- Kochanie, to nie jest odpowiednie
miejsce – szepnął mu do ucha i wziął na ręce prychającego Cindy,
niezadowolonego, że przerywają mu w takim momencie. – Spokojnie skarbie,
zabiorę cię do siebie. Tam zrobisz ze mną co zechcesz. – Mendoza nigdy tak
szybko nie dotarł do sypialni. Położył swój słodki ciężar na łóżku, nie
odrywając od niego zachwyconego wzroku. Brązowe oczy chłopaka patrzyły na niego
z takim głodem, że jego ciało omal nie zamieniło się w słup ognia. Niecierpliwe,
małe dłonie zaczęły szarpać guziki koszuli, które odpadały jeden po drugim z
cichym trzaskiem. Gorące usta przylgnęły do szyi i obsypały ją drobnymi
pocałunkami.
- Powoli słońce, jak będziesz mnie
tak nakręcał, może źle się to skończyć dla twojego tyłeczka – odezwał się
ochryple mężczyzna i przycisnął smukłe biodra swoimi. Zaczął rozbierać
chłopaka, muskając go czubkami palców. Każdy najdrobniejszy dotyk wzbudzał w
napiętym do granic możliwości ciele tysiące drobnych wibracji. Wojtek pojękiwał
cicho łapiąc gwałtownie oddech. Nawet nie zauważył, kiedy jego ubranie znalazło
się na podłodze. Dopiero zimny prąd powietrza na jego rozgrzanej skórze
odrobinę go otrzeźwił. Łakome wargi Aleksa zaczęły przesuwać się coraz niżej,
wyznaczając zawiłe linie, gdy dotarły do brzucha Cindy pisnął i zawstydzony
zacisnął uda. Mężczyzna podciągnął się do góry i delikatnie go pocałował.
- Nie bój się – zaczął gładzić jego biodra – pozwól mi sprawić
sobie przyjemność. Nie skrzywdzę cię kochanie. – Pod wpływem jego łagodnego
głosu chłopak z powrotem się rozluźnił i pozwolił, by ciepła ręka Aleksa
wsunęła się między jego nogi. Zaczęła ostrożnie gładzić jego penisa od czasu do
czasu trącając sączącą dziurkę. – Chcę cię tam pocałować – odezwał się
aksamitnym głosem i nie czekając na odpowiedź zmieszanego jego oświadczeniem
Wojtka obniżył się i zacisnął usta na jego nabrzmiałym członku.
- Aach..! Oszalałeś?! – krzyknął
zaskoczony Kopciuszek wyginając się w łuk, ale już po chwili jego mózg zamienił
się w papkę pod wpływem nowych doznań. Otoczyło go wilgotne gorąco i cała krew
odpłynęła w te rejony, całkowicie pozbawiając go rozumu. Mógł już tylko czuć.
Instynktownie rozłożył szeroko nogi chcąc ułatwić narzeczonemu dostęp.
Wystarczyło kilka ruchów i wytrysnął prosto w usta mężczyzny, który natychmiast
wszystko połknął, oblizując się pożądliwie. Wojtek krzycząc opadł na poduszki
obezwładniony siłą pierwszego w swoim życiu orgazmu. Aleks uśmiechnął się do
niego i przytulił tyłem do siebie. Pozwolił mu na moment odpocząć. Głaskał
spocone plecy kochanka szepcząc mu do ucha słodkie głupstwa. Korzystając z jego
niemocy rozebrał się szybko i ponownie przylgnął do Wojtka swoim muskularnym,
nagim ciałem. Sprytnie manewrując wsunął kolano między jego nogi i potarł nadal
chętnego do zabawy członka i napięte jądra.
- Mendoza, co ci znowu chodzi po
głowie? – wymamrotał niewyraźnie.
- Wiesz, ty już upuściłeś trochę
pary, ale ja nadal jestem twardy jak skała – wziął jego małą dłoń i zacisnął na
swoim wielkim, bordowym od napływającej krwi członku.
- Zaraz, zaraz! – Wojtek odwrócił się
do niego twarzą i niepewnie spojrzał w dół. Jego oczy przybrały rozmiary
spodków. – Ty chyba nie masz zamiaru włożyć we mnie czegoś takiego?!
- Nie bądź niemądry, dobrze wiesz, że
mięśnie w tym miejscu są bardzo rozciągliwe – Aleks przesunął rękę i ostrożnie
pogładził zaciśniętą dziurkę chłopaka.
- Może są, ale na pewno nie aż tak! –
Cindy szarpnął się do tyłu z zamiarem ucieczki. Mężczyzna złapał go za
podbródek i odwrócił jego twarz do siebie. Spojrzał mu głęboko w oczy, starając
się przekazać mu w ten sposób wszystko co do niego czuje. Czarne źrenice wdarły
się aż na samo dno duszy Wojtka i spowodowały, że zadrżała z radości.
- Kocham cię, ale nie jestem pewien
czy odwzajemniasz moją miłość – odezwał się czule i przytulił go do siebie.
- Też cię kocham – wyszeptał
nieśmiało.
- W takim razie zaufaj mi, oddaj mi
wszystko co masz, a ja się tym zaopiekuję – dobiegł go namiętny głos Mendozy. Wojtek
uśmiechnął się słodko do niego i poddał mu się całkowicie. Ulegle pozwolił
przekręcić się na brzuch. Wypiął do góry krągłe pośladki i z satysfakcją
usłyszał pełny zachwytu pomruk mężczyzny. Do jego nozdrzy doszedł zapach jakiegoś
egzotycznego olejku. Silne dłonie zaczęły go masować zaczynając od obojczyków.
W ślad za nimi ruszył ciekawski język, zataczał kółeczka smakując miękkiej jak
atłas skóry. Aleks powoli opuszczał się coraz niżej. Z ogromną przyjemnością
słuchał pełnych pożądania pisków i posapywań narzeczonego. Wreszcie jego niecierpliwe
dłonie objęły pośladki i szeroko je rozchyliły. Ruchliwy organ zaczął badać
delikatnie drgającą z podniecenia dziurkę.
- Ooch, zabijesz mnie – zaskomlał
Wojtek i wygiął się w łuk. Aleks złapał jego penisa u nasady stanowczym ruchem,
nie pozwalając mu dojść.
- O nie, masz tym razem zaczekać na
mnie! – warknął do niego i ukąsił go w pośladek.
- Cholera! Jesteś potworem! – jęknął
głośno Cindy, któremu od tego ugryzienia pociemniało w oczach.
- Spokojnie – Mendoza włożył mu do
środka pierwszy palec. Ostrożnie rozpychał mięśnie zginając go i prostując.
Wreszcie natrafił na splot wrażliwych nerwów i podrażnił je z psotnym
uśmiechem.
- O kurwa! – zawył chłopak, a
wszystkie galaktyki zatańczyły mu przed oczami. -Weź mnie w końcu, bo mnie tu
szlag trafi! – Wypiął tyłek najmocniej jak potrafił, by doznać jeszcze więcej
tego rozkosznego czegoś.
- Powoli, mamy dużo czasu – odezwał
się złośliwie mężczyzna, sam z wielkim trudem nad sobą panując. Dołożył kolejne
palce, poszerzając wąskie wejście. – Kochanie, rozluźnij się i nabierz
powietrza – zabrał dłoń i zastąpił ją swoim rozgrzanym do czerwoności
członkiem. Pchnął mocno od razu zanurzając się po same jądra.
- Aach..! – krzyknął Wojtek, a z oczu
pociekły mu łzy, mocząc poduszkę. – Boli!
- Już dobrze – Mendoza był napięty
jak struna i ledwo co powstrzymał się od dalszych ruchów. Wsunął dłoń między
drżące uda i zaczął łagodnie pieścić członka chłopaka. Raz po raz naciskał
wrażliwe miejsce znajdujące się tuż za jądrami. Gdy podniecony partner zaczął
kręcić niecierpliwie biodrami i poruszył się na próbę.
- Zrób to – usłyszał nieśmiałą
prośbę. Przestał się więc wahać i powoli zaczął przyspieszać rytm. Zmieniał
kąty uderzeń aż natrafił na prostatę. Skowyt jaki wyrwał z gardła kochanka z
pewnością postawił na nogi cały dom. Mrucząc z przyjemności zagłębiał się coraz
bardziej w tą oszałamiającą ciasnotę. Czuł jak wszystkie komórki w jego ciele
zaczynają drgać. Wreszcie targnął nim spazm spełnienia, a chłopak natychmiast
do niego dołączył, zaciskając mocno mięśnie na jego penisie i wrzeszcząc z
całych sił. Potężny orgazm przetoczył się przez ich ciała jak spieniona fala. Obaj
osunęli się na pościel i wtulili w swoje ramiona.
- Mam wrażenie, że umarłem – wymamrotał
po chwili Wojtek.
- No coś ty, dopiero zaczęliśmy. To
była pierwsza runda – Aleks cmoknął go w nos i zacisnął poufale palce na jego
pośladkach. Jego oczy zalśniły pożądliwie.
- Żartujesz prawda? – zapytał
niepewnie Cindy.
- W żadnym wypadku – ukąsił go w kark
i włożył mu język do ucha.
- Moja dupa nie jest z żelaza. Nie
wytrzyma takiego tempa. Ty chyba jesteś kosmitą – mruknął do niego chłopak,
usiłując umknąć przed jego rękami.
Kochali się jeszcze wiele razy.
Wypróbowali chyba wszystkie nadające się do tego miejsca w sypialni i łazience.
Wojtek nigdy by wcześniej nie pomyślał, że można to robić na tyle różnych
sposobów. Legendy krążące o Mendozie okazały się prawdziwe. Miał niespożyte
siły i niesamowity temperament. Wystarczało mu kilka minut odpoczynku i był
gotowy do następnej akcji. Tyłek Kopciuszka okazał się niezwykle wytrzymały, a
jego drobne ciało wprost nienasycone. Wciąż chciało jeszcze, mimo, że było już
na granicy wyczerpania. Nad ranem obaj mężczyźni zasnęli kamiennym snem. Żaden
nie był już w stanie ruszyć nawet najmniejszym palcem.
***
Mirek przyszedł na uniwerek bardzo
wcześnie i o razu udał się na salę, w której miały odbyć się zajęcia. Zajął
najlepsze dwa miejsca z samego tyłu. Dzisiaj miał być test, a on miał w głowie
kompletną pustkę. Nie znosił fizyki ze względu na wykładowcę, który był znanym
na uczelni homofonem. Miał z nim niejedno starcie. Ostatnio zaczął też czepiać
się Wojtka. Widocznie ktoś mu doniósł, że tez jest gejem. Niestety prze ostatni
tydzień zamiast kuć, biegał za swoim niewiernym kochankiem. Wiedział, że go
zdradza, ale musiał mieć na to konkretny dowód, by rzucić mu go w twarz. Nie
chciał by potem ten palant biegał po kampusie i robił za ofiarę, żaląc się
wszystkim jakim, to jest zimnym draniem bez serca. W końcu udało mu się go
dopaść, jak obściskiwał się z jakąś nową zdobyczą. Cyknął im kilka fotek, które
pokazał mu na najbliższym spotkaniu, po czym wyszedł nawet nie oglądając się za
sobą. Skutek tego był taki, że nic nie umiał. Czekał więc na Wojtka, mając
nadzieję coś od niego odpisać. Piekiełko owszem przyszedł, ale wyglądał jakby
ktoś przeciągnął go przez siedem piekieł. Blady, z błędnym wzrokiem targał ze
sobą wielki, puchaty sweter. Poskładał go ładnie w kosteczkę i rzucił na
krzesło, po czym usiadł na nim cicho postękując i moszcząc się jak kwoka na
grzędzie. Następnie oparł głowę na blacie i przymknął oczy.
- Bądź dobrym kumplem i
obudź mnie – wymamrotał pod nosem.
- Chłopie co ci się
stało? Gdzieś ty tak zabalował? A może Mendoza cię w końcu dopadł? Krążą o nim
prawdziwe legendy – zapytał zaciekawiony Mirek.
- Odczep się bałwanie! –
mruknął zmieszany Cindy, a jego twarz zapłonęła jak słońce na zachodzie.
Postawił kołnierz od koszulki chcąc ukryć liczne malinki widoczne na jego szyi.
- Wpadłeś w jego szpony
co? – roześmiał się na cały głos niepoprawny kumpel. – Zabrakło wam żelu? –
zerknął wymownie na tyłek chłopaka. – To może nie wystarczyć, trzeba było
przynieść podusię.
- Oż, ty…! – Wojtek
rzucił w niego podręcznikiem. Zaczęli się przepychać i szturchać jak dzieci.
Zajęci swoją małą sprzeczką nie zauważyli, że w sali zrobiło się cicho.
- O, moi ulubieni
studenci od rana dobrze się bawią, jak miło – usłyszeli dobrze im znany,
znienawidzony głos. – Mam nadzieję, że wyjdziecie stąd w równie dobrych
humorach – dorzucił złośliwie, kładąc przed nimi karteczki z testem.
- Jeny! – jęknęli obaj
zgodnie na widok zawiłych zadań i nieznanych im wzorów. Wyglądało to równie
zrozumiale co język kosmitów.
- Coś nie tak? – odezwał
się zgryźliwie profesor. – Myślę, że panowie minęli się z powołaniem i
zabierają tylko tlen na sali innym studentom, którzy naprawdę chcą się uczyć.
Pan – odwrócił się do Wojtka – powinien się lepiej zająć organizowaniem przyjęć
dla wielkiej, międzynarodowej rodziny swojego narzeczonego. A pan – odwrócił
się do Mirka – zacząłby wreszcie pracować zgodnie ze swoim powołaniem. Zamiast
uganiać się po kampusie za facetami i tracić czas, należałoby otworzyć własny
interes. Wtedy sami do pana przyjdą i jeszcze dobrze zapłacą … - nie zdążył
dokończyć, bo dwie pięści wystrzeliły do przody i zaliczyły bliskie spotkanie z
jego szczęką. Rozległ się nieprzyjemny chrzęst złamanej kości. Mężczyzna z
pewnością nie spodziewał się ataku. Nie zdążył się nawet zasłonić. Poleciał
gwałtownie do tyłu, ale na szczęście czyjeś litościwe ręce podtrzymały go i nie
uderzył głową o posadzkę.
Dla obu winowajców cała
sprawa zakończyła się oczywiście na znajomym komisariacie. Po spisaniu
protokółu i wpłaceniu kaucji odebrała ich stamtąd zdenerwowana pani Oliwia.
Chłopcy ze skruszonymi minami podreptali za nią do samochodu nie śmiejąc nawet
spojrzeć na rozgniewaną kobietę.
- Przepraszam, ale to nie
nasza wina. Zostaliśmy sprowokowani – próbował tłumaczyć się Wojtek.
- Lepiej siedź cicho!
Jesteście idiotami, jak was wkurzył trzeba było dorwać go w ciemnym zaułku i
tam spuścić mu łomot! Wy oczywiście musieliście strugać bohaterów i dać mu w
pysk przy całej klasie! Teraz ma przynajmniej ze dwudziestu świadków i na pewno
zażąda odszkodowania. Nie mam też pojęcia jak sprawić, by was nie wyrzucili z
uczelni – warczała na nich pani Oliwia, a jej wzrok dosłownie przeszywał ich na
wylot.
- Ale mamo.. – podjął
Cindy.
- Ty mi tu nie mamuj. Nic
ci nie pomoże podlizywanie. Wiesz co ja musiałam wysłuchać od tej wypudrowanej
policjantki?! Podobno moja rodzina, to bajoro pełne mętnej wody, w której
pływają sami dewianci – o tobie mowa – i kryminaliści – to o Aleksie. Jednym
słowem jesteśmy wrzodem na dupie społeczeństwa! – wrzasnęła mu do ucha.
Podskoczył omal nie wybijając dziury głową w suficie samochodu. - Dopadnę tę
zdzirę i wypruję jej flaki – mruknęła do siebie.
- Lepiej nie, bo może nam
zabraknąć forsy na te wszystkie kaucje - wyrwało się niepotrzebnie Mirkowi.
- O to się nie bój
smarkaczu! Już ja wam wybiję z tych pustych makówek – stuknęła ich głowami, aż
zadudniło – ochotę na durne wyskoki. Będziecie musieli ciężko odpracować każdą
złotówkę, jaką na was wydałam. Wczasy się skończyły zrobię z was prawdziwych
mężczyzn choćby miało was to zabić!
***
Mirek wrócił do domu w paskudnym
nastroju. W ciągu ostatnich kilku dni zaliczył same klęski. Rozstał się z
chłopakiem, którego naprawdę polubił. Świetnie się dogadywali, miło spędzali
razem czas i z początku miał nawet nadzieję na poważniejszy związek. Po raz
kolejny strasznie się zawiódł. Wiedział, że wina leży też po jego stronie. Nie
potrafił się otworzyć przed nikim, ani do końca zaangażować. Westchnął ciężko i
wszedł pod prysznic. W dodatku cała ta sprawa z fizykiem. Miał cichą nadzieję,
że matce Mendozy uda się jakoś wszystko wyciszyć i nie zostaną wyrzuceni.
Ledwie zdążył się ubrać rozległ się oczywiście dzwonek. Kaser ostatnio dawał mu
popalić. Ręka nadal go bolała i nudził się przeokropnie. Nie mógł pracować,
więc wyżywał się na gosposiu. Łaził za nim krok w krok, plątając się pod nogami
i przeszkadzając w obowiązkach. W dodatku jego długie łapy były dosłownie
wszędzie. Dotykał go niby przypadkiem, gdzie tylko mógł dosięgnąć.
Mirek z markotną miną udał się do
szefa i przez kilka godzin znosił cierpliwie jego zachowanie. Zależało mu na
pracy, więc starał się zachować spokój, mając nadzieję, że Tomowi się to po
prostu znudzi lub przygrucha sobie inną ofiarę. Chłopak podenerwowany swoimi
problemami ledwo nad sobą panował. Wypełniał kolejne polecenia zaciskając zęby.
Kaser natomiast bawił się wyśmienicie.
Uwielbiał patrzyć jak gospoś czerwieni się i umyka zmieszany jak najdalej od
niego. Lubił się z nim drażnić i patrzeć w iskrzące się ze złości zielone oczy.
Balansował na krawędzi, starając się nie przekroczyć granicy. Miał coraz
większą ochotę dobrać się do Mirka i zobaczyć jak się wije pod nim z pożądania.
Nie mógł zapomnieć wyrazu jego twarzy, kiedy kochał się z tamtym chłopakiem.
Chciał sprawdzić czy jemu też uda się wydobyć z niego tyle emocji, doprowadzić
do tego, by przestał się całkowicie kontrolować.
W pewnym momencie duża dłoń zacisnęła
się na udzie Mirka. To przelało czarę goryczy i mężczyzna wybuchnął z siłą
wulkanu. Pchnął, nie spodziewającego się takiej reakcji Kasera, na stojące za
nim niskie biureczko. Stanął między jego udami i spojrzał mu prosto w błękitne
oczy, teraz rozszerzone ze zdumienia.
- Zabieraj łapy cholerny zboku! –
wrzasnął na szefa, tracąc nad sobą panowanie.
- Ale masz temperamencik. Nie zgrywaj
takiego niedostępnego. Chodźmy do łóżka – ty się wyładujesz, a ja odrobinę
zabawię, bo inaczej zdechnę tutaj z nudów - uśmiechnął się do niego bezczelnie
Tom i powędrował wzrokiem poniżej jego pasa.
- Chcesz się pieprzyć? Proszę bardzo!
Wypinaj dupę! Przelecę cię tak, że na zawsze mnie zapamiętasz! A jak będziesz
przekonywująco jęczał, to może zrobię to nawet dwa razy! – Mirek pochylił się i
ugryzł go brutalnie w usta. Po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju,
trzasnąwszy mocno drzwiami.
Tymczasem Kaser siedział jeszcze
przez chwilę, bezwiednie dotykając poranionych warg. Jeszcze nikt nigdy nie
próbował się dobierać do jego tyłka. W swoim środowisku miał paskudną opinię i
większość osób po prostu się go bała. Żaden z jego kochanków nawet nie śmiał
wystąpić z taką propozycją. A tu proszę, zwykły gospoś chce go przelecieć na
jego własnym biurku. Jakoś to nie mogło mu się zmieścić w głowie. Burzyło
całkowicie budowany latami światopogląd. Wyszedł z gabinetu i zatrzymał pod
drzwiami do sypialni Mirka.
- Jeszcze zobaczymy kto kogo będzie
miał! – mruknął do siebie.
***
Pani Oliwia dotrzymała
słowa i już następnego dnia rano wezwała chłopców do siebie. Usiedli na kanapie
w salonie i zastanawiali się co też wymyśliła ta niebezpieczna kobieta. Na
pewno nie było to dla nich nic dobrego, sądząc po szelmowskim uśmieszku jaki
błąkał się po jej twarzy. Zarówno Mirek jak i Wojtek mieli złe przeczucia.
- Panowie znalazłam dla
was zajęcie. Jutro mi pomożecie przeprowadzeniu akcji charytatywnej. Ludzie są
okropnie nieodpowiedzialni. Przez ostatnie dwa lata była moda na świnki -
miniaturki. Teraz trendy się zmieniły i mnóstwo tych biednych stworzeń zalega w
schronisku. Musimy zdobyć sporo pieniędzy, aby zapewnić im godne warunki do
życia. Może uda się nawet oddać w dobre ręce część tych kudłatych brzydali.
Obsługa będzie nosić specjalne stroje. – Podała im paczki z ubraniami. Chłopcy
ukłonili się grzecznie i wyszli z niepewnymi minami.
- Myślisz, że tak łatwo
uda nam się wykpić? – zapytał podejrzliwie Mirek.
- Mam nadzieję. Chociaż
znając teściową, coś mi tu nie gra. Chętnie poświecę jeden dzień, żeby tylko
przestała się czepiać i patrzeć na mnie z tą wyniosła miną.
- Masz rację brachu.
Jutro akcja świnka. Muszę powiedzieć szefowi, że mnie nie będzie. Nie wiem
tylko jak zareaguje, bo się trochę posprzeczaliśmy – westchnął ciężko chłopak.
- Zrobił ci coś? –
zapytał zaniepokojony Wojtek. -Ten stary zboczeniec jest do wszystkiego zdolny.
- Właściwie, to chyba
mamy remis – odparł nieco zmieszany Mirek. – To ja już pójdę – podniósł się i
ruszył szybkim krokiem do drzwi. Chciał za wszelką cenę uniknąć wypytywania
kumpla, który znał go jak własną kieszeń. Na pewno coś by mu się wymknęło, a
potem spaliłby się ze wstydu. Na dziedzińcu odetchnął z ulgą. Tym razem się
udało, ale wiedział doskonale, że Wojtek jest bardzo spostrzegawczy. Długo nie
uda mu się go zwodzić.
Cindy patrzył zamyślony
za umykającym w popłochu przyjacielem. Najwyraźniej u sąsiadów działo się coś
ciekawego, a ten drań nie chciał mu niczego zdradzić. Na szczęście chłopak nie
był zbyt dyskretny i nie umiał przed nim utrzymać tajemnicy dłużej niż przez
jeden dzień. Prędzej czy później dopadnie go i wydusi prawdę. Zemsta na Tomie
może poczekać na stosowną okazję. Nie chciał by przyjacielowi coś się stało.
Miał ciężkie życie i on nie miał zamiaru pozwolić, żeby znowu spotkało go
jakieś nieszczęście. Kaser był łajdakiem, ale bardzo doświadczonym, czarującym
i inteligentnym. Jeśli zagnie parol na Mireczka, to nie wiadomo co z tego
wyniknie.
***
Sex wyszedł ci po mistrzowsku. Na prawdę namiętny i bardzo intensywny to mi się podoba:) Tylko że Wojtek tak jakoś szybko się poddał i rano nic nie powiedzaił po pierwszy razie... Nie lubie tego proferorka bo o on sobie myśli że kim nieby jest:( Mireczek też nie ma lekko i Tom jego mi w sumie nie żal. Mam nadzieje że nie tylko bawi się z gosposiem bo mu nudno. Niech zawalczy jak tak bardzo chce. Pani Olivia ją bardzo lubie i ma fajny pomysł tylko gdzie wtedy był narzeczony najpierw mówi że kocha bierze do łóżka a później znika.... Alex do boju bo Wojtuś sobie znów coś pomyśli.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało i z untnsknieniem czekam na to co będzie dalej. Weny i chęci:)
Uwielbiam twoje opowiadania, zawsze w nich dzieje się coś ciekawego i niezwykłego, że ,,umieram'' z zadowolenia. Oby tak dalej
OdpowiedzUsuńuuuaaa *_* po ciężkim tygodniu jestem w końcu w niebie... wybacz, że nie napiszę dużo ale zasypiam nad klawiaturą i to dosłownie.. to było wspaniałe..
OdpowiedzUsuńaww sex był.. o Boższzz ;3 mistrzostwo :)
Ciekawi mi jakie stroje dostali od matki Aleksa xD Na pewno im się to nie spodoba xD haha
A Tomek niech walczy ^^ Bardzo dobrze!! Niech wie, że to nie on tu rządzi :)
Twoja Maru;3
Przepraszam za długie niekomentowanie. Rozdział cudny, czysty sex. Wojtek wytrwały skoro udało mu się przeżyć maraton z tym napaleńcem Mendozą. Mireczek też pięknie załatwił pracodawce. Gdy napisałaś o strojach wyobraziłam sobie Wojtusia w takim słodziasznym i kusym stroju świnki xD Weny życzę
OdpowiedzUsuńsex *.* to było mrrrauśne ^^
OdpowiedzUsuńdo do Mireczka.. to wiem jak to jest nie umieć się tak otworzyć przed człowiekiem itp itd.. borykałam się z tym z dwoma ostatnimi chłopakami, jednak teraz jestem w happy związku, więc myślę, że i on da radę :D
Bardzo ciekawy rozdział. Mega mnie się podobał. Sex? O jezu. cudo ;) Coś czuję, że Mirek z Tomem stworzyliby malowniczy związek... :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział. ;)
Mam nadzieję, że mi to wybaczysz, ale nie mam dzisiaj siły na wypisywanie wyłapanych błędów. Napomknę tylko o dwóch rzeczach, które po prostu rzucają się w oczy.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, w środkowej części rozdziału masz nadprogramowe odstępy, których szczerze nie znoszę. Głównie dlatego, że mam zwyczaj kopiowania lubianych opowiadań i przerabiania ich na mBooki, by zawsze mieć je przy sobie i zająć czas czymś przyjemnym, gdy np. czekam na autobus ;)
Druga sprawa, popraw mnie jeśli się mylę, ale czy przypadkiem pierwszego orgazmu Wojtek nie "zawdzięcza" Tomowi i jego masażowi?
Co do treści... Cóż, jestem zachwycona tym, że Mendozie wreszcie udało się dobrać do tyłeczka Wojtusia :D Przyznam szczerze, że trochę mu zazdroszczę...
Co do nauczyciela... Cóż, ja jestem osobą dość porywczą i pyskatą, więc zapewne bym mu nie przyłożyła, ale gwarantuję, że słyszano by mnie z dużej odległości. No i nie zawahałabym się udać ze skargą na jego zachowanie do władz uczelni.
A jak już jesteśmy przy tym homofobie... Nie sądzisz, że mogłoby być ciekawie gdyby Cindy poskarżył się narzeczonemu a ten stanął w obronie jego honoru? Już sobie wyobrażam jak Aleks nasyła na niego Heńka i Krzycha...
Pani Oliwia... Uwielbiam ją. I to jej "Dopadnę tę zdzirę i wypruję jej flaki"... Co prawda trochę nie pasuje do takiej damy jak ona, ale i tak kocham ten tekst.
No i dochodzimy do Mireczka i Toma. Naprawdę jestem ciekawa kto komu dobierze się do tyłka. Zwłaszcza, że (jeśli dobrze zrozumiałam) do tej pory obaj dominowali nad partnerami. Myślę, że ciekawie by było, gdyby w tym układzie nie było podziału na seme i uke.
Czekam (nie) cierpliwie na kolejne rozdziały,
Ariana_86
P.S. Komentarz do "Narzeczonej dla czarta napiszę gdy tylko skończę pracować nad listą Snarry, którą obiecałam przygotować.
Nie wiem co się stało, ale nie mogę naprawić tych odstępów. U mnie w projekcie ich nie ma, a na blogu są i nie chcą zniknąć.
UsuńCóż, zdarza się. nie wiem jak ciebie, ale mnie pociesza to, że zawsze mogło być gorzej. Widziałaś co się dzieje na blogach onetu? Tam dopiero jest masakrycznie.
UsuńAriana_86
Witam,
OdpowiedzUsuńoch, jaki gorący rozdział, no tak Mendoza ma niespożyte siły, i w końcu dobrał się do tyłeczka Cindi... Mireczek wspaniale załatwił swojego pracodawcę.. Mam dziwne przeczucia, co do pomysłu matki Alexa, coś czuję, że chłopaki nie będą zadowoleni. Ciekawe czy Alex wie o tym co się stało na uczelni, powinien jakoś zareagować, tak jak Krzych i Heniek.... Czekam z niecierpliwością na następny rozdział...
Weny, multum weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
świetny rozdział i Wojtuś w końcu stracił cnotę kurcze teraz czekać tydzień na następnym to będzie tortura porównywalna z kara Aleksa dla Wojtka
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zycze duzo wenny BAY BAY
Twoje opowiadania czytam już od jakichś 3 miesięcy, ale dopiero teraz zdobyłam się na komentarz. I jeśli mam być szczera, to nawet nie wiem co napisać. Wiem tylko tyle, że Twoje tworki są przezabawne i zawsze świetnie się przy nich zapomnieć po naprawdę paskudnym i nudnym dniu :) Bardzo się cieszę, że trafiłam na ten blog.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, jak zwykle mistrzowski! Ten seks...
Fajnie by było więcej poczytać o Mireczku i Tomie xD To może być świetna para...
~Tess
Jestem strasznie ciekawa co wymyśliła pani Oliwia dla chłopaków? A za razem ciekawi mnie jak obaj sobie poradzą ze swoimi problemami.
OdpowiedzUsuńżycze dużo weny.
Ruda
Nie rozumiem... przecież on doszedł przez masaż Toma, dlaczego w takim razie napisałaś, że to był jego pierwszy w życiu orgazm? Może źle zrozumiałam...
OdpowiedzUsuńNadal mnie bohaterowie wkurzają. A Aleks to miękka faja.
w sensie w tym rozdziale*
UsuńJest malutki błąd,bądź niedopatrzenie:
OdpowiedzUsuńA mianowicie chodzi o kolor oczu Wojtka.
Nagle zrobiły się brązowe.
Masz rację skleroza autorki.
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, sex taki namiętny, och Mendoza to naprawdę, ale czemu to nie on pojechał na komisariat po swojego narzeczonego no i chwila ale i są świadkowie jak profesorek ich obrażał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka