środa, 27 marca 2013

Rozdział 20


   Mirek patrzył spanikowany na Toma. Spod kołdry wystawała tylko jego jasna czupryna i szeroko otwarte oczy. Widać w nich było determinację. Zgryzł usta, przysięgając sobie w duchu, że nie da się sprowokować temu dowcipnisiowi. Pomiędzy jego brwiami pojawiła się zmarszczka, a przyglądający się mu mężczyzna dobrze wiedział, że zwiastuje ośli upór. Uśmiechając się pod nosem poszedł do łazienki po miskę z ciepłą wodą i ręczniki. Ułożył na szafeczce wszystkie potrzebne akcesoria. Przez chwilę walczyli o kołdrę, którą każdy ciągnął ją w swoją stronę.
- Nie bądź niemądry, przecież już widziałem cię nagiego – tłumaczył mu spokojnie Tom, a w jego oczach błyszczały wesołe iskierki.
- Wynoś się, jeszcze mogę ruszać rękami! – burczał najeżony Mirek.
- Dobrze wiesz, że doktor kazał ci się jak najmniej ruszać, bo te krwiaki są bardzo rozległe – szarpnął niespodziewanie za pościel i tryumfalnie pomachał do naburmuszonego chłopaka zdobytą kołdrą.
- Coś ty się tak przyczepił? Nie waż się mnie dotykać!
- A teraz zamknij oczka, bo zaczniemy od tego słodkiego pyszczka – mężczyzna namydlił gąbkę i zaczął delikatnie przemywać twarz chłopaka, która natychmiast się zarumieniła. Oczywiście skorzystał z okazji i cmoknął go w kuszące usta.
- Draniu, nie pozwalaj sobie! To jest molestowanie! – warknął oburzony pacjent.
- Tam miałeś okruchy ze śniadania, a ja je tylko usunąłem – stwierdził z powagą Tom.
- Wargami? Widzę, że znasz jakąś nową metodę mycia, o jakiej nigdy nie słyszałem! – dodał z przekąsem.
- Jeszcze się przekonasz, że moja jest najlepsza – wymruczał mu do ucha mężczyzna. – Przyjdzie dzień, że będziesz czekał na mnie od świtu i zaczniesz drżeć, kiedy tylko usłyszysz moje kroki na korytarzu, a na widok mydła zrobi ci się gorąco.
- Chciałbyś! Marz sobie dalej! – posłał swojemu oprawcy złośliwy uśmieszek, który natychmiast mu zrzedł, gdy poczuł spienioną myjkę na swoich plecach. Przesuwała się pieszczotliwymi ruchami, czule gładząc jego napięte, obolałe plecy. Potem przeniosła się do przodu na wrażliwą szyję, skąd zjechała w okolicę sutków i zaczęła zataczać kółka. – Przyłóż się do tego mycia! Co to za zabawa?
- Proszę bardzo – Kaser z premedytacją potarł szorstką stroną gąbki jego sutki.
- 0ch…oo… - wyrwało się nieopatrznie zaskoczonemu Mirkowi.
- Prawda, że przyjemnie? A pomyśl co będzie, jak dojdę do wrażliwszych rejonów – na przystojnej twarzy Toma pojawił się psotny uśmiech.
- Mowy nie ma, zboczeńcu jeden! – krzyknął na niego cały czerwony chłopak. – Tam umyję się sam, tylko zaprowadź mnie do łazienki.
- Jesteś pewny? Z tym problemem, to będzie niełatwe zadanie – bezczelnie spojrzał między jego nogi, gdzie w bokserkach wyraźnie widać było spory namiocik.
- Nie gap się tam, tylko mnie zanieś! – wrzasnął na niego Mirek, zawstydzony do granic możliwości.
- Oczywiście księżniczko – mężczyzna wziął go na ręce i zaniósł we wskazane miejsce. Posadził na sedesie z niewinną miną i wręczył mu drugą gąbkę.
- Wynocha!
- Spokojnie, już sobie idę. Nie gorączkuj się tak skarbie. Jakby coś, to jestem tuż za drzwiami.
- Precz! – Kaserowi udało się umknąć przed lecącą w jego stronę pastą do zębów. Oparł się o ścianę w sypialni i czekał na dalszy rozwój wypadków. Już po chwili usłyszał to, czego się spodziewał. Najwyraźniej chłopak starał się być jak najciszej, ale nie bardzo mu to wychodziło. Cichutkie jęki wydobywające się z jego ust były muzyką dla jego uszu.
- Mhm… aa… - dobiegało go raz po raz. Najwyraźniej Mireczek nie był taki opanowany jak zaplanował i robił sobie dobrze, przy pomocy własnej ręki. Mężczyzna słuchał tego z wyraźną przyjemnością. Wiedział, że już niedługo ten słodki uparciuch będzie należał do niego.
- Pomoc ci śliczny? Jeszcze dostaniesz skurczu w tej chorej łapce! – zwołał w stronę łazienki, a jego głos zabrzmiał jakoś ochryple.
- Aa…ch! – rozległ się głośny okrzyk, oznajmujący spełnienie. Nastała pełna napięcia i przyśpieszonych oddechów cisza. Dopiero po kwadransie chłopak poprosił o zaniesienie go do łóżka. Miał zamknięte oczy, malinowe policzki i ani razu nie spojrzał na swojego szefa. Pozwolił się ubrać jak bezwolna lalka i od razu schował się pod kołdrę.
- Do zobaczenia wieczorem – mężczyzna pochylił się i pocałował go w czoło, tylko ono było widoczne spod nakrycia. – Następnym razem pozwól mi to zrobić – szepnął mu do ucha i wyszedł z pokoju.

   Mirek został sam i miał ochotę umrzeć, najlepiej natychmiast. Jeszcze nigdy w życiu nie najadł się tyle wstydu. Nawet świńska afera była niczym, w porównaniu z tym co przydarzyło mu się dzisiejszego poranka. Szef najwidoczniej chciał go wykończyć i wybrał sobie wyjątkowo wyrafinowaną metodę tortur. Najwyraźniej bardzo go bawiła rola lekarza. Mało brakowało, a podniecony doznałby orgazmu przy nim, jak tylko zaczął pocierać gąbką jego piersi. Na szczęście w porę udało mu się przywrócić rozsądek. Niestety w łazience kompletnie stracił panowanie nad sobą. Kiedy tylko dotknął swojego członka, miał wrażenie, że przeszył go prąd elektryczny. Za drzwiami słyszał oddech niepoprawnego Toma. Nie potrafił się już powstrzymać. Rozpalone pieszczotami ciało domagało się gwałtownie spełnienia. Kilka ruchów ręką i jęczał już jak zawodowa dziwka. Ten łobuz na pewno wszystko słyszał.
- Niech mnie ktoś uratuje – pisnął w poduszkę i przyłożył skołataną głowę do zimnej barierki.  

***
   Oczywiście Wojtek nie dał Aleksowi spokoju. Wygrał przecież zakład, musieli więc wziąć udział w prawdziwym kuligu. Nie było mowy, żeby go odwieść od tego pomysłu. Ubłagał o pomoc gospodynię, której szwagier organizował tego rodzaju imprezy. Wieczorem dołączyli do grupy wesołych emerytów z hotelu ,,Złota Jesień”. Nieźle podchmielona koniaczkiem gromadka powsiadała na sanki podpięte do dużych sań, zaprzężonych w cztery konie. Góral strzelił z bata, ruszyli wśród pisków i śmiechu. Jechali szeroką ścieżką przez zasypany śniegiem las. Panował siarczysty mróz, padał śnieg i po chwili zrobiło się zupełnie ciemno. Niebo było mocno zachmurzone.  Woźnica zapalił pochodnie, które teraz oświetlały im drogę. Po dwóch godzinach wywrotek i tarzania się w śniegu dotarli na polanę w głębi lasu. Wesoło płonęło przygotowane wcześniej przez organizatorów ognisko. Na ruszcie piekł się baranek. Dookoła roznosił się boski zapach dobrze przyprawionego jałowcem mięsa. Wszyscy dostali po parującym kubku grzańca z winem. Ktoś wyciągnął harmonię. Zaczęły się tańce i chóralne śpiewy podpitych biesiadników. Wojtek oczywiście przyłączył się natychmiast do zabawy. Szybko jednak spostrzegł, że Aleks stoi na uboczu i rozciera zmarznięte dłonie.
- Chodź napij się, zamarzniesz jak będziesz tu tak stał – pociągnął go w stronę bawiących się emerytów.
- Muszę na stronę – wyjąkał Mendoza szczękając zębami.
- A wiesz, że ja też. Może zaliczymy jakieś krzaczki? – weszli między drzewa. – To za blisko, jeszcze ktoś pomyśli, że robimy coś dziwnego – chłopak ruszył w dół krętą ścieżką. Po chwili marszu przestali już słyszeć biesiadników.
- Po co leziesz tak daleko, ciemno, że oko wykol i zaczyna coraz mocniej padać – mruknął niezadowolony Aleks.
- Faktycznie nic nie widać – Wojtek po załatwieniu potrzeby zaczął się rozglądać. – A właściwie, gdzie jest ta dróżka?
- Jak to gdzie? W lewo – stwierdził kategorycznie  mężczyzna. Zaczynała się zamieć. Nie było nic widać dalej niż dwa metry do przodu, mimo, że mieli ze sobą mocne latarki.
- Jesteś pewny? Mi się wydaje, że w prawo.
- Nie będę cię słuchał, bo znowu wpakujesz nas w jakieś kłopoty! Idziemy! - chwycił Cindy za rękę i ruszył przed siebie. Po pół godzinie marszu stwierdził, że chyba faktycznie poszli w złą stronę. Wcześniej szli najwyżej z dziesięć minut.
- A mówiłem! – chłopak wydął dolną wargę. – Miałem rację prawda? – stwierdził z satysfakcją.
- Nie ciesz się tak, niemądry krasnoludku – Aleks pacnął go w nos mokrą rękawiczką. – Musimy znaleźć jakąś chałupę, bo do rana zamarzniemy. Błądzili dość długo i byli już sini z zimna. Poruszali się coraz wolniej, z każdą chwilą ubywało im sił. Minęły jeszcze dwie godziny zanim między drzewami błysnęło niewielkie światełko. Przemarznięci na kość podróżnicy rzucili się w jego stronę. W ich serca wstąpiła nadzieja.
- Co robisz? Idź po moich śladach, będzie ci łatwiej – Aleks otrzepał ze śniegu dygoczącego chłopaka, który dzielnie brnął przez zaspy nie skarżąc się ani razu. Podniósł czerwoną od mrozu buzię i uśmiechnął się do mężczyzny.
- Jedzonko! – klasnął w dłonie i pognał do przodu, nic sobie nie robiąc z uwag narzeczonego. Oczywiście sturlał się z najbliższej górki i wyglądał teraz jak prawdziwy bałwanek. – Tam jest chyba maleńki, drewniany kościółek i jakiś dom! – Wskazał przed siebie. Wkrótce rzeczywiście stanęli przed drzwiami plebanii. Gdy zapukali po chwili pojawił się w nich siwiuteńki ksiądz, uzbrojony w dubeltówkę, a za jego plecami gospodyni z wałkiem do ciasta.
- Wszelki duch, a co wy tu dzieci robicie w taka pogodę?! – wykrzyknął zaskoczony staruszek. – Wchodźcie szybko do środka, bo mi tu zamarzniecie!
- A jak to jacyś odmieńcy, wilkołacy czy coś? – przeżegnała się na ich widok kobieta. - Powinien proboszcz najpierw sprawdzić czy mają czerwone oczy i długie zęby!
- Stasiowa by wreszcie przestała oglądać te ,,Pamiętniki wampirów”. Głupieje tylko od tych nowoczesnych bajek! Rosołu by lepiej zagrzała i herbaty lipowej naparzyła! – ksiądz wpuścił ich do środka.
- Pięknie dziękujemy – Wojtek uśmiechnął się do niego promiennie, a nie było na tym świecie człowieka, który nie odpowiedziałby mu tym samym. – Ale zapach – pociągnął czerwonym noskiem i oczywiście skierował się prosto do kuchni.
- O nie! – gospodyni zatrzymała ich w progu. – Najpierw się rozbierzcie z tych mokrych rzeczy – zaprowadziła ich do niewielkiej izby. Otwarła malowaną skrzynię, wyciągnęła dwie pary góralskich spodni i grube, wełniane swetry. – Może niezupełnie spasują, ale przynajmniej są suche i ciepłe – podała im ubrania i podreptała do kuchni. Wojtek oczywiście w nich utonął. Z chichotem podwinął nogawki i rękawy.
- Ale z ciebie maluch – roześmiał się na jego widok Aleks. – Ledwo coś z tych ciuchów wystaje.
- Phi – zadarł nosek Cindy – najważniejsze, że do łyżki dosięgnę. - Pobiegł raźno za kobietą. Oczywiście dostali obfitą kolację i przy okazji opowiedzieli swoje przygody. Ksiądz śmiał się z nich, tłumacząc, że poszli dokładnie w odwrotną stronę niż powinni. Wojtek przez cały czas robił małpie miny do Aleksa, bardzo zadowolony, że tym razem, to nie on był przyczyną problemów.
- Wszystko dobrze, ale gdzie wy będziecie spać? – zapytała zatroskana gospodyni. – Mamy tylko jedną wolną izbę z jednym łóżkiem.
- O co Stasiowej znowu chodzi? Przecież to jest dwóch synków – ksiądz popatrzył na nią zdziwiony.
- Niech proboszcz nie mówi, że zapomniał przeczytać tą broszurę, co to biskup w tamtym roku przysłał ,,O związkach partnerskich”. Teraz to takim synkom, co się kolanami pod ławą trącają, to ksiądz ślubów będzie udzielał – Wojtek na te słowa gwałtownie poczerwieniał i spuścił głowę. Kobieta była niesamowicie spostrzegawcza. Jakim cudem mieszała w garnku i jednocześnie widziała co się wyprawia pod stołem?
- Ale co to ma do nich? – zapytał zdumiony mężczyzna, a potem popatrzył z kompletnym niezrozumieniem na zmieszanego Cindy i rozbawionego Aleksa.
- Jak to co?! Skaranie boskie! Chyba ksiądz nie pozwoli im razem spać bez ślubu?! Tego się po proboszczu nie spodziewałam! – krzyknęła oburzona kobieta.
- Stasiowa, to ze wszystkiego robi problemy. Niech się pobiorą i po krzyku – wzruszył ramionami. – Skoro biskup pozwolił, to zbierajcie się synkowie, idziemy do kościoła! – skinął na zaskoczonych mężczyzn, którzy wpatrywali się w niego z otwartymi ustami.
- Nie gapcie się jak sroki w gnat! Myśleliście, że jak wieś w leśnej głuszy, to już wszyscy tutaj są zacofani? Mamy Internet i satelity. Ksiądz nawet nauczył się po japońsku gadać i w tamtym roku był w Tokio! – zadarła do góry głowę gospodyni i przemaszerowała dumnie prze kuchnię, powiewając spódnicą. – A ja byłam w kinie z wnuczką na ,,Zmierzchu” i wiem jak odróżnić wampira od wilkołaka! – Staruszek za jej plecami zrobił wymowne kółko na czole i pokręcił z ubolewaniem głową.


12 komentarzy:

  1. Haham, no to tym razem ALeks ich zgubił :)
    Ah jak ja bym poszła na taki kulig *_*
    A ta gospodyni to jak Michałowa z Rancza xD haha do wszystkiego się wtrąca ,,
    a pomysł z tym ślubem no nieźle.,,. to dopiero będą emocje,,, założę się, że Cindy się popłacze z emocji gdy usłyszy przysięgę od Aleksa *_* matko, ale mnie na to wzięło,, pisz szybciutko ;3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  2. pierwsza jej rozdział cudny zwłaszcza końcówka ślub tego nie spodziewałam się ani trochę umiesz zaskoczyć cudne cudne po prostu boskie czekam na następny i pozdrawiam BAY BAY

    OdpowiedzUsuń
  3. Tom tego biednego Mirusia to do grobu wpędzi zanim biedak wydobrzeje ale tortury mu urządziłaś świetne muszę przyznać:) Aż miło się czytam. Mam nadzieje i zaciskam kciuki, żeby ta para zeszła się szybko.
    A kulig był taki spokojny to się później zgubić musieli. Nie ma to jak Wojtek:)
    Gospodyni świetna nie ma co i racja trochę jak Michałowa:D No i proboszcz też fajny. Może udzielą im szybko ślubu. To by dopiero się teściowa wściekła i siostry Wojtusia. Ale warto by było. Tak miła atmosfera na tej plebanii że aż się żenić chce:)
    Dużo dużo weny i chęci

    OdpowiedzUsuń
  4. o jezu! pobiorą się!!! Tutaj! super! Oh Mireczek! Już jest Toma. Już Toma widze między jego nogami, pieszczącego jego spragnionego penisa xd
    Niech oni się tu pobiorą! :)
    Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha ha ha. Dobre.Tym razem to Alex zawinił a Cindy nic nie narozrabiał. Ciekawe kiedy Tom zdobędzie Mireczka.Słodko

    OdpowiedzUsuń
  6. heheh Miruś zboczuszek :P
    a Alex i Cindy.. ślub ? heheh 'do łobory żenić się łobuziory' xD

    OdpowiedzUsuń
  7. hahaaha xdd Mirek co się tak bronisz? :) no kurcze oboje tego chcecie! ^^

    Biedny Cindy xdd a Mendoza będzie musiał się postarać w noc poślubną! *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam, witam,
    och, fantastyczny rozdział... Tom działa bardzo na Mireczka, i chyba w dość szybkim czasie zmięknie i tak jak ten powiedział, będzie czekał na jego przyjście... Wojtuś postawił na swoim i wybrali się w końcu na ten kulig, i chociaż raz to nie Cindi sprowadził kłopoty... Bardzo interesujące, cichy, szybki ślub...
    Z okazji zbliżających się świąt, życzę Tobie aby były spokojne, radosne, spędzone w gronie rodzinnym...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. O rany, zmiotłaś mnie tym rozdziałem z krzesła. Początek był... erotyczny. Zawsze uważałam, że takie wzajemnie mycie się kochanków jest czymś niezwykle podniecającym ;)
    Środek... Cóż, ten kulig był chyba najmniej romantyczną rzeczą jaka podczas tego wyjazdu zdarzyła się naszym ulubieńcom. Bo w końcu czy wyprawa w towarzystwie starszych osób może być romantyczna? Sympatyczna, wesoła, pouczająca: tak, ale nie romantyczna.
    Za to końcówka... Ksiądz jest taki, jakich życzyłabym wszystkim parafianom. Skromny, chętny do udzielenia pomocy, nie oglądający się na korzyści. No i ta jego gospodyni... Czy może inspiracją dla ciebie była Michałowa z Rancza? Bo chyba mają podobne charakterki ;) Rozbroiłaś mnie tą jej znajomością młodzieżowych hitów takich jak Zmierzch czy Pamiętniki wampirów. No i to: "– A ja byłam w kinie z wnuczką na ,,Zmierzchu” i wiem jak odróżnić wampira od wilkołaka! " Perełka!
    Z rzeczy, na które mogłabyś zwrócić uwagę:
    "Pomiędzy brwiami pojawiła się mu zmarszczka, a przyglądający się mu mężczyzna dobrze wiedział, że zwiastuje ośli upór."
    Pomiędzy jego brwiami pojawiła się zmarszczka, a przyglądający się mu mężczyzna dobrze wiedział, że zwiastuje ona ośli upór.
    "Uśmiechnął się pod nosem, poszedł do łazienki po miskę z ciepłą wodą i ręczniki."
    Uśmiechając się pod nosem, poszedł do łazienki po miskę z ciepłą wodą i ręczniki./Uśmiechnął się pod nosem i poszedł do łazienki po miskę z ciepłą wodą i ręczniki.
    "Przez chwilę walczyli o kołdrę, każdy ciągnął ją w swoją stronę."
    Przez chwilę walczyli o kołdrę, którą każdy ciągnął w swoją stronę.
    "szepnął mu do gorącego ucha"
    gorącego ucha?!
    "Mało brakowało, a podniecony chłopak doznałby orgazmu przy nim"
    "chłopak" jest tu chyba niepotrzebny. I tak przecież wiadomo kto był podniecony, bo ten fragment był opisany z perspektywy Mirka.
    "- Jesteś pewny, bo mi się wydaje, że w prawo."
    - Jesteś pewny? Bo mi się wydaje, że w prawo.
    "- Nie będę cię słuchał, znowu wpakujesz nas w jakieś kłopoty! "
    - Nie będę cię słuchał, bo znowu wpakujesz nas w jakieś kłopoty!
    Pozdrawiam,
    Ariana_86

    OdpowiedzUsuń
  10. W pewnym sensie zainspirowała mnie na pewno Michałowa, ale ja chciałam, żeby to była góralka, taka jednocześnie tradycyjna i nowoczesna. Trochę jej się tylko miesza rzeczywistość z fantazją. Widać, że niemądre filmy mają też wpływ na starsze pokolenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja nie mówię, że skopiowałaś zachowanie Michałowej, ale że twoja Stasiowa trochę ją przypomina. Przez babcię oglądam Ranczo dość regularnie i chyba jeszcze długo każda pyskata gospodyni będzie mi się z nią kojarzyła ;)
      Ariana

      Usuń
  11. Hejeczka,
    wspaniale, no tak Tom tak się pastwił nad biednym Mireczkiem, ale teraz sobie wyobrażam że nie będzie mógł pracowac bo myśli będą ciagle uciekać do zarumienionego Mirka, no i co może tym razem nie przez Wojtusia ale znów mają kłopoty...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń