sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 14


Rozdział zainspirowany przez Pszczółka, który posłał mi zdjęcie różowego stroju farmerskiego. Pozdrowienia dla Andy, który dzielnie pomagał mi we wszystkich głupich pomysłach.




Do drzwi willi Kasera zapukał niski mężczyzna w kapturze. W rękach niósł spore pudło. Na jego widok twarz Toma rozjaśnił uśmiech. Już się bał, że jego plan ośmieszenia Mendozy spali na panewce. Ciekawy był tylko czy jego zamówienie zostało zrealizowane tak jak tego oczekiwał. Wpuścił posłańca i otworzył pudełko. Na widok jego zawartości oczy aż mu się zaiskrzyły. To będzie niezapomniane przedstawienie. Zrobi sobie kilka zdjęć na pamiątkę.
- Tylko uważajcie przy zamianie, żeby was nie złapali. Wyślij tam kogoś sprytnego – odezwał się zaniepokojony. – Nikt mnie nie może powiązać z tą sprawą.
- Szefie, jak możesz mi nie ufać? Osobiście doglądam akcji ,,Świnka”. Wszystko jest zorganizowane. Chciałem tylko byś zobaczył stroje.
- Czy wszyscy przyjęli zaproszenia? Będą dziennikarze?
- Tak, nie martw się. Przybędzie cała elita i na pewno fotki nieźle wyjdą – wyszczerzył się do niego gangster.
- Dzięki Fred – klepnął w plecy mężczyznę. – Wiszę ci przysługę.
- A właściwie co ty masz do tego Mendozy? To niebezpieczny gość i lepiej z nim nie zadzierać. Podobno kiedyś byliście bliskimi przyjaciółmi.
- Ciekawość szkodzi, czym mniej wiesz, tym lepiej! A teraz wynocha! – wypchnął go za drzwi.

***

Następnego dnia po obiedzie Mirek i Wojtek stawili się w saloniku pani Oliwii. Trzymali w rękach wręczone im poprzedniego dnia paczki z ubraniami. Usiedli na samym brzegu kanapy i spoglądali po sobie niepewnie. Poznali już trochę tę wyniosłą damę i wiedzieli, że jest kompletnie nieprzewidywalna. 
- Wy jeszcze nie jesteście przebrani? Na co czekaliście? – odezwała się kobieta i zmierzyła ich chodnym wzrokiem. – Teraz już nie mamy na to czasu. Zrobicie to na miejscu.
Po kwadransie byli w schronisku. W sali bankietowej wszystko już było przygotowane. Oprócz nich do pomocy było zatrudnionych jeszcze czterech chłopców. Pani Mendoza  poinformowała ich, kto za co będzie odpowiedzialny. Wojtek z Mirkiem zostali oddelegowani do pilnowania świnek. Mieli pokazywać je wszystkim, którzy chcieli je zobaczyć, zwłaszcza potencjalnym kupcom. Nie mogli uwierzyć w swoje szczęście. Praca wydawała się przyjemna. Obaj lubili zwierzęta, więc nie mieli nic przeciwko spędzeniu z nimi tego popołudnia. Cała szóstka udała się do szatni, by przebrać się w przygotowane wcześniej stroje. Już po chwili rozległy się pierwsze pełne niedowierzania okrzyki.
- Co się tam dzieje? – Mirek otwarł drzwi do pomieszczenia i stanął jak wryty, nie wierząc własnym oczom. Zamiast obiecanych strojów farmerskich, chłopcy trzymali w rękach fikuśne stroje farmerek – króciutkie sukienki w różową kratkę, obcisłe majtki z falbanami ozdobione czerwonymi kokardkami, wysokie białe kozaczki na obcasach. Całości dopełniały małe, słomkowe kapelusiki.
- Matko kochana! – jęknął Wojtek i osunął się na najbliższą ławkę. – Ta kobieta oszalała! Nie włożę tego za żadne skarby!
- Czego nie ubierzesz? – odezwała się teściowa stając w drzwiach. – A co to takiego? –  zrobiła wielkie oczy.
- Czyli to nie twój pomysł? – zapytał z ulgą Cindy.
- Nie, ale jest świetny – Pani Oliwi zaświeciły się oczy. – To będzie wspaniała reklama! Pewnie w sklepie się pomylili. Wkładajcie szybciutko te kiecki, są bardzo seksowne – uśmiechnęła się do struchlałych chłopaków. – Niech nikt nie waży się uciekać, bo go znajdę i wypatroszę! – rzuciła groźnie w stronę Wojtka. – Nie martw się kochanie, będziesz w tym naprawdę dobrze wyglądał – dodała słodko i wyszła ze łzami w oczach, krztusząc się ze śmiechu. Po kwadransie w szatni stało sześć milutkich farmerek ze skrzywionymi minami.
- Ale wstyd, mam nadzieję, że nie będzie tam nikogo znajomego. Dobrze, że będziemy siedzieć w tej szopie  – szepnął Mirek cały czerwony na twarzy.
- Ty chyba nie powiedziałeś Tomowi dokąd idziesz? – zapytał znienacka Kopciuszek, przerażony wizją śliniącego się na widok jego majtek Kasera.
- Nie jestem taki głupi – odburknął obrażony kumpel – oficjalnie to jestem z wizytą u chorej ciotki.
- Trochę mi ulżyło – westchnął Cindy.
- Ja bym się tak nie cieszył na twoim miejscu, bo jak ktoś doniesie Aleksowi co się tu dzieje na pewno przyjdzie podziwiać cię w czasie pracy – uśmiechnął się do niego złośliwie Mirek.
- Nawet tak nie żartuj – przeżegnał się zabobonnie chłopak.

***
Chłopcy niczym prawdziwi ninja przemknęli korytarzami schroniska do stojącej w ogrodzie szopy. Udało im się nie wpaść na nikogo. Usiedli na belach z sianem i obserwowali szalejące po pomieszczeniu zwierzaki. Były naprawdę słodkie. Dokazywały jak małe dzieci pochrząkując i trącając się nawzajem.
- Szkoda, że mają tu tak mało miejsca i nie mogą swobodnie pobiegać – odezwał się Wojtek, któremu zaczął powoli wracać dobry humor. Jak tak dalej pójdzie to przesiedzą tu parę godzin i spokojnie wrócą do domu. Wątpił by ktoś z elegancko ubranych gości chciał tutaj zawitać.
- No to mamy przerwę – uśmiechnął się Mirek. – Co powiesz na mała drzemkę? Cierpię ostatnio na deficyt snu. Ten debil Tom tak mnie denerwuje, że nie mogę potem zmrużyć oka.
- Co ty o tym wiesz?! Jakbyś w łóżku robił za przytulankę i do twoich pleców przyklejało się 80 kg czystego seksu, to ciekawe co byś wtedy powiedział. Ja nie zmrużyłem oka ani na chwilę.
- Aż tak źle? Nie trzeba było tak szaleć za pierwszym razem. Teraz tyłek boli i pokutę trzeba odprawić – zachichotał chłopak patrząc na jego pośladki.
- Zamknij się idioto! – wrzasnął zarumieniony Cindy. – Ciekawe jak będziesz wyglądał, gdy napalony Kaser dobierze się w końcu do ciebie – dorzucił złośliwie.
- I ty się mienisz moim przyjacielem?! Ja ci dam mała gnido! – Mirek rzucił się na Wojtka i zwalili się na klepisko razem ze stertą siana. Spłoszone świnki rozbiegły się na wszystkie strony. Spanikowane zwierzaki wpadły na boczne drzwiczki, które prowadziły na spory wybieg. Wzajemnie się przepychając uciekły na zewnątrz z głośnym kwikiem.
- O kurde, teściowa nas zabije! Tam jest sakramenckie błoto, wczoraj padał deszcz! Pracownicy schroniska pucowali te potworki przez trzy dni, specjalnie na dzisiejszą fetę! – zawołał załamany Wojtek, otrzepując sukienkę z pyłu.
- Dobra,w takim razie trzeba wyłapać te dranie! Chodź – pociągnął Cindy za rękę i na czworakach wyczołgali się przez wąskie przejście. Ogrodzony teren miał chyba z pół hektara. Większość pokrywały głębokie kałuże, pełne paskudnej, śmierdzącej brei. Świnki niestety różami nie pachniały. Pole minowe w porównaniu z tym, to była pestka. Obaj ślizgając się ruszyli niepewnie do przodu.
- Ubrudziłem sukienkę i majtki przykleiły mi się do tyłka – westchnął Wojek.
- Cholerne kozaczki, nie umiem chodzić na obcasach – zawtórował mu Mirek.
***
Aleks właśnie brał relaksującą kąpiel, kiedy zadzwonił telefon. Sięgnął po niego bardzo niechętnie i zerknął na wyświetlacz. Oczywiście Zbych. Chłopcy często zwracali się do niego z jakimiś bzdurami, a to był pierwszy jego wolny dzień od niepamiętnych czasów. Matka zabrała Wojtka, więc mógł się wyluzować. Wiedział, że narzeczony czuł ogromny respekt przed nią i będzie się pilnował. Zapowiadała się spokojna sobota z piwkiem w ręce. Do tego za chwilę miał zacząć się w telewizji ciekawy mecz. Aleks obmył się pośpiesznie, zarzucił na siebie szlafrok i poszedł do salonu. Niestety komórka nie przestawała dzwonić. W końcu niechętnie odebrał.
- Czego znowu?! – warknął groźnie.
- Wiem, że jest weekend, ale to chyba ważne – zaczął niepewnie gangster.
- Jeśli chodzi o jakieś bzdury, to zostanie z ciebie mokra palma! – wrzasnął Aleks, bo zawodnicy wyszli na boisko i właśnie zaczynała się rozgrywka.
- Pani Oliwia przeszła dzisiaj samą siebie. Dziennikarze uwijają się jak w ukropie. Za chwilę aparaty zapalą im się w rękach! Chyba powinieneś to zobaczyć!
- Co może być ciekawego w nudnym bankiecie? Pierwszy raz świnie widzą, czy coś? – zapytał zniecierpliwiony Aleks, ale w głowie zaczynała mu migotać czerwona lampka. – Co robi Wojtek?
- Łapie z tym swoim kumplem zwierzaki i wszyscy polecieli to oglądać. To lepsze niż rodeo – zachichotał Zbych i wyłączył telefon.
- Czekaj… no … - niestety telefon wyraźnie podawał, że abonent był chwilowo niedostępny. Na myśl o Cindy i jego wrodzonym pechu, włosy stanęły mężczyźnie dęba. Ubrał się w ekspresowym tempie i po dziesięciu minutach był już przed bramą. O dziwo, na chodniku minął się z wystrojonym w najlepszy garnitur Tomem.
- A ty gdzie? – warknął na widok jego zadowolonej gęby.
- Na bankiet, twoja matka mnie zaprosiła – rzucił Kaser i wskoczył do swojego samochodu, zanim Aleks zdążył go zatrzymać. Mina starego kumpla była bezcenna. Za żadne skarby nie miał zamiaru opuścić tego cyrku.
- Zatrzymaj się cholerny palancie! – wrzasnął za oddalającym się autem wściekły Mendoza. Musiał wyprzedzić tego drania i dopaść Wojtka zanim narozrabia, o ile już tego nie zrobił. Nie podobał mu się ten szeroki uśmiech Toma. Wyraźnie coś knuł.

***
Tymczasem Mirek z Wojtkiem przeżywali ciężkie chwile. Świnki okazały się szybkie i niesamowicie zwinne. Już po kwadransie cali byli upaprani w błocie. Cieniutkie, wilgotne sukienki przywarły do ich ciał jak druga skóra. W dodatku podniosły się do góry, tak, że widać im było falbaniaste majty. Mokre stały się półprzeźroczyste. Przewrócili się już tyle razy prosto w brązową paćkę, że stracili rachubę.
- Wyglądamy gorzej od nich – zrezygnowany Wojtek wskazał ręką na zwierzaki, zachwycone tą nową zabawą w berka.
- E tam, sprężaj się, bo mamy coraz większą widownię, a zostało jeszcze kilka świnek do złapania – krzyknął speszony Mirek, patrząc na kibicujących im coraz głośniej, roześmianych gości. Cindy, rzucając się na kolejnego zwierzaka, potknął się i wpadł prosto w głęboką kałużę. Zobaczył za ogrodzeniem przerażoną twarz teściowej, a obok niej pana z kamerą na ramieniu.
- Wyłaźcie stamtąd! – dobiegł chłopaka jej krzyk. W tym momencie śliski potworek wymknął mu się z rąk, a on upadł twarzą prosto w kałużę, wypinając do góry okrągły tyłek. Wszyscy zgromadzeni zaczęli entuzjastycznie klaskać.

   Aleks wszedł do schroniska ramię w ramię z Kaserem. Nie miał zamiaru ustąpić mu pola. Zaczął rozglądać się za niepoprawnym narzeczonym. Ze zdziwieniem zauważył prawie pustą salę bankietową. Natomiast z ogrodu dobiegły go przeraźliwe piski i okrzyki.
- Gdzie się wszyscy podziali? – zapytał przechodzącego kelnera.
- Poszli na tyły oglądać jak wyłapują świnki. Podobno niezła zabawa. Szkoda, ze muszę tutaj pilnować drinków, ale jutro pewnie wszystko będzie w telewizji, bo nawet TVN przyjechał – rozgadał się chłopak. Mendozę ogarnęły złe przeczucia , tym bardziej, że Tom posłał mu rozbawione spojrzenie. Pobiegł szybko we wskazanym kierunku. Rzeczywiście wszyscy stali wokół wybiegu i wrzeszcząc, dopingowali kogoś, kogo nie było widać. Aleks podszedł bliżej, obok niego stanął Kaser.
- Och, czy to nie twój Wojtuś tapla się w błocie ze świnkami? Wygląda jak by był nagi! Co za tyłek! – uśmiechnięte usta mężczyzny po prostu się nie zamykały. Patrzył pożądliwie na fantazyjne kokardki na pośladkach chłopaka.
- Jasny gwint, zzabiję go – zdołał wyjąkać wściekły Aleks. Ściągnął marynarkę i ruszył w kierunku bajorka, w którym utknął Cindy.
- Trzeba przyznać, że wy Mendozowie umiecie bawić gości – dolewał oliwy do ognia Tom. Był wniebowzięty, jego plan powiódł się nadzwyczajnie. Dookoła słychać było trzask aparatów fotograficznych. Jutro pupa Wojtka, będzie słynna na całą Polskę. Zemsta jest taka słodka.
    
   Kopciuszek w pewnym momencie poczuł, że podnoszą go czyjeś silne dłonie. Na ramiona narzucono mu marynarkę. Chociaż na niewiele się to zdało, bo i tak długie nogi chłopaka w seksownych, białych kozaczkach były dobrze widoczne. Został wzięty na ręce. Rozległy się brawa i gwizdy publiczności. Podniósł głowę chcąc podziękować za pomoc i napotkał płomienny wzrok Aleksa. Czarne oczy mężczyzny dosłownie świeciły w bladej ze złości twarzy.
- Ach, jja…- pisnął cichutko i ukrył twarz  na piersi mężczyzny. Znieruchomiał i udawał, że go nie ma. Dusza ze strachu powędrowała mu do pięt.
- Lepiej się nie odzywaj! – warknął do niego Mendoza. Gdy przechodził obok Toma, zobaczył jego uśmiechniętą twarz i krew w nim zawrzała.
- Fajne przedstawienie – nie mógł powstrzymać się mężczyzna. Mina byłego kumpla była warta każdych pieniędzy. Zazdrośnie przyciskał do klatki piersiowej swój skarb, starając się zasłonić go przed oczyma gapiów.
- Nie ciesz się debilu, tylko ratuj swojego gosposia – wykrzywił się do niego Mendoza i przyśpieszył kroku. Nie widział już jak mężczyzna rzuca się w stronę wybiegu i jak sarna przeskakuje wysokie ogrodzenie.
Gdy doszli na parking Aleks bezceremonialnie wrzucił Kopciuszka do samochodu. Z satysfakcją zauważył jak wycofał się na drugi koniec siedzenia i skulił w kąciku.
- Ty paskudna, mała cholero, ani na chwilę nie mogę zostawić cię samego! – ryknął na niego, złapał w talii i posadził sobie na kolanach.
- Nnie chciałem – wyszeptał Wojtek i objął go za szyję brudnymi łapkami z miną zbitego szczeniaczka.
- Zwariuję prze ciebie – rozeźlony mężczyzna podniósł go i przełożył sobie przez uda. Zsunął majty i wymierzył piszczącemu chłopakowi kilka solidnych klapsów. Nie było to wcale dobrym pomysłem. Widok zaróżowionych, jędrnych pośladków spowodował natychmiastowe podniesienie ciśnienia w dolnych partiach ciała Aleksa, a że był ostatnio na diecie, nie udało mu się opanować. Kara zupełnie wyleciała mu z głowy. Wojtek właśnie zamykał oczy, oczekując kolejnego razu. Zamiast tego poczuł na zmaltretowanej pupie gorące usta.

  Biedny Mirek został sam na placu boju. Śladem przyjaciela też został pokonany przez jedną ze świnek. Poślizgnął się i upadł na plecy. Nogi rozjechały mu się na boki, a różowa kiecka podjechała aż do pępka. Przeźroczyste majty niewiele pozostawiały wyobraźni. Można było doskonale zobaczyć jego klejnoty rodzinne i płaski, ładnie umięśniony brzuch. Na ten uroczy moment trafił Kaser i poczerwieniał ze złości, słysząc ze wszystkich stron słowa uznania dla wyposażenia, umierającego ze wstydu chłopaka. Na widok szefa i jego bojowej miny miał ochotę zapaść się pod ziemię.
- Chodź - Tom podał mu rękę i pomógł stanąć na nogach. Obciągnął na nim sukienkę, która ledwie zakrywała mu tyłek. Popchnął go w stronę wyjścia z wybiegu. Mirek podreptał za mężczyzną ze spłoszoną miną. Milczenie zazwyczaj gadatliwego Kasera nie wróżyło niczego dobrego. Martwił się też o Wojtka, bo widział wściekły wzrok Mendozy.

16 komentarzy:

  1. Aby przerywać w takim momencie.To po prosty skandal, widzę, że Mendoza nie mógł się oprzeć urokowi chłopaka. Fantastyczny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle rozdziałów miałam w plecy, przez moją nie obecność ta twoim blogu że aż się rzuciłam na monitor komputerka czytając wszystkie rozdziały po kolei. Tyczy się to Cindiego i Narzeczonej. Pisz szybciutko! I oczywiście zgadzam się z przedmówczynią że przerywać w takim momencie skandal;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No błotko wyszło ci wspaniale i Tom ma za swoje chociaż czemu jacyś nadgorliwi gapie nie chcieli im pomóc byłoby jeszcze zabawniej jakby Alex i Tom wpadli na coś takiego.
    Aż się boję o Wojtka chociaż w ostatniego zdania o nim widać że nic mu nie będzie.
    Mirek też ma pecha ale jego pracodawca jak na pracodawce dziwnie się zachowuje... sama nie wiem niby wiadomo że chce go przelecieć ale co mu do tego co on robi w swoim jakby nie było wolnym czasie. Oby ta para zeszła się bez problemów.
    Pewnie afera ze świnkami długo nie ucichnie ale to zabawny wątek i niech trwa.
    Pani Oliwia jednak mogła się powstrzymać ze względu na słabe serce swojego syna. Biedak padnie na zawał przed ślubem i co wtedy?
    A może pokarze się jakiś amator pupy Cindy?
    Rozdział był wspaniały i uśmiałam się bardzo. Dużo dużo weny i chęci ja zawsze ci epopeję pod rozdziałem postaram się naskrobać:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Obożebożebożematulu!!! O.O Co tu się wyprawia? :DD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahaha! genialny rozdział! Już nie mogę się następnego doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. haha ale oni wtopili! Biedny Wojtek! Nie no kara Mendozy najlepsza xD nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ;) Już widzę minę teściowej xD

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie, jaki kabaret !! haha xD
    to był wspaniałe:) W życiu się takj nie uśmiałam, moja wyobraźnia chłopców w tych kieckach i latających po błocie hahah xD
    Jesteś najlepsza;3
    Pisz szybciutko... jak mogłaś skończyć w takim momencie? Gdt Mendoza zabierał się do roboty... no i co zrobi Tom???? Ja chce wiedzieć!!
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  8. co za kabaret xdd
    chyba Cindy będzie miał nagrodę, a nie karę xd
    uhuhu a ciekawe jak sobie Mireczek poradzi ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    rozdział cudowny, kabaret fantastyczny, ach Wojtek i Mireczek zawsze muszą wpaść w kłopoty... Tylko czemu Zbych zamiast pomóc Cindi dzwoni do szefa, och ale Alex wściekły był, chociaż i tak nie mógł się oprzeć urokowi swojego narzeczonego... Och wyobrażam sobie minę Toma jak zobaczył wyłożonego plackiem w tym błocie Mireczka i jak wszyscy mogli go podziwiać, można po części powiedzieć, kto mieczem wojuje, od miecza ginie...., jego plan zemszczenia się na Mendozie powiódł się, ale i sam nim oberwał...
    Weny, mnóstwa weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim momencie?! Wrr
    Najbardziej jestem chyba ciekawa co się z Mireczkiem stanie ;>

    ~Tess

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka informuję na szybciutko o nowej notce u mnie. Serdecznie zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział po prostu cudowny. Bardzo mi się podobał. I jeszcze ta pogoń za świnkami>:)Jestem bardzo ciekawa co bedzie dalej.
    zycze dużo weny.

    Ruda

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie znoszę różowego. To fakt powszechnie znany przez wszystkich, którzy mnie znają. Może jestem zboczona, ale ten strój całkiem mi się podoba. Może sobie taki sprawię na następną zabawę karnawałową? Naturalnie w kolorze czerwonym a nie różowym ;)
    "Obaj siedzieli jak na szpilkach i spoglądali po sobie niepewnie. Poznali już trochę tę wyniosłą damę i wiedzieli, że jest kompletnie nieprzewidywalna. Trzymali w rękach wręczone im poprzedniego dnia paczki z ubraniami."
    Troszkę mi nie pasują te zdania. Myślę, że lepiej by było wspomnieć o paczkach z ubraniami a dopiero potem o nieprzewidywalności pani Oliwii.
    "Pani Mendoza wydała im instrukcje kto za co będzie odpowiedzialny. "
    Myślę, że w tym przypadku bardziej by pasowało stwierdzenie, że Oliwia poinformowała ich za co będą odpowiedzialni, niż wydała instrukcję...
    "wytrzeszczyła ze zdumienia oczy."
    ?!
    "wyszczerzyła się do struchlałych chłopaków."
    ?!
    kochana, błagam cię, miej na uwadze moje nerwy i ogranicz trochę te kolokwializmy na rzecz poprawnej polszczyzny.
    "Chłopcy jak prawdziwi ninja przemknęli korytarzami schroniska do stojącej w ogrodzie szopy."
    Chłopcy, niczym prawdziwi ninja, przemknęli korytarzami schroniska do stojącej w ogrodzie szopy.
    "Pracownicy schroniska pucowali te potworki specjalnie przez trzy dni na dzisiejszą fetę!"
    Pracownicy schroniska pucowali te potworki przez trzy dni, specjalnie na dzisiejszą fetę!
    "- Dobra, to w takim razie trzeba wyłapać te dranie!"
    Albo "dobra", albo "to"
    "Aleks właśnie brał relaksująca kąpiel"
    relaksującą
    "Wiedział, że narzeczony ma czuł ogromny respekt "
    Wykreśl, proszę, "ma". jest tu całkowicie zbędne.
    "Aleks mył się pośpiesznie, w samym szlafroku wyskoczył z wanny i poszedł do salonu."
    Czepiam się, oj czepiam, ale czy Aleks kompał się w szlafroku? "Aleks obmył się pośpiesznie, zarzucił na siebie szlafrok i poszedł do salonu."
    Poza tym, ten akapit jest trochę nielogiczny. Skąd Aleks wiedział kto do niego dzwonił, skoro był w łazience, a telefon zostawił w salonie?
    "- Jeśli jakieś bzdury, to zostanie z ciebie mokra palma!"
    - Jeśli chodzi o jakieś bzdury, to zostanie z ciebie mokra palma!
    "Nie podobał mu się ten szeroki uśmiech Toma. Wyraźnie z czegoś się cieszył."
    Zgrzyta mi coś w drugim zdaniu. Skoro tom się uśmiechał, to fakt, że się z czegoś cieszył jest niejako oczywisty. Może raczej by wspomnieć coś o knuciu?
    "Cindy, rzucając się na kolejnego zwierzaka prosto w głęboką kałużę"
    No to rzucał się na zwierzaka, czy w głęboką kałużę?
    "Szkoda, ze muszę"
    że
    "poczuł, ze podnoszą go"
    że
    W paru miejscach brakuje mi przecinka, lub zamieniłabym go na kropkę, ale przyznam szczerze, że to akurat nie rzuca się zbytnio w oczy. Poza tym nic więcej nie zauważyłam.
    Co do treści rozdziału... Bieganie chłopców za świnkami było całkiem zabawne. Podobnie jak reakcja Mendozy na widok narzeczonego ;) Troszkę żałuję, że nie doczekałam się opisu tego, co nasi chłopcy wyprawiali w samochodzie ;)
    Liczę na to, że w kolejnym rozdziale poczytam trochę na temat Toma i Mirka. Ta para coraz bardziej mi się podoba. Liczę na soczysty opis zazdrości Kasera i jakąś małą całuśną scenkę. Co najmniej całuśną.
    Inna sprawa, to obiecana zemsty Mendozy na siostrach Wojtka... Masz zamiar wrócić do tego wątku?
    Pozdrawiam i czekan na kolejny rozdział,
    Ariana_86

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że cię kocham? Prawdę mówiąc pośmiałam się ze swojej głupoty. Jak mogłam nie zauważyć, że Mendoza kąpie się w szlafroku i w dodatku jest jasnowidzem? Poprawiłam wszystko.
      A dlaczego koleżanka kolokwializmów nie lubi? Miałaś jednak rację, bo w stosunku do damy dziwnie brzmią.

      Usuń
  14. Hejeczka,
    wspaniale, co za podły Tom ale i jego gosposia będzie w telewizji... Mendoza jednak nie potrafił się opanować i dobiera sie do tyłeczka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń