na tych pierścieniach – z jednej strony wytrwała, silna, rosnąca na przekór wszystkim przeciwnością. A z drugiej miękka, delikatna i czuła jak białe płatki skalnej gwiazdy"
    Niepotrzebnie rozdzieliłaś to na dwa zdania
    "Pościel na nim była bielusieńka i niemiłosiernie wykrochmalona. Puchowa pierzyna i poduszki tak duże, że jak Wojtek się na nie rzucił z pełnym zachwytu piskiem, natychmiast zatonął."
    Pościel na nim była bielusieńka i niemiłosiernie wykrochmalona a puchowa pierzyna i poduszki tak duże, że jak Wojtek się na nie rzucił z pełnym zachwytu piskiem i natychmiast w nich zatonął.
    "Rozpuścił długie do pośladków włosy. Spłynęły mu na plecy jedwabistą falą."
    Rozpuścił długie do pośladków włosy, które spłynęły mu na plecy jedwabistą falą.
    "Wykonał ostatnie mocne pchnięcia, doszli jednocześnie głośno krzycząc z przyjemności."
    Wykonał ostatnie mocne pchnięcia i doszli jednocześnie głośno krzycząc z przyjemności.
    "Nagle drzwi się otwarły i staną w nich ksiądz"
    stanął
    Z przyjemniejszych rzeczy:
    "Pan Bóg zwrotów nie przyjmuje, więc będziesz musiał się ze mną do końca życia męczyć"
    Podoba mi się ten cytat. Szkoda tylko, że tak wiele osób nierozważnie ślubuje przed ołtarzem i mimo wszystko Pan Bóg zwroty przyjmować musi...
    Pozdrawiam,
    Ariana_86

    OdpowiedzUsuń
  9. Te błędy to się chyba jakoś specjalnie rozmnażają. Złośliwe z nich bestyjki. Poprawiłam je sumiennie. Słowo!:)) A co do różowych gąbek - Tom specjalnie takie wybrał, by trochę podrażnić się z Mirkiem. A tak naprawdę, to ja wiem jak niektórzy z was reagują na ten kolor i byłam ciekawa czy ktoś się odezwie.:)) Wiem, jestem niedobrą autorką, która lubi droczyć się ze swoimi czytelnikami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam nie wiem czy ty jesteś dobra czy nie. Nie jadłam cię ;)
      A błędy... Kochana, sama wiem najlepiej, że łatwiej dostrzec je u kogoś niż u siebie ;)
      Ariana

      Usuń
  10. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, no to po prostu cudownie, Mirek już definitywnie się poddał, ale aż miło się patrzy na takiego Toma, ślub skromny, ale właśnie miał w sobie to coś i jeszcze te obrączki, wspaniały prezent od Stasiowej, cóż łóżko nie przeżyło, ale jest po bożemu... już wyobrażam sobie reakcję sióstr Wojtka po tych słowach jak u matki Alexa... a może będzie gest i zasponsoruje ten kościółek Alex...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń