Aleks miał przed samym nosem wszystko co najlepsze, czyli
goły tyłek Wojtka. Kusząco wypięty, wprost zapraszał, aby zatopić w nim zęby.
Aksamitna skóra smakowała wspaniałe. Mężczyzna pomrukiwał z zachwytu, lizał ją i
kąsał, zagłębiając ciekawski język raz po raz w szparę między pośladkami.
Chłopak wił się pod nim jak wąż. Nie mógł się zdecydować czy ma uciekać z łap
tego drania, czy też zostać i poddać się jego oszałamiającym pieszczotom.
Samochód był co prawda przedzielony grubą szybą, ale kierowca nie był jednak
głuchy. Na pewno słyszał wydobywające się z jego ust żenujące dźwięki. Nagle
auto zahamowało i obaj polecieli do przodu. Cindi z piskiem wylądował na
podłodze, u stóp Mendozy.
- Przepraszam, nic ci się nie stało? – Aleks pomógł mu
wstać. Zmieszany chłopak podciągnął obcisłe majty, co wcale nie było takie łatwe,
zważywszy na spory problem między nogami. Mężczyzna widząc jego nieporadność,
odsunął drobne dłonie i delikatnie zawiązał nieposłuszne wstążeczki.
- Uff…- sapnął chłopak i zaczerwienił się gwałtownie, kiedy dotknął
jego sterczącego penisa. Wdrapał się narzeczonemu z powrotem na kolana. Objął
go rękami i nogami, ukrył rozpaloną buzię na muskularnej piersi.
- Wojtek, jesteśmy przed domem – spróbował go oderwać od
siebie Mendoza, ale mały kleszcz trzymał się niezwykle mocno. Nie miał wyjścia
i wysiadł z przyklejonym do siebie Cindy, który ocierał się o niego
sugestywnie, doprowadzając jego krew do wrzenia. – Cholera, wykończysz mnie –
zatoczył się lekko na schodach. Wszedł do salonu i oparł swój słodki ciężar o
ścianę. Chłopak niepewnie stanął na drżących nogach. Szybko oddychał, oczy miał
zamknięte. Ciemne rumieńce i zaciśnięte mocno uda wyraźnie wskazywały na to, co
przeżywa. Aleks jak przez mgłę pomyślał, że powinni iść do sypialni. Nie
mógł jednak oderwać od niego wzroku. Chwycił małą dłoń, ale został stanowczo
pchnięty w dół i posłusznie opadł na kolana.
- Proszę, zrób coś – jęknął cicho Wojtek. Czuł gorący
oddech blisko swojego penisa i był bliski szaleństwa z pożądania. Mendoza nie
dał sobie tego drugi raz powtarzać. Sprawnie opuścił w dół falbaniaste majteczki i zadarł do góry różową spódniczkę.
- Och…- westchnął na widok prężącego się przed nim dumnie, sączącego członka. Natychmiast się nim zajął z wielką starannością. Objął go u nasady jedną ręką, a
drugą zacisnął na jędrnych pośladkach. Polizał łakomie małą dziurkę i wziął głęboko
do gardła bordowego od nabiegającej krwi penisa. Ssał go i lizał
jednocześnie, wyrywając z ust Cindy coraz głośniejsze, ochrypłe okrzyki
rozkoszy. Poczuł jak smukłe palce wbijają się w jego czuprynę i przyciągają go jeszcze
bliżej.
***
Tymczasem w domu Piekiełków, siostry
Wojtka siedziały przed telewizorem oniemiałe z wrażenia. Właśnie oglądały Regionalne Wiadomości z Małopolski. Obszerna relacja na żywo, poświęcona była akcji
charytatywnej zorganizowanej na rzecz schroniska przez panią Oliwię. Oczywiście
dostały na nią zaproszenia, ale nie poszły, ponieważ nie znosiły tych bogatych
snobów, którzy tłumnie tam przybyli. Były bardzo zaskoczone kiedy pod sam
koniec programu zobaczyły swojego brata i jego głupiego kumpla taplającego się w błocie ze świnkami. W dodatku ubranych w nieprzyzwoite, kuse sukienki, które więcej
odkrywały niż zakrywały. Nie mogły uwierzyć, że taka dama jak matka Aleksa, pozwoliła na coś takiego.
- Powiedz, że to mi się śni! –
pisnęła Magda, złapała się za głowę i zaczęła szarpać jasne włosy.
- Też widzisz Wojtka przebranego jak
panienka z pornosów klasy S? – zawtórowała jej Olga. - Jasny gwint! – jęknęła
na widok ich małego braciszka, wypinającego ozdobiony czerwonymi kokardkami
tyłek wprost do kamery.
- Idziemy tam! Nie pozwolimy na
szarganie naszego nazwiska! – zerwała się blondynka. – Mówiłam ci już na początku,
że ci Mendozowie, to sami zboczeńcy! Trzeba stamtąd zabrać małego, zanim go
całkiem zdeprawują. – Obie ruszyły do drzwi, zabierając po drodze śrutówkę dziadka. Wsiadły do samochodu i już po
dwudziestu minutach były pod drzwiami willi Aleksa. Ochroniarze doskonale znali siostry i wpuścili je do domu nie robiąc żadnych problemów. Trochę zaskoczyła ich broń w rękach dziewcząt, ale
doszli do wniosku, że to przecież tylko taki straszak na gołębie. Piekiełkówny
weszły do środka, w holu nikogo nie było.
- Chyba jeszcze nie wrócili –
odezwała się Magda.
- Poczekajmy w salonie – Olga otworzyła
drzwi i po kilku krokach stanęła bez ruchu, łapiąc powietrze jak wyciągnięty z
wody karp. Scena rozgrywająca się przed nią
zamieniła biedną dziewczynę w przysłowiowy słup soli. Jej niewinny braciszek stał
pod ścianą z szeroko rozstawionymi nogami i opuszczonymi damskimi majtkami. Jęczał
słodko za każdym razem, gdy Aleks wsuwał go głębiej w swoje usta. Ochoczo
poruszał biodrami i ulegle poddawał się pieszczotom zboczonego drania.
- Ja pier… - kwiknęła dziewczyna i
złapała się za serce. Na ten dźwięk Cindy otworzył zamglone oczy, które zrobiły
się okrągłe jak spodki, na widok siostry, wpatrującej się w niego jak
zahipnotyzowany królik. W tym momencie Aleks przygryzł lekko jego nabrzmiałego
penisa i chłopak doszedł z głośnym okrzykiem, padając prosto w jego ramiona.
- Jasny gw….! – usłyszeli głos Magdy
i jednocześnie rozległ się strzał. Trzymała w trzęsącej się dłoni odbezpieczoną
strzelbę, która teraz wypaliła, potrącona przypadkowo palcem zszokowanej
dziewczyny. Pocisk wbił się w ścianę, tuż koło głowy Mendozy. Przestraszony mężczyzna zerwał się i zasłonił sobą
narzeczonego.
- Co wy tu do cholery robicie?!
Planujecie zamach?! – wrzasnął wściekle, a w jego ciemnych oczach pojawiła żądza
mordu. – Nikt was kurwa nie nauczył pukać do cudzego domu?! – Olga ocknęła się jako pierwsza,
złapała oszołomioną Magdę za rękę i pociągła ją do drzwi. Wybiegły z willi jak oszalałe i zatrzymały się dopiero za bramą, zupełnie zapomniały o zostawionym
na podjeździe samochodzie.
- Myślisz, że nas zabije? – zapytała blondynka
jak tylko złapała oddech.
- Masz rację, na pewno będzie chciał się
nas pozbyć. Może powinnyśmy się gdzieś ukryć? To było straszne! Jak on
śmiał tknąć nasze maleństwo?! Jeszcze nie są po ślubie! – złapała się
za zarumienione policzki.
- Taa… - potwierdziła Magda, równie
czerwona jak siostra.
***
Mirek z Kaserem dojechali do willi w
zupełnym milczeniu, ale chłopak dobrze widział jak szef zaciskał całą drogę
pięści, aż pobielały mu kostki. Sam był ogromnie zawstydzony i zdenerwowany
całą sytuacją. Nie miał pojęcia jak ze zwykłego polowania na świnki mogło
powstać takie zamieszanie. Chyba pech przyjaciela przeniósł się teraz na niego.
Zerknął na siedzącego obok niego w samochodzie mężczyznę i aż się wzdrygnął na
widok jego ponurej, zaciętej miny. Gdy tylko znaleźli się za progiem domu Tom
wystrzelił z siłą huraganu.
- Jak mogłeś tarzać się ze świniami, ubrany niczym zwykła dziwka?! – ryknął, kompletnie nad sobą nie
panując. – Rozłożyłeś nogi przed połową Krakowa! – pchnął, nieco wystraszonego
jego wybuchem chłopaka, na znajdującą się w holu kanapę. – Wszyscy moi znajomi, będą mnie
teraz wytykać palcami, idioto!
- A co im się tak nie podobało? –
wrzasnął rozgniewany jego słowami Mirek. – Moje nogi, czy to co pomiędzy nimi?!
- To może mi powiesz ile bierzesz,
jak mnie przyciśnie, to nie będę musiał nawet wychodzić z domu – warknął Kaser i
chwycił go za ramiona. Potrząsnął nim jak szmacianą lalką.
- Ty bezmózgie yeti – chłopak bez
namysłu uderzył go dłonią w twarz, zostawiając czerwony, pięciopalczasty ślad.
Chłopak w pierwszym momencie był tak
zaskoczony, że nawet nie próbował się bronić przed tym niespodziewanym najazdem.
Facet w jednej chwili wyzwał go od kurew, a w drugiej całował jakby od tego
zależało jego życie. Prosił się o szybką śmierć. Mirek zacisnął zęby na wydatnej
wardze napastnika, kiedy tylko poczuł, jak ramiona wokół niego się rozluźniają,
wyrwał się i uciekł do swojego pokoju. Zamknął się na klucz i bez sił opadł na
materac. W sumie, to nie miał pojęcia co o tym zajściu myśleć. Szef nie wiadomo dlaczego
najpierw zachował się jak dżentelmen i zabrał go z tego przeklętego wybiegu, potem
wpadł w dziki szał, a następnie o mało nie przeleciał.
- Faceci to samo zło, szczególnie ci
przystojni i bogaci, którzy myślą, że są pępkiem świata. Ciekawe czy jutro będę
miał jeszcze pracę – Chłopak wstał z łóżka. Całkowicie zapomniał jak wygląda.
Na pościeli została brązowa plama z błota.
***
Wieczorem, już leżąc w łóżku, obaj
oglądali z niesmakiem Wiadomości w telewizji. Wojtek na widok swojego tyłka
odzianego w białe, przeźroczyste majty z falbanami głucho jęknął i schował
twarz na piersi narzeczonego.
- Masz może jakąś posiadłość w
Afryce, gdzie nie ma prądu? – wymamrotał w jego piżamę. – Nie idę jutro na
uczelnię, zabiją mnie śmiechem!
- Głuptas – Aleks przytulił go i
pogłaskał czule po głowie. – Za kilka dni zapomną, bo w gazetach pojawią się
nowe sensacje. – Pocałował go w czubek zadartego nosa.
- Na uniwerku może tak, ale moje
siostry będą mi to wypominać do końca życia. Widziałeś ich miny?
- Po tym jak się spuściłeś czy przed?
– rzucił rozbawiony jego rozterkami mężczyzna. Uwielbiał się droczyć z Cindy,
tak łatwo dawał się wyprowadzić z równowagi. Z ogromną przyjemnością obserwował
emocje na zarumienionej z gniewu buzi.
- Jesteś wredny, przecież byłeś tyłem
do nich. Nie mogłeś ich zobaczyć przed – odezwał się zmieszany Wojtek. Przed oczami natychmiast mu stanął jednoznaczny obrazek.
- Tym razem miara się przebrała.
Nauczę te małe jędze odrobiny kultury - mruknął i zaczął bawić się guzikami od
piżamy chłopaka. Zręczne palce szybko się z nimi uporały. Nareszcie mógł
dosięgnąć gładkiej skóry na jego piersi.
- Chyba nie masz zamiaru skrzywdzić
moich sióstr? – zapytał odrobinę zaniepokojony Cindy. Zadrżał kiedy ciepła ręka
dotarła do jego sutka.
- Nie za bardzo – uśmiechnął się drapieżnie
i pochylił, by zacisnąć delikatnie zęby na nabrzmiały gruzełku.
***
Następnego dnia po południu siostry
Piekiełko zorientowały się, że mają prawie pustą lodówkę. Wcześniej tego nie
zauważyły, bo kompletnie pochłonęło je odgadywanie planów podstępnego Mendozy.
Doszły do wniosku, że ten paskudny łajdak coś knuje. Kilkakrotnie zauważyły, że
są dyskretnie obserwowane. Nie miały jednak wyjścia, jeśli nie chciały skonać z
głodu musiały zrobić zakupy. Z początku Olga miała zamiar iść sama, ale jak
zwykle rozsądna Magda przekonała ją, że
to niemądre posunięcie. Supermarket był po drugiej stronie ulicy. Ubrane w obszerne kurtki z
kapturami wyszły z domu. Miały nadzieję, że uda im się jakoś niepostrzeżenie
przemknąć. Nic bardziej błędnego. Ledwie wyszły za bramkę swojego ogrodu, obok nich, z piskiem opon zatrzymał się samochód z zaciemnionymi szybami.
Wyskoczyło z niego czterech zamaskowanych drabów. Złapali klnące na czym świat
stoi kobiety i wepchnęli je do auta. Zatrzasnęli za nimi drzwi. Wystraszone
dziewczęta oddzielone były od swoich porywaczy kuloodporną szybą. Słychać było
przez nią całkiem nieźle toczącą się dyskusję.
- Wiesz, te laski są całkiem niezłe.
Może zamiast je zabijać, sprzedajmy je handlarzom.
- Ty to masz głowę stary. Będziemy
mieć podwójny zysk.
- Głąby, to nie takie proste. Trzeba
by je gdzieś przechować przez jakiś czas.
- Ja mam kuzynkę w burdelu, chętnie
weźmie takie cizie. Zanim zorganizujemy przerzut przez granicę zdążą trochę dla
nas zarobić. – Przerażone dziewczyny spojrzały po sobie. Złapały się za ręce, by
dodać sobie otuchy. Nie zauważyły, jak przez otwór w suficie został wtłoczony gaz.
Po chwili już spały, nie wiedząc co się dookoła nich dzieje.
Obudziły się z piskiem i gwałtownie usiadły.
Leżały na wielkim łożu z baldachimem nakrytym szkarłatną pościelą. Za zakratowanymi
oknami było zupełnie ciemno. Straciły poczucie czasu. Nie wiedziały ile tu już
przebywają, czy to jeszcze ten sam dzień, czy może następny.
- Musimy jakoś stąd uciec –
wyszeptała Magda. – Jak nas wywiozą, to już nigdy możemy Polski nie zobaczyć.
- To chyba będzie dość trudne. Na pewno
Mendoza ich na nas nasłał – odezwała się drżącym głosem Olga.
- No nie wiem, wątpię żeby zdobył się
na coś tak drastycznego. Jest jednak naszym szwagrem – odwróciła głowę, bo
usłyszała zgrzyt otwieranego zamka. W drzwiach pojawiły się trzy wysokie
kobiety. Jedna z nich chwyciła za rękę Magdę i postawiła ją na nogi. Wyróżniała
się urodą wśród swoich towarzyszek. Miała długie, czarne włosy i figurę klepsydry
za jaką większość dziewcząt dałaby się pokrajać. Ujęła przestraszoną blondynkę
za brodę i odwróciła jej buzię do siebie.
- Milusia, tą zajmę się osobiście. Wyszkolę tak, że będzie godna króla – zmierzyła ją taksującym wzrokiem od stóp do głów
i oblizała pełne usta. Czarne oczy w jasnej twarzy, o pięknej kremowej cerze błyszczały jak dwa rozżarzone węgielki.
- Zabieraj te łapy wredna małpo! –
warknęła Magda i z całej siły stanęła jej na nogę.
- Uwielbiam takie dzikie kotki –
uśmiechnęła się do niej drapieżnie i objęła struchlałą dziewczynę w talii. –
Nauczę cię posłuszeństwa skarbie – dotknęła wymownie bicza i poufale klepnęła
ją w tyłek.