poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 22


   Siostry Piekiełko po obejrzeniu wiadomości, wsiadły w samochód i już po kwadransie były w willi Mendozów. Przywitała ich równie zaniepokojona pani Oliwia. Zaprosiła dziewczęta do salonu, gdzie natychmiast podano im herbatę i ciasteczka. Usiadła w fotelu głęboko zamyślona.
- Dzwoniłam już wszędzie i wiem, że brali udział w jakimś kuligu i zaginęli podczas zamieci. Służby ratownicze prowadzą poszukiwania. Znaleźli jedynie szalik Wojtka z dala od szlaku. Przypuszczają, że udało im się dotrzeć do którejś z górskich chat, ale to nic pewnego – podniosła drżącą dłonią filiżankę.
- A może zginęli i teraz leżą gdzieś pod stertą śniegu? – wyszeptała Olga, a z jej oczu popłynęły obficie łzy.
- Nie bredź, pewnie siedzą u jakiejś gaździny i grzeją się pod pierzyną! Ty głąbie – walnęła siostrę w głowę ręką – to góry! Tam często nie ma zasięgu, pewnie nie wiedzą nawet, że ich szukamy!
- Zabiję ich jak wrócą, obydwu – zerknęła na panią Mendoza, a ta jej przytaknęła. – Potem zreanimuję i znowu zabiję – wysmarkała się nieelegancko w chusteczkę, trąbiąc głośno na nosie.
- Znalazła się doktorka! – prychnęła Magda.
- A żebyś wiedziała, mam dyplom z kursu pierwszej pomocy! – zadarła do góry czerwony  nos.
- Jaaasne…  z liceum…  – popukała ją po czole siostra z politowaniem kręcąc głową.
- Myślisz, że Wojtuś chciałby lleżeć w tym grobowcu ppo tatusiu? – wyjąkała szlochając Olga.
   Aleks z Wojtkiem stali od kilku dobrych minut w holu i przysłuchiwali się tej dziwnej rozmowie. Wrócili do domu od razu, jak tylko usłyszeli w samochodowym radiu wiadomości. Oczywiście wcześniej pożegnali się wylewnie z księdzem i gospodynią, którzy za żadne skarby nie chcieli od nich przyjąć pieniędzy. Mendoza postanowił sobie w duchu jakoś im to wynagrodzić. Znajdzie sposób na tych dwoje uparciuchów. 
- Słyszałeś, co te wariatki wygadują? – szepnął do niego Cindy.
- Taa… zaraz im przemebluję w mózgach – Aleks pociągnął go za rękę do salonu. Stanął w progu i podparł się pod boki, a Wojtek wyglądał ciekawie zza jego ramienia. – Pięknie drogie panie, jeszcze naszych ciał nie odnaleziono, a wy już grobowiec przygotowujecie! – zgromił spojrzeniem siostry Piekiełko. – A moja matka jeszcze wam przytakuje! – popatrzył oskarżycielsko na panią Oliwię.
- Jak dobrze, że nic wam nie jest! – krzyknęła radośnie Magda i zerwała się od stołu. Pozostałe panie poszły w jej ślady. Zbiły się w szczęśliwą gromadkę na środku pokoju i gadały jedna prze drugą. Pytania padały z taką szybkością, że mężczyznom zakręciło się w głowach. Tymczasem matka Aleksa obserwowała wszystko w milczeniu. Coś jej wyraźnie nie pasowało. Obaj zaginieni mieli takie zadowolone miny i trzymali się za ręce. Właśnie ręce!
- Jak mogliście nam to zrobić?! – wrzasnęła pani Mendoza jak krakowska przekupka, kompletnie wypadając z roli damy. – To my tu się zamartwiałyśmy, a wy tam wzięliście ślub bez nas i pewnie kopulowaliście jak króliki! – wskazała zdumionym jej zachowaniem siostrom obrączki na palcach obu mężczyzn i liczne malinki na szyi Wojtka. – A ja tak marzyłam o hucznym weselu, planowałam go od lat! Nie daruję! Wypatroszę! – wyciągnęła ze stojaka pod ścianą parasolkę, a siostry Piekiełko z bojowymi minami zrobiły to samo.
- My sobie nawet sukienki zaprojektowałyśmy i spisałyśmy listę gości! – warknęła Olga. Trzy wściekłe kobiety natarły na wystraszonych mężczyzn z wielką furią, którzy zaczęli się wycofywać powoli do holu.
- Chodu! – krzyknął Mendoza i pociągnął męża na schody. W kilkanaście sekund znaleźli się w swojej sypialni i zabarykadowali drzwi, przesuwając pod nie ciężką komodę. Z ulgą usiedli na niej i odetchnęli.
- Mało brakowało – uśmiechnął się Wojtek. – Ale twoja matka jest szybka, nadawałaby się na komandosa.
- Nawet tak nie mów, jeszcze cię usłyszy i weźmie na poważnie – westchną Aleks. – Z twoich sióstr też niezłe jędze.
- Wiem, ale one pewnie wolałyby być ninja – dostrzegł wyraźną kpinę w oczach mężczyzny. - Nie patrz tak na mnie, fascynują się kulturą japońską od dawna.
- Jaasne… jeszcze tylko brakowało skradających się za nami wariatek. A tobie co? – Aleks dopiero teraz dostrzegł, że chłopak jakoś zmarkotniał.
- Wiesz – przytulił się do boku męża – ja wcale nie chcę żadnego wesela, wolałbym pojechać tam, gdzie będziemy tylko we dwójkę. Takie małe wakacje. One nas zamęczą, każą występować jak małpom w cyrku, sproszą tłumy gości – jęknął i wdrapał się mu na kolana. Schował twarz na jego piersi.
- Mam pomysł, ale o tym nie waż się wygadać nikomu, nawet swojemu kumplowi, bo jeszcze nas wyda – Mendoza zaczął coś szeptać mu na ucho, a z każdym zdaniem twarz Cindy robiła się coraz radośniejsza. - Wchodzisz w to?
- Musimy być bardzo ostrożni, moje siostry są sprytne i strasznie podejrzliwe – oczy chłopaka były pełne psotnych iskierek. – Mogę napisać list?
- Chyba nawet by wypadało. – Mężczyzna wziął go na ręce i poszedł z nim w stronę łóżka. Jego mina wymownie świadczyła o tym jakie myśli chodzą mu po głowie. Zanurzył nos w miękkich włosach chłopaka.
Przestań mnie wąchać, to łaskocze – zaczął chichotać Wojtek – czy to nie za wcześnie? – spojrzał na pościel lekko zarumieniony. – Dopiero była dobranocka.
- I bardzo dobrze, będziemy mieć dużo czasu na naukę powinności małżeńskich – mrugnął do niego Aleks i położył ostrożnie na materacu.
- Dorwałeś się do jakiejś broszury u księdza?A przyszło ci do głowy, że obaj jesteśmy mężczyznami i to działa w obie strony? Ja swoje wypełniłem wczoraj, to dzisiaj twoja kolej, mój ty zgrabny tyłeczku! – chłopak pochylił się w kierunku męża i poufale klepnął go w pośladek.
- Nawet tak nie żartuj – Aleks przezornie wycofał się na drugi koniec łóżka. – W końcu to ty jesteś żoną w tym związku i przyzwyczaiłeś się już do obowiązków, więc nie ma sensu tego zmieniać.
- W życiu nie słyszałem równie pokrętnej filozofii – Wojtek usiadł na łóżku i wydął usta. – Skoro robię za kobietę, to w takim razie kochanie, właśnie dostałam okres i migrenę, więc nici z mizianka – wykrzywił się do zaskoczonego mężczyzny i pokazał mu język. Umknął do łazienki i zamknął się w niej na klucz.
- Może jednak ponegocjujemy? – dobiegł go zawiedziony głos męża. 


***
   Następnego dnia rano, kiedy mężczyźni zeszli na śniadanie zastali w jadalni wszystkie panie, namiętnie nad czymś obradujące. Nie zauważyły nawet ich wejścia. Przed nimi stała sterta kolorowych kanapeczek o różnych smakach, a w dzbanku zaparzona była  aromatyczna herbata.  Panowie zwabieni zapachem przełknęli ślinkę i zaczęli się skradać do stołu.
- Siadajcie i jedzcie – Pani Oliwia odwróciła głowę w ich stronę. – Ja tymczasem opowiem wam co uradziłyśmy – Nalała im po filiżance napoju i podsunęła półmisek. – Chcemy mieć wesele, też się nam coś od życia należy. Możecie po prostu powtórzyć przysięgę przy urzędniku państwowym, bo kościelny ślub już mieliście. Wynajmiemy na dwa dni jakiś elegancki dom weselny, dysponujący dużą salą i pokojami dla gości – spojrzała wojowniczo na syna. – Nawet nie próbujcie się wymigać.
- Hm, co o tym sądzisz Wojtek? – odbił piłeczkę Aleks z poważną miną i kopną go pod stołem.

- Strasznie dużo pracy – wymamrotał chłopak z pełnymi ustami.
- No właśnie – Mężczyzna podrapał się po głowie i udawał, że się głęboko zastanawia. – Nie mam czasu na babskie fanaberie. No chyba, że wy się wszystkim zajmiecie. Ale macie tydzień na przygotowania, chcę wreszcie mieć spokój.

- To niemożliwe… nie damy rady… - wtrąciła rozsądnie Magda.

- No dziewczęta, nie spodziewałam się tego po nas – Pani Mendoza aż podniosła się z krzesła. – Poradzimy sobie!- wyciągnęła do nich rękę, a siostry Piekiełko splotły z nią swoje dłonie.

- Jedna za wszystkie, wszystkie za jedną – krzyknęły zgodnie z wielkim zapałem i zaczęły snuć weselne plany. Kompletnie zapomniały o mężczyznach, którzy po cichu umknęli z jadalni.

***

   Aleks udał się do swojego biura, a Wojtek postanowił odwiedzić Mirka, którego ostatnio strasznie zaniedbał. Wiedział, że Kaser bardzo dobrze się nim zajmował. Może nawet aż za bardzo. Już w szpitalu zorientował się, że Tom traktuje go nie jak swojego podwładnego, tylko kogoś bliskiego. Prawdę mówiąc, więcej się bał reakcji przyjaciela, niż zachowania jego szefa. Znał jego przeszłość i nieraz widział jak ucieka z całkiem nieźle zapowiadającego się związku. Mirek nie chciał z nikim wchodzić w bliższe relacje. Zastał go w swoim pokoju kującego do egzaminów.
- No proszę, czyżby to mój dawno nie widziany kumpel – popatrzył na chłopaka oskarżycielsko. – Pięknie się mną opiekowałeś nie ma co – dodał z przekąsem.
- Prawdę mówiąc nie chciałem wam przeszkadzać – uśmiechnął się do niego pojednawczo Wojtek. – W szpitalu wyglądało na to, że wcale nie potrzebujesz mojej pomocy. Poza tym widzę, że ściągnęli ci gips. To się dobrze składa, bo mam do ciebie prośbę. Zostaniesz świadkiem na moim ślubie? Odbędzie się w sobotę.
- A ty co, w ciąży jesteś, że się tak śpieszysz nałożyć kajdanki? Nie mam pojęcia po co ludzie to robią, żeby potem płacić adwokatom grubą gotówkę za rozwód. Ja się nigdy nie dam usidlić! – wzruszył ramionami.
- No jak będzie? Aleks przed chwilą mi dzwonił, że już poprosił Toma, a on się zgodził. Miałbyś fajnego partnera do tańca na weselu.
- A co ty mi go tak wpychasz? – zapytał podejrzliwie Mirek, lekko czerwieniejąc na twarzy. Przez chwilę miał wrażenie, że Cindy czegoś się domyśla.
- Nic, ja tak tylko, żebyś się nie nudził – Spojrzenie Wojtka było niewinne jak u nowo narodzonego niemowlęcia.
- Dobra, będę chyba musiał kupić jakiś garniak, nie mam co na siebie włożyć. A tam pewnie będą sami nadziani – obaj chłopcy sięgnęli po katalogi z męską modą. – Masz już coś upatrzonego? To w końcu twój wielki dzień!

 ***

   Dzień ślubu nadszedł bardzo szybko. Zanim panowie Mendoza się obejrzeli była już sobota. Trzy muszkieterki spisały się na medal. Zrealizowały swój plan w 100% i w dniu wesela wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wynajęły wspaniały hotel z ogromną salą balową, położony za miastem w niewielkim zagajniku i otoczony pięknym zadbanym ogrodem. Miał dużą kaplicę, którą pięknie udekorowano białymi i herbacianymi różami. Zarezerwowały nawet bilety lotnicze i zapłaciły za podróż poślubną. Zaprosiły ponad trzystu znamienitych gości i wszyscy co do jednego potwierdzili swoje przybycie. Nikt nie ośmieliłby się odmówić pani Oliwii. Gangsterzy posiadali świetny instynkt samozachowawczy i wiedzieli czym grozi narażenie się Mendozom. O szesnastej miała się odbyć ceremonia. Zgromadzeni niecierpliwie czekali na państwa młodych.
Tymczasem w domu trwały ostatnie przygotowania. Tom i Mirek pomagali ubrać się przyjaciołom. Obaj świetnie wyglądali, ubrani w szyte na miarę garnitury i byli w naprawdę szampańskich humorach, co nieco dziwiło, zwłaszcza Kasera, który wiedział, jak bardzo Aleks nie lubi takich przedstawień. Zresztą Wojtek na konesera tego rodzaju szopek też nie wyglądał.
- Nie spodziewałem się aż takiego entuzjazmu – pomógł Mendozie zapiąć spinki do mankietów.
- Wiesz stary – Aleks klepnął go poufale po ramieniu – my się będziemy dzisiaj naprawdę dobrze bawić, jestem tego pewny – uśmiechnął się do mężczyzny tajemniczo. – Myślę jednak, że dla was także to będzie naprawdę niezapomniany dzień.
- Pośpieszmy się, dochodzi szesnasta – Cindy ubrany na biało z rozpuszczonymi włosami wyglądał zjawiskowo. – Mirek - szepnął do przyjaciela – masz tu list - włożył mu kopertę do kieszeni. – Otwórz go jak przyjedziecie do kaplicy. 

   Wsiedli do osobnych samochodów. Państwo młodzi do eleganckiej, przyozdobionej kwiatami limuzyny, świadkowie do czarnego BMW. Z początku trzymali się blisko siebie, ale potem z powodu panujących w Krakowie korków zostali rozdzieleni. Tom z Mirkiem przybyli do kaplicy pierwsi, weszli od zaplecza by w sali do przygotowań spotkać się z panią Oliwią i siostrami Piekiełko.
- A gdzie narzeczeni? – zapytały zaniepokojone kobiety.
- Zgubiliśmy się po drodze, ale proszę się nie martwić byli tuż za nami – Odpowiedział uspokajająco Kaser.– Usiądźmy.
Rozlokowali się wygodnie na fotelach i zaczęli jeszcze raz omawiać plan przyjęcia. Upłynął kwadrans, potem drugi i trzeci, a państwa młodych nadal nie było. Zaniepokojeni goście zaczęli zaglądać na zaplecze.
- To może ja wyjrzę na drogę – Magda narzuciła płaszczyk i wybiegła z budynku.
- Dzwonię już piąty raz i nic, obaj mają wyłączone komórki. Czy to nie dziwne? – odezwała się Olga. – Może coś im się stało?
 - Ja mam wrażenie, że o czymś zapomniałem – zamyślony Mirek rozejrzał się po pokoju. - Już wiem, Wojtuś coś mi dał – wyciągnął z kieszeni list. Niestety nie zdążył go otworzyć, bo Pani Oliwia wyrwała mu kopertę z ręki. Rozerwała ją trzęsącymi się ze zdenerwowania dłońmi.
- Mam złe przeczucie – szepnęła i wyciągnęła pachnącą papeterię w niezapominajki. – O kurwa – złapała się za serce i osunęła na fotel. – A to wredne skurczybyki! Posłuchajcie!


Najmilsi!

Postanowiliśmy z Aleksem, że nie będziemy uczestniczyć w tym cyrku. Wzięliśmy już ślub, który był naprawdę piękny i wzruszający. Teraz mamy zamiar trochę poświętować we własnym gronie. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, abyście się dobrze bawili. Nie wątpię, że moje siostry i teściowa zrobiły co mogły, żeby to było naprawdę wspaniałe wesele. Bardzo dziękuję za tyle starań i przepraszam za naszą ucieczkę. Nie ma sensu nas szukać, kiedy odczytacie ten list będziemy już daleko poza granicami kraju.
                                                                        Wasi kochający Wojtek i Aleks

Ps: Mamo, mam propozycję. Nie warto marnować takiej imprezy. Myślę, że Tom i Mirek idealnie nas zastąpią. Prawda, że piękna z nich para?

Pani Mendoza podniosła powoli głowę i popatrzyła na oniemiałe twarze zgromadzonych. Była naprawdę zła, ale trzeba było ratować co się dało. Nie miała zamiaru wyjść na idiotkę przed swoimi znajomymi i krewnymi. Ten mały drań Wojtek miał rację. Z rodziną policzy się później, teraz czas zająć się chwilą bieżącą.
- Dziewczęta do drzwi! Zamknijcie na klucz i nie pozwólcie im umknąć – odwróciła się z drapieżnym uśmiechem do struchlałego Mirka i Tomka. – No kochani, czas zaczynać!

10 komentarzy:

  1. Ha ha ha dobre, tak wrobic Toma i Mireczka. Chociaż jakby nie chcieli, to by nie wzięli ślubu nawet zmuszeni czy zmanipulowaniu.Pasują do siebie idealnie

    OdpowiedzUsuń
  2. nie no końcówka mnie powaliła genialne naprawdę genialne , żeby tak ich wrobić, już chyba wiadomo czemu Mendoza tak po prostu poprosił Toma o zostanie świadkiem w końcu nie pałali do siebie braterską miłością . A decyzje Pani Oliwi normalnie mnie rozłożyła na łopatki .A Mireczek tak zapewniał że on nigdy nie uwiązał by się na stałe a tu taki psikus jego przyjaciel mu zrobił .

    Kochana zlituj się nad nami i dodaj szybko następny rozdział . Pozdrawiam i życzę dużo weny . BAY BAY

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ich wyrolowali nie ma co:D
    Ale mają racje teraz czas na Toma i Mirka jestem bardzo ciekawa co z tego wyjdzie oni przecież praktyczne się nie znają i te przepychanki między nimi... mimo wszystko pomysł bardzo orginalny i okropnie mi się spodobał.
    Szkoda że po powrocie do domu Wojtuś i Alex nie mieli czasu dla siebie ale mam szczerą nadzieje że to nadrobią.
    Obaj są wspaniali i pięknie do siebie pasują. Cindy zostawił kumpla w łapach rowrzeszczanych bab:D

    Dołączam się do prośby wyżej i błagam o szybkie dodanie nowej notki.
    Dużo dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. To po prostu piękne jak wrobili Toma i Mirka w ślub.
    Jestem bardzo ciekawa jak panowie sobie poradzą i jak się potem od wdzięczą za ten ślub?
    Bardzo podobał mi się ich pomysł jak sobie poradzić z rodzinką która chciała wesela.

    Ruda

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, witam,
    boski rozdział, na usłyszaną wiadomość o zaginięciu brata i jego narzeczonego, siostry Wojtka czym prędzej pognały do rezydencji, jeszcze nic nie wiadomo, a one już urządzają pogrzeb... ehh.. Co za spostrzegawcza matka Aleksa od razu zobaczyła te obrączki... Jak widać Medoza też che chwili spokoju, ciekawe gdzie pojechali... Hahaha rozbawiła mnie scena, jak Wojtuś powiedział, że dopełnił małżeńskiej powinności i teraz kolej Aleksa ;] a potem, co? Jak Aleks nie chce to Wojtek ma okres i migrenę, więc nic z tego... Ale wkopali ślicznie Toma i Mireczka w ten cały ślub, ciekawe jak to się dalej potoczy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Cwaniaczki uciekli a Mirka i Toma pozostawili trzem muszkieterką no nieźle i w dodatku ślub...

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha!!! Końcówka była po prostu boska!
    Ale zacznijmy od początku. Histeria w jaką wpadły siostry Piekiełko i pani Oliwia była po prostu... Ech, do pewnego stopnia zrozumiała. Choć przyznam szczerze, że u mnie "jak trwoga to do Boga", więc pewnie zaczęłabym się modlić ;)
    Podobała mi się ta próba Wojtka by być (jak to mówią fanki mang/anime) seme. Choć mam nadzieję, że jednak nie uda mu się dobrać do tyłka Mendozy. Aleks to typ dominujący i ciężko jest mi wyobrazić go sobie jako tego uległego... Hmm... mam chyba na dysku opowiadanie, w którym "uke" zapragnęło zostać "seme"... Daj znać, jakbyś chciała przeczytać ;)
    Trzy muszkieterki... Niezłe. Trzeba im przyznać, że potrafią się zorganizować ;)
    Jak już pisałam, końcówka rozdziału była boska. Przygotowałaś co prawda czytelników na to, że Mendozowie coś kombinują, ale coś takiego... Nie spodziewałam się.
    Ciekawe czy i Tom z Mirkiem ulegną naciskom pani Oliwii... No i który z nich ostatecznie dobierze się do partnera. W tym starciu Mireczek wcale nie jest bez szans. W końcu to dość... niezależny chłopak. Nie to, co lekko ciapowaty Wojtek. ;)
    A teraz coś mniej przyjemnego. Od dłuższego czasu już mnie to gnębi, ale jakoś zawsze zapominam o tym wspomnieć. Nie podoba mi się sposób, w jaki kreujesz postać pani Oliwii. Praktycznie za każdym razem podkreślasz, że jest ona damą, ale... ze sposób w jaki się zachowuje, a przede wszystkim wysławia, zupełnie to nie wynika. "Kurwa" w ustach damy? Użyta publicznie? Nie, nie, i jeszcze raz nie!
    No ale to moje zdanie...
    I na koniec kilka rzeczy, jakie rzuciły mi się w oczy:
    "Usiadła naprzeciwko w fotelu głęboko zamyślona."
    na przeciwko czego?
    "- Obdzwoniłam już wszystko"
    - Dzwoniłam już wszędzie
    "wskazała zdumionym jej zachowaniem siostrom obrączki na ich palcach"
    Ech, wiem, że się czepiam właściwie niczego, ale trochę mi to "ich" nie pasuje. Niby wiadomo, o kogo chodzi, ale...
    "Trzy wściekłe kobiety natarły na wystraszonych mężczyzn z wielką furią. Zaczęli się wycofywać powoli do holu."
    Trzy wściekłe kobiety natarły z furią na wystraszonych mężczyzn, którzy zaczęli się wycofywać powoli do holu.
    "- Chodu! – krzyknął Mendoza i pociągną"
    pociągnął
    "a siostry piekiełko"
    Piekiełko
    "Znał jego przeszłość i nieraz widział jak ucieka z całkiem nieźle zapowiadającego się związku. Nie chciał z nikim wchodzić w bliższe relacje."
    Wiesz, ten zapis sugeruje, że to Wojtek nie chciał z nikim wchodzić w bliższe relacje. Może połączyć te zdania w jedno? Na przykład tak: "Znał jego przeszłość i nieraz widział jak ucieka z całkiem nieźle zapowiadającego się związku, nie chcąc z nikim wchodzić w bliższe relacje."
    "- No jak będzie, bo Aleks przed chwilą mi dzwonił, że już poprosił Toma, a on się zgodził."
    - No to jak będzie? Bo Aleks przed chwilą mi dzwonił, że już poprosił Toma, a on się zgodził.
    "Wynajęły wspaniały hotel z ogromna salą balową"
    ogromną
    "ale proszę się nie martwić byli tuz "
    tuż
    "Niestety nie zdążył otworzyć"
    Niestety nie zdążył go otworzyć
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
    Ariana_86

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa pani Oliwii z mojego punktu widzenia wygląda nieco inaczej. Kobieta usiłuje być damą, ale ze względu na dość porywczy charakter ma z tym spore problemy. Zauważ, że na takie niekulturalne wyskoki pozwala sobie tylko w gronie najbliższych. I wiesz, dla mnie słowo ,,kurwa" wyjątkowo dobrze smakuje właśnie w ustach damy. Wypowiedziane przez kogoś innego nie zrobiłoby na mnie żadnego wrażenia.:))

      Usuń
    2. OK. Jeśli tak na to spojrzeć, to zwracam honor.
      Ariana

      Usuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, pięknie wyrolowanie wszystkich, ale tak mieli wspaniały ślub bez tego przepychu... a Tom i mLMirek beda równie piękna para młoda... Cindi tak taki uroczy... a jeszcze jeśli robię za kobietę to dostałam okres i mam migrenę o tak Wojtusia się nie lekceważy, swoją droga to ciekawe gdzie się wybrali...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń