Aleks długo
się zastanawiał jak powinna wyglądać idealna randka. Doszedł do wniosku, że
najlepsze są stare wypróbowane sposoby. Zamówił więc kolację przy świecach w
najlepszej karczmie w Zakopanem, wynajął apartament dla nowożeńców na cały
weekend i zorganizował kilka miejscowych atrakcji jak przelot nad górami,
zwiedzanie jaskiń, pieczenie barana itp. Planowali wyjechać późnym popołudniem. Nie
mieli zbyt daleko, raptem około stu kilometrów kiepskich polskich dróg.
Mendoza obliczył, że zajmie im to około dwóch godzin. W piątek rano wszystko już
było dopięte na ostatni guzik, walizki spakowane, a porządny terenowy samochód
stał przed domem.
Gdy Wojtek
wrócił z uczelni szybko się przebrał i ruszyli. Ogromnie się cieszył na tą
wycieczkę tylko we dwoje. W willi zawsze kręciło się koło nich mnóstwo ludzi.
Teraz będą mieć czas tylko dla siebie. Chłopak postanowił sobie, że będzie się
zachowywał bardzo grzecznie i nie drażnił niczym narzeczonego. Dość długo
siedział spokojnie słuchając muzyki i oglądając piękne krajobrazy za oknem. W
końcu mu się to jednak znudziło i zaczął zagadywać Aleksa.
- Daleko
jeszcze? – pytał co chwilę, kręcąc się przy tym na siedzeniu jak małe,
nadpobudliwe dziecko. – Strasznie się wleczesz.
- Będziemy
za pół godziny. Nie widzisz, że droga jest kiepska, w dodatku chociaż to już
marzec nasypało po kolana śniegu – tłumaczył cierpliwie mężczyzna, który za
punkt honoru postanowił sobie nie dać się wyprowadzić z równowagi.
- To może
pojedziemy na kulig? Widziałem kiedyś w telewizji i wyglądało to na fajną zabawę –
podskakiwał na fotelu podekscytowany Cindy. – Daleko jeszcze?
- Spokojnie,
to tylko dwadzieścia kilometrów – westchnął ciężko Mendoza i zacisnął ręce na
kierownicy. – Co jest takiego wspaniałego w wywracaniu się po śniegu?! – Na to
oświadczenie mina Cindy nieco zrzedła, ale po minucie jego usta znowu rozciągły
się w szerokim uśmiechu.
- Łatwo się
denerwujesz, jeszcze wpadniemy do jakiegoś rowu – paplał jak nakręcony. – Ten
kierowca, pan Józek, jeździ o wiele lepiej od ciebie.
- Nie martw
się, za kółkiem potrafię się opanować w każdej sytuacji – wzniósł oczy do nieba
Mendoza. Zaczął liczyć barany i zastanawiać się, jak będzie wyglądało jego
dalsze życie z tym nieznośnym wiercipiętą. Jeśli uda mu się z nim zestarzeć, to
na pewno mimo wykonywanej
przez siebie profesji, zapewni sobie miejsce w najwyższym anielskim chórze.
- Jesteś pewny, że w każdej? – oczy chłopaka błysnęły przekornie i zaczęły błądzić po
szerokiej klatce mężczyzny i apetycznym kawałku śniadej skóry, który można było
dostrzec w rozpiętej koszuli. - Założymy się? Jeśli wygram zabierzesz mnie na
kulig!
- No dobra –
przytaknął mężczyzna dla świętego spokoju. Ledwo to powiedział, natychmiast tego
pożałował. Wojtek przysunął się do niego, a drobna ręka zaczęła wędrować wzdłuż
jego uda.
- Patrz na
drogę kochanie – zachichotał i zaczął umiejętnie ugniatać spięty mięsień.
Czegoś się jednak od tego erotomana nauczył i teraz zamierzał to wykorzystać do
własnych celów.
- Hm…-
mruknął tylko w odpowiedzi Aleks, myśląc gorączkowo, gdzie tu jest najbliższa
pomoc drogowa. Nie miał pojęcia jak się wplątał w tą podniecającą, znaczy się
tfu…, niebezpieczną sytuację.Wszystko
było dobrze dopóki ten drań nie odpiął sprytnie zamka i nie zagłębił dłoni w
jego bieliźnie. Zwinne paluszki spacerowały tam i powrotem po jego penisie,
który z sekundy na sekundę zwiększał swoją objętość. – O..oszalałeś? – jęknął i
zwolnił. Droga przed nim zaczęła zasnuwać się mgłą. Opary miały dziwny, lekko
różowy kolor. Wojtek obserwował jego coraz czerwieńsze policzki z ogromną satysfakcją.
Czuł, że wygrana była blisko. Zacisnął rękę i przyśpieszył ruchy. Druga
powędrowała w górę i potarła stwardniały sutek.
- Daleko
jeszcze? – wymruczał mu do ucha niskim, seksownym głosem. Złapał
zębami za małżowinę i lekko pociągnął, po czym włożył
mu ciepły, wilgotny języczek do środka.
- Aa… ach! -
Aleksowi to zupełnie wystarczyło do osiągnięcia orgazmu. Mgła z różowej stała
się czerwona, a na spodniach pojawiła się zawstydzająca, mokra plama. Kierownica w jego ręku
drgnęła, nacisnął desperacko hamulce. Samochód niestety wpadł w poślizg i
oczywiście wylądowali w przydrożnym rowie. . –
Cholera, wróciłem do czasów licealnych! Wojtek, ja cię normalnie zabiję!
Zrobiłeś to specjalnie mała gnido! – Otwarł drzwiczki i wysiadł,
chcąc ocenić uszkodzenie. Pod nogami coś chrupnęło. Lód się
załamał i znalazł się po kolana w lodowatej wodzie. – Niech to szlag!
- Nie
gorączkuj się tak, wsiadaj do środka. Zaraz dam ci coś do przebrania - Wojtek
otworzył bagażnik, pogrzebał w walizce i przyniósł mężczyźnie suche ubranie. –
Proszę, tylko mi się nie przezięb, bo z randki nici – zrobił niewinną minkę. – Pomóc ci
w ubieraniu? – przybliżył do Aleksa zarumienioną od mrozu twarz.
- A kysz
siło nieczysta! – machnął na niego ręką. – Poszukaj lepiej numeru do pomocy
drogowej. Zajmij te łapki czymś
pożytecznym, bo jeszcze znowu jakąś katastrofę
spowodujesz.
Po dwóch godzinach znaleźli się w pobliskiej gazdówce, wylewnie witani przez właścicielkę. Kobieta widząc jak są zmarznięci od razu zaprowadziła ich do pokoju i poczęstowała grzańcem.
Po dwóch godzinach znaleźli się w pobliskiej gazdówce, wylewnie witani przez właścicielkę. Kobieta widząc jak są zmarznięci od razu zaprowadziła ich do pokoju i poczęstowała grzańcem.
-
Rozdziejcie się, za dwie godziny będzie jadło – uśmiechnęła się do nich i wyszła
z pokoju furkocząc szeroką spódnicą. Ledwie się
za nią zamknęły drzwi, Mendoza zrzucił kurtkę, wyciągnął nowe ubranko z walizy i
ruszył do łazienki.
- Z.. zamarzam.
A to wszystko przez ciebie – zadzwonił zębami. – Odpracujesz to – pogroził Wojtkowi,
który przezornie trzymał się od niego z daleka. W wyznaczonym czasie obaj
zeszli na kolację. Gospodyni naprawdę się postarała i stół był suto zastawiony.
Gulasz z baraniny, zapiekane oscypki w sosie borówkowym, chlebek chrzanowy, swojskie
masełko wabiły wzrok i kusiły swoim zapachem.
- Pyszności
– Wojtek od razu naładował pełną buzię i mamrotał z trudem wyrazy zachwytu
skierowane do gaździny. Napychał się, jakby co najmniej przez tydzień był trzymany w
zamknięciu i głodzony. Zadowolona kobieta nakładała mu kolejne porcje.
Nagle spojrzał na Aleksa z błyskiem w oku. Szeroki uśmiech wykwitł na jego
buzi. – Wygrałem zakład! Jutro jedziemy
na kulig!
- No nie
wiem, jestem zmęczony, przemarznięty, bolą mnie wszystkie mięśnie. Chyba
nic z tego – zaczął zastanawiać się ze zbolałą miną Mendoza i skulił się, jakby miał dreszcze.
- Mocie tu
olejek sosnowy z dodatkiem imbiru. Trzeba się tym porządnie natrzeć, to żadna
choroba was nie dopadnie – gospodyni postawiła przed mężczyzną małą buteleczkę.
– Tylko dokładnie, każdziutkie miejsce – mrugnęła do niego porozumiewawczo.
- Postaram
się, ale to raczej niewykonalne – mężczyzna podniósł się i ruszył na pięterko.
Szedł powoli lekko utykając, jakby miał co najmniej osiemdziesiąt lat. Cindy przez chwilę przyglądał mu się podejrzliwie, miał dziwne wrażenie, że narzeczony
stara się nim jakoś manipulować. Postanowił zostać jeszcze trochę na dole i porozmawiać z gospodynią. Nie miał zamiaru dać się wciągnąć w tę grę. Długo
jednak nie wytrzymał. Po kilku minutach niespokojnego kręcenia się na krześle
pobiegł na górę. Kobieta popatrzyła za nim rozbawiona.
- Aleks, dobrze
się czujesz? – krzyknął od progu. Mężczyzna leżał na łóżku w samym ręczniku z
wypiętym do góry tyłkiem. Oglądał jakiś program w telewizji. – Pewnie się potłukłeś
podczas tego wypadku – stwierdził Wojtek ze skruchą. – Posmarować cię?
- Nie
przejmuj się, potem zrobię to sam. Niepotrzebnie się ubrudzisz – rozległ się
chłodny głos Mendozy. – Musiałbyś się rozebrać.
- Zaczekaj
chwilę – chłopak szybko zrzucił ubranie i został w samych bokserkach. Miał
wyrzuty sumienia. Najwyraźniej narzeczony solidnie się uderzył i nie chciał się
do tego przyznać. Postanowił mu to wynagrodzić. Wziął do ręki olejek, który
pachniał bardzo przyjemnie sosnowym lasem. Usiadł na udach mężczyzny i
pocałował go czule w kark. – Przepraszam, znowu wszystko zepsułem – zaczął powoli
wcierać miksturę, ostrożnie masując spięte mięśnie. Posuwał się w dół poprzez
ramiona, łopatki na wąską talię, skóra pod jego dłońmi była ciepła i gładka. Gdy
dotarł do bioder Aleks mruczał już jak kot, rozkoszując się każdą sekundą tego
przyjemnego masażu. Cindy zsunął się niżej i tyle samo uwagi poświęcił łydkom,
udom i zgrabnym pośladkom. Hm… no może niezupełnie. Jędrne półkule przykuły
jego uwagę na naprawdę długi czas. – Odwróć się – polecił, po czym wstał na moment,
chcąc trochę ochłonąć. W pokoju zrobiło się niesamowicie duszno i gorąco.
- Skoro już
zacząłeś, to chyba mnie tak nie zostawisz? – zapytał Aleks ochrypłym,
wibrującym głosem. Wojtek
zaczerwienił się pod jego intensywnym spojrzeniem i posłusznie usiadł mu z
powrotem na nogach. Coś jednak przeszkadzało mu się wygodnie usadowić. Pod
ręcznikiem rysowało się spore wzniesienie. Właściwie można było powiedzieć, że
to już Mount Everest.
- Ale… -
zaczął niepewnie mocno zmieszany.
- Pozwól, że
teraz ja zajmę się tobą – Mendoza objął go w smukłej talii i przyciągnął do siebie. Wziął z jego ręki olejek i
zaczął nim nacierać leżącego na jego piersi chłopaka. – To ci nie będzie
potrzebne – zdjął z niego bokserki. – Jesteś taki piękny – wyszeptał do jego
ucha. Duże dłonie zaczęły intensywnie pieścić plecy i pośladki coraz głośniej wzdychającego
Kopciuszka.
- Ale to ja
miałem ci pomóc… – odezwał się niepewnie i spojrzał prosto w gorejące źrenice
narzeczonego. Gwałtownie się zarumienił, bo poczuł jak jego palce zaczynają się
zagłębiać w szparze między pośladkami. Jeden z nich zataczał kółeczka
wokół drżącej z niecierpliwości dziurki. – Oo… och… - Nie potrafił odwrócić wzroku, jego usta rozchyliły
się i zaczęły wydawać cichutkie jęki. Zielone oczy Aleksa uwięziły go i nie
chciały puścić. Niecierpliwie pokręcił biodrami.
- Chcesz
mnie poczuć głęboko w środku? – zapytał niskim, aksamitnym głosem Aleks, a
Wojtek omal nie doszedł na jego brzuch.
- Przestań
tyle gadać – warknął i wpił się w jego usta. Wszędobylski języczek od razu
rozpoczął swoje harce.
- Dobrze, już
dobrze – roześmiał się Mendoza, widząc jego desperację. – Zajmę się tobą tak
jak lubisz – przekręcił ich, tak że smukłe ciało znalazło się pod nim.
Ani na moment nie przerwał kontaktu wzrokowego. Pogładził
czule drżące uda, które Wojtek natychmiast dla niego ulegle rozsunął. Ułożył się między nimi wygodnie. Podniósł
wysoko jego nogi i zarzucił sobie na ramiona. – Kocham cię – zaczął wsuwać się
do ciasnego wnętrza. – Mój mały… słodki… diabełku… - zagłębił się po sam trzon
i zaczął rytmicznie poruszać.
Gdy
następnego ranka Wojtek się obudził zawstydzony stwierdził, że cały leży na
Aleksie, a ich nogi są ściśle ze sobą splątane. Było mu jednak tak dobrze i
ciepło, że wcale nie miał ochoty się ruszać. Zamruczał tylko cicho i potarł
policzkiem o muskularną pierś.
- Dzień
dobry – usłyszał, a silne ramiona natychmiast się wokół niego zamknęły.
Podniósł głowę i zobaczył zamyślone spojrzenie narzeczonego. Najwyraźniej
intensywnie się nad czymś zastanawiał. Zmarszczka między jego brwiami odrobinę
zaniepokoiła Cindy. Czyżby nadal się na niego gniewał za ten wypadek?
-
Przepraszam za wczoraj, chyba zepsułem twoje randkowe plany – przytulił się do
niego.
- Wyjdziesz
za mnie? – usłyszał niespodziewanie w odpowiedzi.
- Przecież
już jesteśmy zaręczeni – Zaskoczony tym pytaniem Wojtek usiadł na łóżku. Nie miał
pojęcia co znowu strzeliło do głowy Mendozie.
- Tak
naprawdę – mężczyzna zajął miejsce naprzeciwko niego i spojrzał mu głęboko w oczy.
Musiał wyczytać tam coś bardzo miłego, bo się uśmiechnął – W ciągu tygodnia
weźmiemy ślub, a potem pojedziemy na długie wakacje.
- Ale ja mam
szkołę… ty pracę… Trzeba to jakoś zaplanować... chyba…- odezwał się niepewnie.
- Nie
kochasz mnie! Uwiodłeś, a teraz się wykręcasz! – padło twarde oskarżenie.
- Jestem
nieznośny, pechowy, sprawiam mnóstwo kłopotów – wyrecytował jak litanię Cindy.
– Szybko pożałujesz swojej decyzji.
- Ale masz
najpiękniejszy tyłeczek na świecie i dla niego gotów jestem na wszystko! –
odparł poważnie Aleks, a jego oczy pełne były radosnych iskierek.
- Ty
kretynie! – wrzasnął Wojtek i rzucił się na niego uzbrojony w poduszkę. –
Chcesz powiedzieć, że właśnie oświadczyłeś się mojej dupie?!
Końcówka całkiem rozwaliła:) Rozdział na prawdę świetny chociaż bałam się, że Wojtuś jednak całkiem wyprowadzi Alexa z równowagi i nic z tego nie wyjdzie. Ale obaj się postarali i było pięknie. Na prawdę jestem ciekawa czy Mendoza do końca wytrzyma z Cindy przecież on i te jego przypadki doprowadzą go do białej gorączki. Ale ma racje mimo wszystko warto go przy sobie zatrzymać. Jazda do Zakopanego pierwsza klasa:) Jestem ciekawa czy oni wezmą ten ślub tak szybko:)
OdpowiedzUsuńZ utęsknieniem czekam na nowy rozdział. Dużo weny i chęci:)
Swietny rozdział. Końcówka Boska. Widać, że Aleks musi kochać tego diabła xD bo Cindy jest mega kłopotliwy xD
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do The Versatile Blogger :3
OdpowiedzUsuńhttp://im-not-strong-enough-to-stay-away.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger.html
Ha ha ha. Cóż, dla takiego tyłeczka warto. Widzę, że wyjazd już na początku jest udany. Oczywiście kopciuszek nie byłby sobą jakby nie narozrabiał
OdpowiedzUsuńNo cóż w końcu Cindy uczy się od najlepszych xD
OdpowiedzUsuńA poza tym Mendoza też umie nim ładnie manipulować xD
Wspaniały rozdział, i to "Kocham Cię" awwww <3
Pięknie.... pisz dalej pisz pisz pisz ^^ Czekam z niecierpliwością...
Twoja Maru ;3
Porządne brawa dla oświadczyn dupy Wojtka & Mendozy. Ten to wie jak załagodzić sytuację - ja na miejscu Wojtka najpierw bym mu przemalowała facjatę a potem zabawiła w pielęgniarkę XP Ale wracając do komentarza... rozdział świetny, pikantny i idealny na przekąskę. Mam nadzieję że wena cię nie opuści i szybko zobaczymy kontynuację.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Andromeda
To się nazywa wygrać zakład ;P Cindy powoli zamienia się w Mendozę, ciekawe co na ślub powiedzą jego siostry. Zastanawiam się czy się ucieszą czy znowu będą chciały zrobić coś Aleksowi. Na końcu padłam. Ciekawe co Aleks mu odpowie xD
OdpowiedzUsuńKochana jesteś niesamowitą :***
OdpowiedzUsuńUwaga Spam za który bardzo przepraszam. Jeśli uważasz że historia jest dla ciebie nieodpowiednia po prostu go usuń nie obrażając tym samej autorki.
OdpowiedzUsuń„Dekalog uczuć” to niezwykła historia opowiadająca o miłości między dwoma całkiem różnymi mężczyznami.
Każdy z nich ma swój własny cel i marzenia.
Z pozoru nic ich nie łączy
Sebastian Masters to twardo stąpający po ziemi mężczyzna z własnymi marzeniami, a Deacon Sanders jest zdolnym tancerzem dającym się ponieść własnym marzeniom.
Jednak los pokazuje, że nie można walczyć z przeznaczeniem, które potrafi zmienić całkowicie rzeczywistość.
Gdy spotykają się ponownie po latach będą musieli wyjaśnić między sobą wiele rzeczy i na nowo odbudować relacje.
Czy można wyprzeć się samego siebie aby udowodnić, że jest się kimś całkiem innym?
Czy miłość ma jakieś szansę w twardym męskim myśleniu?
Zapraszam do zapoznania się z nową historią.
Na adres: http://dekalog-uczuc.blogspot.com
autorka:
w wolnej chwili mam zamiar zająć się opowiadaniem.
zainteresowałas mnie.
Chyba nie zauważyłaś, że u mnie do tego rodzaju ogłoszeń jest założony specjalny blog reklamowy. Mogłaś też zapytać poprzez GG. Jest na belce po prawej stronie - http://listaopowiadanyaoi.blogspot.com/
UsuńWitam, witam,
OdpowiedzUsuńAlex wymyślił wspaniały sposób na spędzenie trochę czasu sam na sam z Wojtusiem;] jazda do zakopanego pierwsza klasa, no i cóż Alex nie potrafi się opanować w każdej sytuacji, w zasadzie żadnej kiedy na horyzoncie pojawia się Cindi... Końcówka jest powalająca... No, no Alex oświadczył się tyłkowi Wojtka, ciekawe co powiedzą an ślub jego siostry...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Alex się tak starał, a Wojtuś jak zawsze musiał wpaść na jakiś głupiutki pomysł. Było jasne, że taki samiec alfa to się nie opanuje przy nim. Z Cindy to się niezły agent robi, chyba zaraził się od narzeczonego erotamaństwem ;P
OdpowiedzUsuńAle oświadczyny pierwsza klasa! A jakie oryginalne! No cóż, włąściwie tyłek Wojtusia też podobno jest pierwsza klasa, więc wszystko w porządku :)
Też bym chciała taką historyjkę przeżyć. I w podobny sposób odnaleźć miłość i w końcu się zakochać. Ale powiem że bohaterowie tego opowiadania są chyba najbardziej zboczeni z tych wszystkich twoich opowiadań. Ale skoro tak ich do siebie ciągnie to jestem szczęśliwa że mam dostarczoną dawkę yaoi XD
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Awards. Cóż śmieszna zabawa, po więcej informacji zapraszam na mojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, skleroza ze mnie i zapomniałam skomentować ten rozdział. No ale, lepiej późno niż wcale, więc jestem ;)
OdpowiedzUsuńRozdział był sympatyczny. Trochę jestem rozczarowana tym, że Aleks sięgnął po "stare wypróbowane sposoby". Szkoda, że nie postarał się o coś wyjątkowego dla narzeczonego.
Podobało mi się też to, w jaki sposób Wojtek skłonił Mendozę do zabrania go na kulig. Co prawda sposób ten nie jest zbyt oryginalny (natknęłam się już kilka razy na podobny wątek), ale i tak nieźle go przedstawiłaś.
Mam mieszane uczucia jeśli chodzi o oświadczyny. Z jednej strony cieszy mnie to, że Mendoza zdecydował się całkowicie z własnej woli na ponowne oświadczyny, z drugiej jednak rozczarowuje podany przez niego powód. Co nie zmienia faktu, że było to dość zabawne ;)
No i na koniec kilka uwag technicznych:
"Zakopanym"
Nie jestem pewna, ale czy nie powinno być "Zakopanem"?
"Mieli wyjechać późnym popołudniem. Nie mieli zbyt daleko"
Wiesz, trochę mi te powtórki nie pasują. Może zamienić pierwsze "mieli" na "planowali" czy jakoś tak?
"Nie mieli zbyt daleko, to tylko około stu kilometrów kiepskich polskich dróg. "
Nie mieli zbyt daleko, raptem około stu kilometrów kiepskich polskich dróg.
"pytał co chwilę, kręcił się przy tym na siedzeniu jak małe, nadpobudliwe dziecko."
pytał co chwilę, kręcąc się przy tym na siedzeniu jak małe, nadpobudliwe dziecko.
"Nie widzisz, że droga jest kiepska w dodatku, chociaż to już marzec nasypało po kolana śniegu"
Przecinek przed "w dodatku". Jego brak byłby zrozumiały, gdyby zdanie brzmiało na przykład tak: "Nie widzisz, że droga jest kiepska w dodatku oblodzona"
"który za punkt honoru postanowił sobie nie dać się wyprowadzić z równowagi."
postanowił? "który postawił sobie za punkt honoru nie dać się wyprowadzić z równowagi"
"Widziałem kiedyś w telewizji i wyglądało na fajną zabawę"
Widziałem kiedyś w telewizji i wyglądało to na fajną zabawę
'Co jest takiego wspaniałego w wywracaniu się po śniegu?"
?!
"W każdej, jesteś pewny?"
Jesteś pewny, że w każdej?
"nacisną desperacko hamulce"
nacisnął
" i wyszła z pokoju zamiatając szeroką spódnicą."
Co zamiatając?
"Wojtek od razu napakował pełną buzię"
Napakował? A może "zapchał buzię do pełna" czy coś takiego?
"Chyba nic tego"
Chyba nic z tego
"Cindy na chwilę przyglądał mu się podejrzliwie"
przez chwilę
"poświęcił łydką"
łydkom
"polecił, wstał na moment, chcąc trochę ochłonąć."
polecił, po czym wstał na moment, chcąc trochę ochłonąć.
"Mont Everest."
Mount Everest
Pozdrawiam,
Ariana_86
Poprawiłam wszystko. Słowa oświadczyn były oczywiście żartem i Wojtek go doskonale zrozumiał. W innym wypadku nie skończyło by się na okładaniu poduszką.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och Wojtuś takie akcje biedny Mendoza chociaż... no ale potem to taki wstydliwy... ojć zmendoza tyłkowi się oświadczasz...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka