poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 11


Przestraszony Kopciuszek czekał w łóżku na nieuchronną awanturę, która za chwilę miała się rozpętać. Przeżegnał się i poprosił o odpuszczenie grzechów wszystkie znane mu bóstwa. Siedział z zamkniętymi oczami dobre kilka minut, ale nic się nie stało. Ostrożnie uchylił powieki. Zobaczył Aleksa grzebiącego z zapałem w szafie.
- Ale tu bałagan, nie mogę znaleźć swoich jeansów – mruczał pod nosem, przekopując się przez stertę ciuchów. Wojtek usiadł i patrzył na jego manewry z niedowierzaniem. Jak w transie wyskoczył z łóżka zupełnie zapominając, że jest nagi. Minął zaskoczonego mężczyznę i prawie cały wlazł do środka. Nikogo tam nie było. Zmieszane ze sobą, zmięte ubrania leżały na dnie. Westchnął z ulgą, wziął głęboki oddech i z oszołomioną miną wypełznął z szafy. Spotkał się oko w oko z narzeczonym wpatrującym się w niego z niemym podziwem. Ciemne oczy powędrowały w dół, aż dotarły w okolice jego krocza. Chłopakowi zrobiło się gorąco. Zmieszany zasłonił się dłońmi.
- Może …ja...ee… - uciekł w popłochu do łazienki po drodze przytomnie łapiąc za telefon. Oparł się o drzwi i osunął na podłogę. Nadal trzęsły mu się ręce i nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Wykręcił numer Toma, który odebrał dopiero po dłuższej chwili.
- Wojtek? Wszystko w porządku, jak tam samopoczucie?
- Jak udało ci się uciec? Rano o mało nie zszedłem na zawał – wyszeptał Cindy.
- Nie doceniasz mnie kwiatuszku, w młodości nie byłem grzecznym chłopcem. Umiem otworzyć każdy zamek.
- Dlaczego mi nie dałeś znać?
- Spałeś tak słodko, że nie chciałem cię budzić – chłopak usłyszał rozbawiony głos mężczyzny. – Poza tym należała ci się mała nauczka za zostawienie mnie w tej szafie.
- Wojtek otwórz, dam ci ubranie i czysty ręcznik – Mendoza dobijał się do drzwi.
- Muszę już kończyć. Zapomnij o tym co się wydarzyło. Myślę też, że nie powinniśmy się widywać, wynikają z tego tylko same kłopoty.
- Ale … - Kopciuszek wyłączył komórkę i położył ją na szafkę. Otworzył drzwi i zabrał od narzeczonego swoje rzeczy.
- Może umyć ci plecki? – zapytał z nadzieją w głosie Mendoza, gdyby miał ogon to z pewnością by w tej chwili nim pomachał. Widok nagiego chłopaka nieźle go nakręcił.
- Poradzę sobie – Wojtek z powrotem przekręcił w zamku klucz. Musiał pomyśleć, a napalony Aleks tylko by mu w tym przeszkadzał. Napuścił wody do wanny i zanurzył się w pachnącej pianie po szyję. Przymknął oczy, a wyrzuty sumienia zaatakowały go ze zdwojoną siłą. Wczoraj przekroczył wszelkie dopuszczalne granice. Dał się obmacać prawie zupełnie nieznajomemu facetowi i mało brakowało, a nadstawiłby mu tyłka. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, pomijając incydent w klubie. Wtedy był jednak pod wpływem narkotyków. Teraz nie miał nic na swoje usprawiedliwienie. Nie zasługiwał na kogoś takiego jak Aleks. Gangster miał swoje wady, ale dotychczas opiekował się nim najlepiej jak potrafił i był mu wierny, przynajmniej na to wyglądało. Tymczasem on zachował się jak suka w rui, która właśnie zerwała się z uwięzi. Czuł się okropnie i ból nadwyrężonych mięśni był niczym wobec tego, przez co przechodziła teraz jego dusza. Powinien z nim zerwać zanim złamie mu serce.Wstał i ubrał się powoli. Zastanawiał się jak o swojej decyzji poinformuje Mendozę. Już nigdy nie wtuli się w jego bezpieczne ramiona i nie posmakuje ust. Miał ochotę włożyć głowę pod wodę i trzymać ją tam, aż go trafi szlag.

***

Aleks od dwóch dni obserwował Wojtka i zachodził w głowę co jest grane. Właśnie wrócili do domu z podróży, a jego narzeczony zachowywał się jak zombie. Zwykle wesoły i rozgadany, teraz był dziwnie cichy i zamyślony. Nie odpowiadał na żadne zaczepki, nie dał się sprowokować głupimi żartami. Nawet chłopcy wyczuli, że coś jest nie w porządku i zerkali na niego zaniepokojeni. Mężczyzna dał mu trochę czasu na rozpakowanie się i ogarnięcie. Po godzinie ruszył do sypialni Kopciuszka. Gdy otworzył drzwi ten nawet nie drgnął. Siedział na łóżku ze spuszczoną głową, a walizki nadal stały pod ścianą. Tknięty złym przeczuciem usiadł obok i wziął go za rękę.
- Kochanie co się dzieje? Powiedz coś wreszcie – objął go w wąskiej talii i chciał przytulić, ale chłopak szarpnął się gwałtownie i odsunął się najdalej jak to było możliwe.
- Nie dotykaj mnie, nie zasługuję na to – szepnął drżącym z emocji głosem. – Jestem niczym i chyba powinienem ci to oddać – wyciągnął do niego dłoń z pierścionkiem.
- Spokojnie skarbie, nie może być aż tak źle – mężczyzna ponownie przysunął się do załamanego Cindi i pogłaskał go po plecach. – Opowiedz co cię gnębi i jakoś sobie z tym poradzimy.
- Wstydzę się, zachowałem się okropnie. Chyba to ja jestem, wbrew pozorom,  tym złym – zaczął cicho relacjonować minione wydarzenia nie pomijając żadnych szczegółów. Po bladej twarzy płynęły łzy. Wiedział, że to koniec. Taki dumny mężczyzna nigdy nie wybaczy mu tego co zrobił. Kiedy skończył położył pierścionek na kołdrze. – Weź go – wszeptał trzęsąc się cały od tłumionego szlochu. Aleks przez chwilę siedział bez słowa. Patrzył na swoją niemądrą, zapłakaną kruszynę, która wyglądała teraz niesamowicie żałośnie. Powinien go tak zostawić, żeby dać mu nauczkę. Nie miał jednak serca. Wziął go w ramiona i posadził sobie na kolanach.
- Posłuchaj, nie mam pojęcia jak dorosły facet może być tak naiwny jak przedszkolak. Tom to bardzo inteligentny, niesłychanie sprytny manipulator, a ty jesteś niesamowicie łatwą ofiarą. Mamy z Kerem na pieńku już od szkoły. Pół życia z nim rywalizowałem i wiem do czego jest zdolny. Nie miałeś żadnych szans – przytulił go do siebie. – Wpadłeś mu w oko i nadarzyła się doskonała okazja do zrobienia mi paskudnego kawału. Dałeś się wykiwać jak dzieciak. Trochę w tym mojej winy, nie powinienem cię zostawiać samego.
- Myślisz, że zrobił mi ten masaż, żeby mnie uwieść? – wymamrotał Cindy wprost w koszulę narzeczonego. – A to łajdak!
- To zimny sukinsyn, który zrobi wszystko, by się na mnie odegrać – skinął głową mężczyzna. – Jak ktoś ma doświadczenie i sprawne palce, to może sprawić, że nawet posąg rozłoży dla niego nogi. Co wcale nie znaczy, że nie poniesiesz kary za swoją głupotę.
- Naprawdę mi wybaczysz – Wojtek nieśmiało spojrzał mu w oczy. Był cały zapuchnięty od płaczu, a na rzęsach osadziły się ostatnie łzy. Wyglądał jak prawdziwa kupka nieszczęścia. Wyciągnął ręce, by objąć za szyję mężczyznę i go pocałować, ale ten stanowczo go odsunął i zrzucił z kolan.
- Dostajesz szlaban na wszelkie czułości – mruknął do niego Mendoza – na najbliższy tydzień. Poza tym masz być wyjątkowo grzeczny i przeżyć ten czas bez żadnej wpadki. Jak się dobrze spiszesz, to w piątek dostaniesz całusa albo dwa – pstryknął go w nos. – Trzymaj się z daleka od Toma, bo znowu wpakujesz się w tarapaty. Zajmij się lepiej rozpakowywaniem i włóż z powrotem pierścionek. Jeszcze go zgubisz, a wtedy każę ci go odpracować. – Pogroził mu od drzwi i wyszedł z pokoju.

***
Wojtek w o wiele lepszym nastroju i pełen nadziei na lepsze jutro pobiegł do łazienki. Obmył twarz zimną wodą i spojrzał na swoje zdewastowane oblicze. Nie mógł uwierzyć, że Aleks mu darował. Wiedział, że nadal jest na niego zły, ale go nie odtrącił. Miał ochotę krzyczeć z radości. Ma szanse na naprawienie wszystkiego co zepsuł. Od dzisiaj się naprawdę postara. Będzie wzorowym narzeczonym, zajmie się studiowaniem, nadrobi zaległości, których sporo się nazbierało, a sesja zbliżała się szybkimi krokami. Przestanie się wtrącać do wszystkiego i myśleć o głupstwach. 

Przez dwa dni był idealnym facetem, aż teściowa zaczęła się dopytywać czy wszystko z nim w porządku i nie potrzebuje czasami pomocy lekarza. Mendoza obserwował chłopaka i uśmiechał się rozbawiony, widząc jego wysiłeki, żeby mu się przypodobać.
Jeden tylko drobiazg ciągle nie dawał Wojtkowi spokoju, dlaczego to on ma ponieść konsekwencje, a Tomowi wszystko ujdzie na sucho? Omal przez niego nie rozstał się z Aleksem. Odsuwał od siebie te myśli jak potrafił najlepiej, ale one uparcie wracały. Po południu wyciągnął książki z zamiarem pouczenia się i rozłożył je na łóżku, niestety nic z tego nie wyszło. Jego serce łaknęło zemsty i dopóki jej nie dostanie nie zazna spokoju. Chcąc nad sobą zapanować postanowił przejść się po ogrodzie. Miał tam takie ulubione miejsce, gdzie często odpoczywał.  Przy samym płocie rosło ogromne drzewo. Prwaie codziennie wspinał się na nie i obserwował okolicę. Niewiele się zwykle działo, bo willa obok była niezamieszkana. Jakież było jego zdziwienie, kiedy ze swego stanowiska zobaczył cały legion krzątających się po sąsiedniej posesji ludzi. Jedni porządkowali zarośnięty ogród, inni malowali, sprzątali oraz wnosili meble. Najwyraźniej ktoś się wprowadzał. Nagle jedno z okien się otwarło i z przerażeniem zobaczył w nim uśmiechniętą, przystojną twarz Toma Kasera.
- O cholera! – wyrwało się Wojtkowi. Najwyraźniej ten palant postanowił się dalej bawić jego kosztem. Nie wiedział jednak, że on dostał już swoją lekcję i nie pozwoli na takie zagrania. Chłopak może był naiwny jak dziecko, ale potrafił uczyć się na błędach. Zauważył, że po jakimś czasie wszyscy wyszli i mężczyzna został sam. Ten fakt nasunął mu pewien pomysł. Nie tylko zemści się na Tomie, ale również na niewiernym przyjacielu, który już dwa razy go zawiódł i wydał w ręce wściekłego narzeczonego. Mireczek był do roli, którą mu wyznaczył wprost idealny, zarówno z wyglądu jak i z charakteru. Już niedługo Kaser dowie się co to piekło w domu. Postanowił kupić sobie porządną lornetkę, najlepiej taką, która działa również w nocy. Był ogromnie ciekawy jak długo tych dwóch samców alfa wytrzyma ze sobą, zanim się pozabijają. Nie ma na tym świecie niczego lepszego jak sąsiad dostarczający nam codziennie rozrywki, o wiele lepszej niż talk-show pokazywane w telewizji. Poza tym miał ich obu za zimnych, pozbawionych uczuć skurczybyków, którzy chyba nie zrobią sobie nawzajem wielkiej krzywdy. Znał dobrze Mireczka. Wiedział ile serc już rozdeptał swoim beztroskim zachowaniem i przeskakiwaniem z kwiatka na kwiatek. Wojtek gotów był się założyć z każdym, że Kaser należał do tej samej ligi.

***

Tak jak przeczuwał, wieczorem zadzwonił do niego Tom i poprosił o spotkanie. Umówili się na dziewiętnastą w pobliskiej kawiarni. Wojtek przed wyjściem poinformował panią Oliwię dokąd wychodzi, aby nikt się nie czepiał, że robi coś za plecami Aleksa. Gdy wszedł do zatłoczonej sali mężczyzna już na niego czekał. Z galanterią odsunął mu krzesło.
- Świetnie wyglądasz, więc wnioskuję, że wielkiej awantury nie było – zerknął się na chłopaka i podał mu menu.
- Ależ skąd – uśmiechnął się do niego słodko Cindy – mój narzeczony jest bardzo wyrozumiały i nie kłócimy się o takie głupstwa.
- Mendoza musiał strasznie się zmienić. Zawsze był narwanym zazdrośnikiem z byle powodu rzucającym się do bitki – popatrzył na niego podejrzliwie.
- Aleks jest kochanym misiaczkiem, nigdy by mnie nie skrzywdził – zaszczebiotał jak ogłupiała małolata, której mózg zlasowały setki obejrzanych romansów.
- Co proszę..? – Tom na to oświadczenie zakrztusił się kawą i Wojtek z rozmachem klepną go w plecy, tak, że zarył nosem w talerzyku z kremówkami.
- Ty wredny sukinsynu, wiedziałeś jaki niebezpieczny jest twój kumpel i wmanewrowałeś mnie w taką sytuację? Mógł mnie tam zabić, gdyby wpadł w gniew. O mało nie zniszczyłeś mojego związku. Aleks omija mnie teraz szerokim łukiem jak trędowatego. Już ja ci pokażę co to znaczy manipulować cudzymi uczuciami – szalał w myślach Cindy, uprzejmie podając mężczyźnie plik serwetek, aby mógł zetrzeć z twarzy krem. Kaser szybko doprowadził się do porządku i wygodnie rozparł na krześle.
- Chyba nie znasz swojego przyjaciela tak dobrze jak myślałeś – Wojtek zabrał się za konsumowanie ciastek, zlizując najpierw języczkiem bananowy lukier z wierzchu. Jego towarzysz tak się zapatrzył na jego manewry, że o mało nie doszło do ponownej katastrofy. Szybko położył filiżankę na stole mocno uderzając nią o spodeczek.
- Mam nadzieję, że będziemy często się widywać. Nikogo tutaj nie znam. Przez kilka dni będę zajęty, bo muszę sobie znaleźć jakąś gosposię, ale w poniedziałek mógłbyś mi pokazać miasto – podjął rozmowę Tom. Cindy musiał się powstrzymać, by nie podskoczyć na krześle z radości. Jego problem sam się rozwiązał.
- Nie wiem czy znajdę czas, ale może pomogę ci w sprawie gosposi – zaczął ostrożnie. - Popytam na uczelni, zawsze ktoś chętnie sobie dorobi.
- Wiesz, wolałbym żeby to był chłopak. Z kobietami zawsze jest kłopot, przeważnie w ciągu tygodnia zakochują się i robią się natrętne.
- Nie martw się, poślę ci kilku kandydatów. Na pewno ktoś przypadnie ci do gustu. Niestety muszę już wracać – Wojtek podniósł się z krzesła. – Nie musisz mnie odprowadzać, wezmę taksówkę, stoją pod hotelem. 
Chłopak dopiero kiedy usiadł w samochodzie rozwarł zaciśnięte mocno w pięści dłonie. Przez cały czas rozmowy miał ochotę udusić drania. W życiu nie spotkał równie bezczelnego faceta. Namieszał w jego życiu jak jakieś tornado, a dzisiaj z beztroskim uśmiechem prosił go o pomoc, doskonale wiedząc jak Mendoza by zareagował, gdyby zobaczył ich razem. Nie miał zamiaru spotkać się z nim sam na sam nigdy więcej. Pod tą aparycją uprzejmego dżentelmena krył się prawdziwy rekin, a on nie miał ochoty być jego kolacją i nadstawiać głowy.

***

Następnego dnia, jak tylko wszedł do budynku uczelni zobaczył tego niecnotę Mireczka, który na jego widok zrobił minę jakby miał ochotę zwiać. Wojtek jednak stał mu na drodze, więc tylko uśmiechnął się do niego niepewnie.
- Chyba się nie gniewasz za tamto – zaczął się usprawiedliwiać. – Wiesz jaki jest Aleks, nikt mu się nie postawi.
- Ty nie miałeś odwagi, ale doszedłeś do wniosku, że ja sobie śpiewająco poradzę co? Idiota! – warknął do niego Cindy. – Mogłeś go przynajmniej nie wpuszczać do mieszkania.
- Co ty nie powiesz?! Przez ciebie mam kłopoty. Moja gospodyni kazała mi się wyprowadzić do końca tygodnia. Nie chce mieć problemów z mafią. Gdzie ja się teraz podzieję co? - jęknął i złapał się za głowę.
- Yy…? Przepraszam – Cidy zrobiło się żal chłopaka. O tanie lokum w ciągu roku akademickiego było dość trudno. Złość na przyjaciela zaczęła mu przechodzić na widok jego żałosnej miny. – Coś wymyślimy – odłożył na bok swoje plany zemsty. W końcu znali się od tylu lat. Nie mógłby go świadomie wepchnąć w takie bagno. Poza tym wściekły Mendoza faktycznie nie był kimś, komu ktokolwiek chciałby stawić czoła. Chyba zbyt wiele wymagał od Mireczka. – Może poszukamy w ogłoszeniach? Ja gazety, ty internet. Ok?
- Z ciebie jednak to dobry kumpel, nie to co inni – poklepał go po ramieniu chłopak i cmoknął w policzek. Był jedyną osobą, której Cindy pozwalał na takie poufałości. Lubił jego towarzystwo i często przymykał oko na nieznośny charakter.
- Szczerze mówiąc jeszcze dziś rano miałem ochotę rozsmarować cię po chodniku. Snułem nawet plany zemsty, ale całkiem mi już przeszło. Mamy trochę czasu, więc na pewno sobie poradzimy – westchnął Cindy i zabrał się do pracy. Niestety ani w ten ani w następny dzień niczego nie osiągnęli. Wojtek już nawet zaczął się zastanawiać, czy nie poprosić o pomoc narzeczonego. Zdawał sobie jednak sprawę jak bardzo mężczyzna nie lubił Mireczka. Mógłby mu tylko zaszkodzić. Coraz bardziej martwił się całą sytuacją. Wiele w niej było jego winy.

***

W piątek Wojtek postanowił wciągnąć w całą sprawę panią Oliwię. Miała mnóstwo dobrze sytuowanych przyjaciół i znajomych. Porozmawiał z nią i obiecała mu pomóc. Jak na skrzydłach udał się do przyjaciela, chcąc mu oznajmić dobrą nowinę. Wpadł do jego pokoju z rozmachem i ze zdumieniem zauważył spakowane walizki.
- Kazała ci się wynosić już dzisiaj? A to wredna baba! – zagadnął Mirka, który zgarniał książki z półek do wielkiego, kartonowego pudła.
- Jak dobrze, że jesteś. Muszę ci coś powiedzieć – chłopak pociągnął go na łóżko, które było jedynym miejscem nie zarzuconym gratami.
- Ja też… - zaczął Cindy.
- Ale mnie pierwszy raz w życiu coś się udało - przerwał mu kumpel. - Muszę ci opowiedzieć, bo pęknę – aż podskakiwał z ekscytacji wymachując jakąś kopertą. – Wczoraj w internecie znalazłem ogłoszenie, że facet poszukuje gosposi. Koniecznie miał być to mężczyzna z dobrą znajomością angielskiego. Poszedłem tam i trzeba przyznać, że było wielu chętnych. Wyobraź sobie pokonałem ich wszystkich. Będą miał swój pokój z łazienką i niezłą pensję. Nie miał też nic przeciwko moim studiom, mają mi tylko nie przeszkadzać w wykonywaniu obowiązków. I co ty na to? Spisaliśmy od razu umowę. Zaczynam od jutra, więc dzisiaj muszę przewieź graty. Pomożesz? – złożył ręce w błagalnym geście.
- Możesz mi pokazać ten kontrakt? – wyszeptał Wojtek tknięty złym przeczuciem. Chłopak podał mu kopertę i z wypiekami na twarzy obserwował jego reakcję. Cieszył się jak dziecko, nigdy nie miał takiego farta. Cindy zerknął najpierw na podpis i dosłownie go zatkało. Snuł niecne plany przez kilka dni i teraz bóg go ukarał. – Niech to jasny szlag! Nie możesz tam iść! Zabraniam ci!

11 komentarzy:

  1. No to się narobiło... xD
    Niestety nie napiszę za dużo bo padam na twarz( wiesz czemu) xD

    Ale oba rozdziały były wspaniałe, zabawne i pełne napięcia, co zrobi Mendoza xD
    Weny kochana..
    Twoja Maru ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha ha ha a jednak bd jego gosposią. Zabawne.
    I widzę, że Cindy jest zakochany w swoim narzeczonym, dobrze, że ten rządzi twardą ręką

    OdpowiedzUsuń
  3. uhuhu Miruś się nie źle wpakował ^^
    Mendoza i zero czułostek? to prędzej kara dla niego niewyżytego erotomana niż dla Cindy hihi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku było jakoś tak smutno:(Ale Wojtuś to ma jednak łeb na karku aż się nie mogę odczekać co z tego będzie. Mendoza i taka kara to aż podejrzane. Ciekawe co on biedakowi zrobi po tygodniowym poście. I dobrze że wyjaśnił mu sprawę z Tomem i że w sumie to się nie zezłościł tak bardzo jak się tego obawiałam.
    Ogólnie rozdział świetny :) Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdzialik cudowny! Manipulacje boskie a ,, zła Cindy " rozbrajająca . Weny życzę
    Niebieska

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj, nawet nie wiesz jak ja się cieszę że tu trafiłam :D
    Przeczytałam dziś wszystko od początku i jestem zachwycona! Wojtek i Alex wymiatają, OBAJ!! Już nie mogę się doczekać aż Alex dowie się kto jest jego nowym sąsiadem :D, będzie na pewno "zachwycony".
    Mam nadzieję że ten szlaban minie jak najszybciej! Biedny Wojtuś, taka okrutna kara, ale cóż adekwatna do winy.
    A ja tam osobiście mam nadzieję że Mirek jednak pójdzie do Toma do pracy. Nie życzę mu źle, a jak go Wojtek jeszcze uprzedzi z kim ma do czynienia, może zyskać sprzymierzeńca. A jak nie to cóż, nie jego wina że Mirek tam, poszedł i dostał pracę XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, już dobrze kochana, oczyściłaś dobre imię naszego Ukesia :D
    Może się do niego przekonam :).
    Hmmm nie spodziewałam się od Alexa takiej "kary", przecież to bardziej wyrzeczenie dla niego niż Cindyiego.
    Ehh zauważyłam ,że notki pojawiają się o wiele rzadziej niż kiedyś, ale rozumiem ,że zapewne masz wiele na głowie. Pozostaje tylko czekać cierpliwie.
    Mam nadzieję, że masz jeszcze wiele pomysłów na opowiadania ,a chciałabym się dowiedzieć czy myślisz może o kontynuacji Krasnej Góry? Tym razem z Avisem i Zolim w roli głównej ;>
    Pozdrawiam cieplutko , Boginikokainy (Której nie chce się zalogować, co zdarza się dosyć często)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    rozdzialik super, Cindi w roli tego złego wspaniale wypadła, och Alex, ta kara to chyba większa dla Ciebie niż dla Wojtka. No proszę, proszę któż to będzie ich sąsiadem, ciekawe jak Mireczek się sprawdzi w roli gosposi ;]
    Weny, mnóstwa weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. O rany, nieźle mnie dzisiaj wzięło, bo postanowiłam nadrobić czas, gdy nie komentowałam ;)
    Scenka z rozmyślań Cindy w łazience była rozczulająca. Chłopak chyba zaczyna powoli dochodzić do tego, że znienawidzony szef zamienia się w jego ukochanego. Mam tylko nadzieję, że i Aleks zauważył uczucie jakie ich łączy i nie pozwoli mu odejść.
    "Przestraszony Kopciuszek czekał w łóżku na nieuchronna awanturę,"
    nieuchronną
    " Oparł się o drzwi i osunął na podłogę. Nadal trzęsły mu się ręce. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Wykręcił numer Toma. Odebrał dopiero po dłuższej chwili."
    O k...a. Wiem, że prosiłam o dzielenie zdań, ale nie aż tak!
    "- Wstydzę się, zachowałem się okropnie. Chyba to ja jestem, wbrew pozorom, tym złym – zaczął cicho relacjonować minione wydarzenia nie pomijając żadnych szczegółów. – Po bladej twarzy płynęły łzy. "
    O jeden myślnik za dużo. Zgadnij o który? ;)
    "Jeszcze go zgubisz, a wtedy każę ci go odpracować."
    Zboczuch ze mnie, bo zaczęłam sobie wyobrażać jak Wojtek będzie ten pierścionek odpracowywał ;)
    "Chcą nad sobą zapanować"
    Chcąc
    "Miał tam takie ulubione miejsce, gdzie odpoczywał."
    gdzie często odpoczywał?
    "Jakież było tym razem jego zdziwienie, kiedy ze swego stanowiska zobaczył cały legion krzątających się po sąsiedniej posesji ludzi."
    A to "tym razem" to po co?
    "Jedni porządkowali zarośnięty ogród, inni malowali, sprzątali, wnosili meble. "
    O rany. I tak wszyscy na raz te meble sprzątali, malowali i wnosili? Zakończ zdanie "oraz wnosili meble" i będzie OK. ;)
    "Wojtek zabrał się za konsumowanie ciastek, zlizując najpierw języczkiem bananowy lukier z wierzchu. "
    Dobrze, że nie jadł banana, bo Tom by na zawał chyba zszedł, albo zerżnął na środku restauracji... A przynajmniej by próbował ;)
    "Jego dylemat sam się rozwiązał."
    Myślę, że użyłaś niewłaściwego słowa. Bardziej by pasowało słowo "problem", bo dylemat sugeruje, że Wojtek musiał wybrać między jedną a drugą rzeczą...
    "- Nie wiem czy znajdę czas, ale może pomogę ci w sprawie gosposi – zaczął ostrożnie. Popytam na uczelni, zawsze ktoś chętnie sobie dorobi."
    Myślnik przed ostatnim zdaniem poproszę. Kochana, nie wiem co się dzieje, ale zaczynasz mieć z nimi niezły problem. To już kolejny rozdział, w którym widzę brakujący lub nadprogramowy znak...
    "Nie musisz mnie odprowadzać wezmę taksówkę, stoją pod hotelem."
    Postaw kropkę albo przecinek przed "wezmę". I zrób akapit po tym zdaniu.
    "Następnego dnia, jak tylko wszedł do budynku uczelni zobaczył tego niecnotę Mireczka. Na jego widok zrobił minę jak by miał ochotę zwiać. "
    ... który na jego widok... Zapis jaki zastosowałaś sugeruje, że to Wojtek chciał uciec.
    Hahahahaha!!! Nie mogę! Wojtek knuł intrygę, żeby Mireczek i Tom ze sobą zamieszkali i jak z niej zrezygnował, to wszystko się spełniło! Hahaha!!! To jest tylko dowodem na to, że należy uważać, czego się sobie życzy, bo może się to spełnić ;)
    Do następnego!
    Ariana_86

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesteś diabłem, poprawiałam to przez godzinę tropiąc błędy, które wskazałaś.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    wspaniale, Tom nowym sąsiadem to będzie bardzo interesujące, swoją drogą to ciekawe czy Mendoza o tym już wie, taka kara dla Wojtusia ale i chyba Alex na tym cierpi, Wojtus knuł zemstę, chciał nasłac Mireczka na Toma, a później odpuścił i w zasadzie to tak jakby nie szukał nawet tej gosposi dla Krausa, a tutaj niespodzianka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń