Mirek spał
bardzo niespokojnie. Całą noc śniły mu się jakieś koszmary. Bał się, że w
każdej chwili może wejść do jego pokoju wściekły Tom i wyrzucić go na ulicę. Zajęcia na uczelni
mieli od ósmej rano. Ubrał się, spakował najpotrzebniejsze rzeczy do małego
plecaka, porwał jakiegoś banana z kuchni i włączył komórkę. Liczba wiadomości
na wyświetlaczu go przeraziła. Było ich tam ponad pięćset. Włączył laptopa.
Skrzynka elektroniczna nie chciała się otworzyć, wyładowana po brzegi e-mailami. Po cichu otworzył drzwi. Nie miał najmniejszej ochoty na następne starcie. Bacznie się rozejrzał, by nie natknąć się na szefa. Na palcach przebiegł korytarz i ruszył do domu Wojtka.
Cindy z
narzeczonym siedzieli właśnie przy śniadaniu. Mendoza na jego widok natychmiast
zmarszczył gniewnie czarne brwi. W innym wypadku, Mirek by na pewno uciekł, ale
teraz musieli razem z przyjacielem stawić czoło licznym problemom. Dzisiejszy dzień na
uczelni zapowiadał się jako jedna, wielka katastrofa.
- A ty tu po
co? Znowu chcesz wciągnąć Wojtka w jakieś błoto? - Warknął na niego Aleks.
- Zawsze
chodzimy razem do szkoły – odpowiedział ugodowo Mirek, zastanawiając się ile
może przy tym facecie powiedzieć.
- Więc
lepiej przestańcie! Zawsze, kiedy jesteście w duecie wpadacie po uszy w
kłopoty. Mam wrażenie, że macie na spółkę pół mózgu.
- Ej, nie
przesadzaj! – wymamrotał Cindy z buzią pełną racuszków. Wyglądał zupełnie jak
mały chomik. Na ustach miał cukier puder, a włosy niesamowicie rozczochrane, opadające
na plecy dzikim gąszczem kasztanowych loków. Wyglądał tak uroczo, że mężczyzna
nie mógł się powstrzymać, nachylił się i zlizał słodki lukier z jego warg.
Wojtek zarumienił się, nie spodziewając się takiego ataku, a Mirkowi oczy omal
nie wypadły z orbit.
- Przestańcie się przy mnie
obśliniać, to ohydne! Lepiej włącz telefon i zobacz co się dzieje! – zwrócił się
do na wpół leżącego w ramionach narzeczonego, rozanielonego Wojtka
- Dobrze, już dobrze, aleś ty się
marudny z rana zrobił. Ten celibat ci nie służy – Cindy usiadł grzecznie na
krześle i wystawił do przyjaciela język. Gdy jednak zerknął na swoją komórkę
natychmiast się zachmurzył. – Czy oni powariowali? Sesja się zbliża wielkimi
krokami, a te bałwany interesują się moim tyłkiem? Co za hołota! – Burczał pod
nosem, przeglądając wiadomości. Jedne głupsze od drugich. Zaczął czytać na
głos:
,, Twoja pupa z tymi słodkimi
kokardkami śniła mi się całą noc”
,, To był najzabawniejszy reportaż z
nudnej imprezy jaki obejrzałem w telewizji. Twoja dupa jest najlepsza. Ha ha!’’
,, Rzuć Mendozę wybierz mnie!’’
,, Kocham cię, wyjdź za mnie!’’
,,Spotkajmy się, tylko Ja, Ty i cała
noc szaleństw!’’
- Wiecie, że są nawet obrazki? –
Wojtek pokazał Mirkowi zdjęcia penisów, które jak pisali właściciele, chętnie
poznają bliżej jego śliczny tyłek.
- Pokaż to! – Aleks wyrwał mu z ręki
telefon. Zaczął przeglądać skrzynkę i z każdą chwilą czerwieniał coraz
bardziej. Zagryzł usta w wąską kreskę, a zielone oczy dosłownie świeciły jak latarnie. Poderwał się z krzesła, złapał zaskoczonego
Kopciuszka w talii i przerzucił sobie przez ramię.
- Co wyprawiasz wariacie! – pisnął chłopak
i usiłował się wyrwać. Zaczął kopać nogami, ale dostał klapsa i przestał.
- Nigdzie nie pójdziesz, nie wydam
cię na pastwę tych zboczeńców! – Mężczyzna podążył po schodach do ich sypialni
i zamknął za sobą drzwi na klucz. – Będziesz tu siedział do odwołania! –
postawił go na ziemi i oparł się o ścianę z pochmurną miną.
- Aleks, nie bądź niemądry. Muszę
chodzić na wykłady, jeśli chcę zaliczyć – tłumaczył spokojnie Wojtek. – Nie jestem
zachwycony, ale jakoś muszę sobie poradzić z tym tłumem napaleńców. Po kilku
dniach im przejdzie i znajdą sobie inną rozrywkę – wspiął się na palce i pocałował
naburmuszonego mężczyznę w usta. – Wiesz, że słodko wyglądasz z tą marsową miną
zazdrośnika? – cmoknął go jeszcze raz, a w jego brązowych oczach błysnęło
rozbawienie. Cofnął się do tyłu i po kryjomu włożył rękę do wiaderka z lodem, w
którym wcześniej mroził się szampan. Nabrał całą garść śliskich kosteczek.
Uśmiechał się przy tym cały czas niewinnie do narzeczonego, patrząc mu prosto w
oczy.
- O czym ty gadasz głupolu? – Aleks spojrzał
na niego z wyniosłą miną. – Ja się tylko troszczę o twoje bezpieczeństwo!
- Wiem, nie mam ci tego za złe. W
takim razie może zajmiemy się czymś bardziej interesującym niż kłótnią? – Cindy oblizał się wymownie i pogładził ręką
jego krocze.
- Zrobił się z ciebie straszny
pieszczoch.
- Masz coś przeciwko? – wyszeptał
chłopak niskim głosem. Lewą ręką zaczął gładzić jego pierś, zjechał niżej do zapięcia spodni i odpiął uparty guziczek. Wsunął palce do środka. Znienacka prawą wrzucił tam całą garść lodu.
- Ożesz ty! – wrzasnął Aleks i zgiął
się w pół. Upuścił trzymany w ręce klucz. Wojtek zwinnie go złapał, otworzył
drzwi i pobiegł na parter. Chwycił w biegu plecak i zdziwionego jego
pośpiechem Mirka. Wskoczyli razem do czekającego na podjeździe samochodu. Cindy
ruszył z piskiem opon. Ledwo zamknęła się za nimi brama dostrzegł wybiegającego
na schody Mendozę. Pokazał mu przez okno wiele mówiący znak palcem i teraz już
spokojnie, pojechał w kierunku uczelni.
- Zdajesz sobie sprawę, co cię czeka
jak wrócisz do domu? – zapytał przyjaciel kręcąc głową. – A właściwie co ty mu
zrobiłeś, że wyleciał taki wściekły?
- Można powiedzieć, że nieco
ostudziłem jego zapał – odezwał się zmieszany Cindy. – Nie pozwolę mu sobą
manipulować!
***
Magda przyglądała się stojącej naprzeciwko
niej kobiecie i mięła w dłoniach jasny warkocz. Długie rzęsy rzucały cienie na
jej blade policzki, a błękitne oczy patrzyły tak niewinnie jak u niemowlęcia.
Drobna, wystraszona, z drżącymi ustami wzbudzała instynkty opiekuńcze u każdego
kto na nią spojrzał. W tej chwili nikt, patrząc na nią, by nie powiedział, że
płynie w niej dzika i gorąca krew Piekiełków.
- Jestem Emilia i pokażę ci moje
królestwo – odezwała się brunetka. – Nie martw się o siostrę. Kordelia ją
oprowadzi – wskazał na swoją towarzyszkę.
- Magda – pisnęła cichutka
dziewczyna.
- Musisz się jednak przebrać. O tej
porze dom jest już pełen klientów i nie mogę pozwolić, żeby chodził po nim taki
kocmołuch – wcisnęła jej do ręki sukienkę i buty i zaprowadziła do łazienki.
- Odwróć się, nie będę się przy tobie
ubierać!
- Najpierw prysznic kotku, dama
powinna ładnie pachnieć – otworzyła kabinę i wepchnęła do niej zarumienioną
ofiarę.
- Zamknij oczy i przestań się gapić! –
wrzasnęła zirytowana blondynka.
- Proszę bardzo i tak nie ma na co!
Same kości i skóra, w dodatku krasnoludek – uśmiechnęła się złośliwie Emilia i
zamknęła oczy.
- Zamknij się wielka babo – woda szumiała
tłumiąc jej głos – nie każdy chce być taką cycatą amazonką. Pewnie swojego
faceta nosisz na rękach, co? – odcięła się dziewczyna i zaczęła myć. Kobieta
spod spuszczonych powiek obserwowała kąpiącą się złośnicę. Dawno już nauczyła
się tej przydatnej sztuczki. Naprawdę było na co popatrzeć.
Przyzwyczajona do pewnych siebie piękności, z przyjemnością obserwowała tę
skromną urzędniczkę. Miała wspaniałą, kremową skórę i delikatne kształty. A
kiedy przed oczami mignął jej różowy sutek na niewielkiej, krągłej piersi poczuła w dole brzucha narastające gorąco. Ścinany kabiny były całkowicie przeźroczyste.
- Pośpiesz się, tu jest strasznie
duszno! – krzyknęła i wyszła z łazienki. Emilii bardzo spodobało się to co zobaczyła
i zaczęła się zastanawiać jakby tu zatrzymać tę pyskatą kruszynę na dłużej. Doszła do wniosku, że to niemożliwe.
Nie chciała wejść w konflikt z Mendozami. To była potężna mafijna rodzina, a
jej ramiona oplatały prawie całą Europę. Nie miała jednak zamiaru odpuścić.
Blondyneczka wpadła jej w oko, a ona bardzo lubiła polować i nigdy nie
odpuszczała. Wiedziała, ze prędzej czy później uda jej się zdobyć małą.
Obie siostry ubrane w krótkie wydekoltowane
sukienki przeżyły z jednej strony przerażający, a drugiej fascynujący wieczór.
Pokazano im na czym od jutra będzie polegała ich praca. Dom był ogromny,
elegancki i bogato wyposażony. Otoczony dużym, zadbanym ogrodem. Kobiety w nim
pracujące były bardzo wyrafinowane i piękne. Jakoś nie wyglądały na seksualne
niewolnice. Sprawiały wrażenie zadowolonych i wypoczętych. Całe towarzystwo
zgromadzone w salonie śmiało się i tańczyło przy dobrej muzyce. W
zacisznych kątach, których tutaj było pełno zajęte sobą parki obściskiwały się
namiętnie, by po chwili zniknąć w którymś pokoi.
- Jakie masz doświadczenie? –
zapytała Emilia, obserwując coraz czerwieńszą twarz dziewczyny.
- Żadne – wypaliła Magda, zanim zdążyła
pomyśleć. Miała ochotę odgryźć sobie język. Brunetka wpatrywała się w nią mocno
zaskoczona.
- Przecież ty masz z 23 lata co
najmniej. Naprawdę z nikim nie spałaś?
- No to co! Czy jest w tym kraju
jakiś limit czasu na stracenie cnoty czy coś?! – warknęła zmieszana dziewczyna.
- Och, jesteś warta więcej złota niż
ważysz – podekscytowała się Emilia. – Wiesz ile płacą za noc z dziewicą? Nie
martw się, znajdę ci kogoś na poziomie, kto zrobi to delikatnie – pogłaskała po
policzku Magdę, która wpatrywała się w nią z obrzydzeniem.
- To ohydne, jak możesz się zajmować
czymś takim? – odtrąciła jej dłoń jakby co najmniej była trędowata.
- Ech, ale z ciebie niemądre
stworzonko! Powiedz mi, ile dziewczyn na tym świecie może powiedzieć, że miało
naprawdę piękny pierwszy raz? Przeważnie towarzyszy mu wstyd, ból, nieporadność,
nic co warto by było wspominać. Jeśli będziesz grzeczna, to mogę sprawić, że
będziesz miała piękne wspomnienia – spojrzała jej twardo prosto w oczy.
- Nie zbliżaj się do mnie – Magda zmierzyła
ją pogardliwym wzrokiem i odwróciła głowę. – Jesteś wstrętną handlarką żywym
towarem i zmuszasz te biedne kobiety, aby tutaj pracowały. Nie chcę żebyś mnie
dotykała i tak już czuję się brudna!
- Aleś ty naiwna, są tu bo chcą i
wiedzą doskonale, że ja zatrudniam tylko najlepsze. W ciągu dwóch lat są w
stanie zarobić na porządne mieszkanie i samochód. Nie lubią brudzić sobie wypielęgnowanych
rączek i takie życie sobie wybrały.
Niektóre z nich pochodzą z takich rodzin, że to miejsce wydaje się im rajem,
ale co taka wychuchana dziewczynka z dobrego domu może o tym wiedzieć. Zmiataj
do swojej sypialni – zatrzymały się przed znanym dziewczynie pokojem..
- Masz rację nic o tym nie wiem, ale
wolałabym umrzeć niż robić coś takiego – spojrzała w twarz Emilii i zobaczyła
chłodną maskę. Nawet jej oczy były nieprzeniknione, zupełnie jak kawałki czarnego kryształu. –
Przepraszam, nie powinnam była tego mówić.
- Byłaś po prostu szczera, a ja
doskonale wiem, co się o nas mówi. Idź już spać – otworzyła przed nią sypialnię.
- Ale co będzie z nami?- zapytała Magda,
a w jej głosie słychać było strach.
- Nie bój się, jutro będzie nowy
dzień – Kobieta zamknęła za nią drzwi na klucz. Usłyszała oddalające się kroki. Na łóżku
zobaczyła rozwaloną siostrę, która wpatrywała się w nią z niepewną miną.
- Co robimy? Widziałaś to wszystko? –
zatoczyła ręką łuk Olga.
- Tak, jutro jak tylko nas stąd
wypuszczą, uciekamy. A teraz się trochę zdrzemnijmy - z westchnieniem wyciągnęła się na materacu.
Tymczasem w kuchni, przy dużym , sosnowym stole siedziały w koszulach nocnych Kordelia z Emilią i popijały kakao. Lubiły ten czas, który miały tylko dla siebie. Przeważnie niewiele się odzywały. Przyjaźniły się tak długo, że rozumiały bez słów.
- Zabawne sroki prawda? Jak ja im zazdroszczę
tej beztroski.
- Taa… życie je jeszcze wszystkiego nauczy.
Jutro zostaw otwarte drzwi jak będą jadły śniadanie.
- Ale Emi, miały tu być trzy dni.
Mendoza nie będzie zadowolony – mniejsza z kobiet popatrzyła na brunetkę
zaskoczona. Doskonale widziała, że coś jest nie w porządku.
- Zrób co mówię, nie chcę ich tu
widzieć!
- Dobrze, nie denerwuj się. Skoro ci czymś
podpadły jutro się ich pozbędziemy – pogłaskała ją uspokajająco po ramieniu.
***
Wojtek z Mirkiem czekali w
samochodzie do ostatniej chwili. Patrzyli po sobie i żaden nie miał odwagi
wyjść pierwszy. Tuż przed dzwonkiem pognali do swojej sali wykładowej. Gdy się
pojawili wszystkie oczy zwróciły się na nich. Ludzie zaczęli mówić jeden przez
drugiego. Zarzucili chłopców milionem pytań na temat ich świńskiej przygody. Na
szczęście profesor był punktualny i jego przybycie zakończyło żywą dyskusję.
Przez kilka godzin wykładów otaczający ich studenci mieli czas odrobinę
ochłonąć, a obaj zażenowani przyjaciele przywyknąć nieco do sytuacji. Po
wyjściu nauczyciela wszystko zaczęło się od nowa, tylko już nieco spokojniej.
Niemądre uwagi padały jedna po drugiej.
- Wojtek, od jakiegoś czasu ludzie
się zastanawiali, co takiego Mendoza w tobie widział, że się zaręczył. Teraz
wiemy, że to twój tyłek go oczarował.
- Przez pośladki do serca mężczyzny –
pisnęła jakaś dziewczyna – jesteś moim idolem.
- O tak, te merdające się na twojej
pupie kokardki były takie fascynujące.
- Dajcie mu do cholery święty spokój!
– Mirek nie wytrzymał i wrzasnął na całą salę, niepotrzebnie zwracając na
siebie uwagę obecnych.
- O młody - jeden ze studentów objął
go ramieniem – nie bądź zazdrosny, twoje klejnot też są pierwsza klasa. - Wszyscy
wybuchli zgodnym śmiechem. Chłopcy siedzieli czerwoni jak buraki w środku grona
żartownisiów. Mieli ochotę zapaść się pod ziemię.
- Idziemy – Wojtek złapał kumpla za
rękę. – Właśnie dostałem wiadomość od Aleksa. Czeka na nas przed bramą. Musimy
ich jakoś zgubić, bo się znowu wścieknie. – Zerwał się i pociągnął przyjaciela w
stronę drzwi. Biegli z całych sił przez pustawe o tej porze korytarze. Niestety
przed budynkiem stała grupka studentów ze starszego rocznika. Natychmiast ich
rozpoznali i nie chcieli przepuścić.
- Słoneczko, daj mi swój numer –
zachichotał jeden z nich do ucha Cindy. Zaczęli obleśnie rechotać. Zbliżyli się jeszcze
bardziej, tak, że chłopcy czyli na sobie ich przesycone tanim winem oddechy.
Właśnie zaczęli zaciskać pięści kiedy nastała cisza. Napastnicy zaczęli się
odsuwać, a ich oczy były okrągłe ze strachu. Wojtek obejrzał się i zobaczył
Aleksa z dwoma ochroniarzami, zbliżającego się do nich z zaciętą twarzą.
- Precz – powiedział spokojnie, ale w
jego głosie brzmiała bardzo groźna nuta – powiedzcie sobie podobnym, że następnych
idiotów, którzy ośmielą się zbliżyć do mojego narzeczonego będą musieli szukać
w Wiśle. Wynocha! – studenci na chwiejących się nogach rzucili się do ucieczki.
Po kilkunastu sekundach nie pozostał po nich ślad.
- Wojtek, wszystko w porządku? –
Aleks dotknął delikatnie jego policzka.
- Teraz już tak – chłopak ufnie
wtulił się w niego. – Dobrze, że przed nami weekend. Do poniedziałku ludzie
trochę ochłoną. Gniewasz się?
- Nie, bałem się tylko, że coś może
ci się stać – czule musnął jego usta swoimi.
Po chwili cała grupa siedziała już w
samochodzie. Szybko przemierzali ulice Krakowa. Było już późne popołudnie i
tłok na drogach nieco się zmniejszył. Natomiast ładna, wiosenna pogoda spowodowała,
że wiele osób wyszło po prostu na spacer.
Mirek siedział cichutko jak myszka, starając
się nie zwracać na siebie uwagi Mendozy. Zaczął zastanawiać się czy szef
będzie w domu. Nie mógł się wiecznie ukrywać. Miał przecież swoje obowiązki.
Gdy zatrzymali się przed bramą chciał się wymknąć ukradkiem, ale Aleks złapał
go za ramię.
- Uważaj na siebie i idź prosto do
domu, jak coś ci się stanie Wojtek będzie się martwił. – Chłopak zerknął na
niego zaskoczony. Nie spodziewał się po nie lubiącym go gangsterze takiego
tekstu. Niemożliwe, żeby się o niego martwił. Skinął tylko głową na pożegnanie
i wysiadł z samochodu. Już miał wejść przez bramę, kiedy przypomniał sobie, że w
domu nie ma mleka. Zawrócił w kierunku najbliższego supermarketu. Ulica z obu
stron obsadzona była wysokimi krzewami i rozłożystymi lipami. Szedł powoli,
nigdzie śladu żywego ducha. Dzielnica w której mieszkał była bardzo bogata.
Tutaj prawie nikt nie chodził na piechotę. Zamyślony Mirek nie zauważył
skradających się za nim kilku sylwetek. Poczuł tylko uderzenie w głowę i osuną
się w ciemność. Zanim zupełnie stracił przytomność do jego uszu dotarło jeszcze
kilka zdań.
- Co z nim robimy? Ten blondynek był
jakiś niezdecydowany.
- Głupie pytanie, wiesz jakie mamy
zlecenie. Najpierw trzeba go pobić i okraść, by wyglądało na napad –
zakapturzony mężczyzna wziął zamach i kopnął z całej siły w udo leżącego na
chodniku chłopaka.
Ciekawe kto wynajął tych przestępców, żeby skrzywdzili Mireczka. Przecież nie Mendoza, mam nadzieje co? Raczej nie on. Mam nadzieje, że Tom uratuje Mireczka. Rozdział cudowny
OdpowiedzUsuńOj te Piekiełko jak nie jedno się w coś wpakuje to drugie:) Ale przynajmniej jest zabawnie i bardzo ciekawie. Dziewczyny wyszły ci super i tego się chyba nikt nie spodziewał. Ja byłam zaskoczona i nawet nieźle się uśmiałam:)
OdpowiedzUsuńWojtuś dostał piękne wiadomości i mam nadzieje że na tym nie skończysz tego wątku bo ktoś powinien w końcu wstrząsnąć Mandozą i to porządnie bo ten tu się wcale nie popisał. Ogólnie zaczynam tracić szacunek do tej postaci a szkoda bo na początku niezmiernie go lubiłam. Mam nadzieje że się jeszcze wykaże.
Kurcze co z Mirkiem? Kto wynajął zbiry? I gdzie do diabła podziewa się Tom? Jak mogłaś skończyć w tym momencie no ja nie wiem. Oby kolejna notka szybko bo już się nie mogę doczekać. Potrafisz na końcu budować napięcie nie ma co:)
Wybacz że dziś tak krótko. Bardzo mi się podobało ale myślałam że bardziej skupisz się na podrywaniu Wojtka i Mirka na uczelni. Ale wątek może trwać:)
Dużo dużo weny i chęci:)
Mirek!!!! 0.0 im... :(((( glipiiiiiiiii....
OdpowiedzUsuńBiedny Mireczek. Trzeba było mu iść do domciu a nie po mleko. Teraz nie wiadomo co się stanie z biedaczkiem. Mam nadzieje że wyjdzie z tego cało.
OdpowiedzUsuńNo tak, rozdział zaczął się nieźle, w środku też było ciekawie, ale zakończenie... Nic tylko cię zamordować za trzymanie czytelnika w niepewności!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zemsta Mendozy na siostrach narzeczonego. Te dwie jędze wreszcie dostały za swoje. Mam tylko nadzieję, że Aleks nie był tak zawzięty, by naprawdę zmuszać dziewczyny do pracy w burdelu. Choćby tylko te trzy dni. Nie podoba mi się za to relacja jaką zarysowałaś między Emilią i Magdą. Trochę to się robi nudne i przewidywalne, że w każdym opowiadaniu pojawia się wątek yuri.
Za to sceny na uczelni rozbawiły mnie do łez. Komentarze kolegów Wojtka i Mirka były po prostu "urocze". Ja bym chyba nie wytrzymała i kilku osobom bym przyłożyła.
Jak już wspominałam, zakończenie wgniotło mnie w fotel i napełniło ochotą do zrobienia ci krzywdy. Na chwilę, bo przecież kto by dokończył opowiadanie, gdybym coś ci zrobiła ;)
Mam nadzieję, że ktoś tą łamagę o imieniu Mirek uratuje. No, albo się napastnicy zadowolą wyprawieniem go na dłużej do szpitala.
No i przejdźmy, do kilku rzeczy, które rzuciły mi się w oczy.
"Na palcach przebiegł korytarz i ruszył do domu Wojtka. Bacznie się rozglądał, by nie natknąć się na szefa. Nie miał najmniejszej ochoty na następne starcie."
Nie miał najmniejszej ochoty na następne starcie, więc na palcach i bacznie się rozglądając, by nie natknąć się na szefa przebiegł korytarz i ruszył do domu Wojtka.
"W innym wypadku, Mirek by na pewno uciekł, ale tym musieli razem z przyjacielem stawić czoło licznym problemom. "
W innym wypadku, Mirek by na pewno uciekł, ale teraz musieli razem z przyjacielem stawić czoło licznym problemom.
"Warknął na nie go Aleks."
niego
"zwrócił się do rozanielonego Wojtka na wpół leżącego w ramionach narzeczonego."
zwrócił się do rozanielonego Wojtka, który wpół leżał w ramionach narzeczonego./ zwrócił się do na wpół leżącego w ramionach narzeczonego, rozanielonego Wojtka.
"- Wiecie, że są nawet obrazki "
- Wiecie, są nawet obrazki /- Wiecie, że są nawet obrazki?
"Wiedziała, ze "
Wiedziała, że
"Kobiety w nim pracujące bardzo wyrafinowane i piękne."
Kobiety w nim pracujące były bardzo wyrafinowane i piękne.
"Nie martw się, znajdę co kogoś na poziomie, który zrobi to delikatnie"
Nie martw się, znajdę ci kogoś na poziomie. Kogoś, kto zrobi to delikatnie
"Przeważnie nic się nie odzywały."
Przeważnie w ogóle się nie odzywały.
"zachichotał mu jeden koło ucha. "
komu?
"Zbliżyli się jeszcze bardziej, tak że chłopcy czyli na sobie ich przesycone tanim winem oddechy."
Zbliżyli się jeszcze bardziej, tak, że chłopcy czuli na sobie ich przesycone tanim winem oddechy.
"Wojtek obejrzał się zobaczył Aleksa z dwoma ochroniarzami zbliżającego się do nich z zaciętą twarzą."
Wojtek obejrzał się i zobaczył Aleksa z dwoma ochroniarzami zbliżającego się do nich z zaciętą twarzą./Wojtek obejrzawszy się zobaczył Aleksa z dwoma ochroniarzami zbliżającego się do nich z zaciętą twarzą.
"Po kilkunastu sekundach nie pozostało z nich śladu."
Po kilkunastu sekundach nie pozostał po nich ślad.
"Do poniedziałku ludzie trochę ochłonął. "
Do poniedziałku ludzie trochę ochłoną.
"Zaczął się zastanawiać się"
?! o jedno "się" jest tu za dużo
"Już miał wejść do bramki"
Na boisku był? "Już miał przejść przez bramę"
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
Ariana_86
Najbardziej podobał mi się wyłapany przez ciebie kawałek o bramce. Mała rzecz a cieszy, bo sobie wyobraziłam że Mirek wchodzi do tej bramki i prze z uporem naprzód zastanawiając się, co go zatrzymuje. Nie zauważa siatki, którą ma przed samym nosem.
UsuńWiem, wiem, że coś ze mną nie tak. Zamiast być załamana poziomem swojego pisarstwa, śmieję się ze swoich błędów.
Mam absolutny niedobór Mirka i Toma! Absolutny. Ja ich uwielbiam po prostu :D
OdpowiedzUsuńPewnie jak każdy, ja również jestem ciekawa o co chodzi z tym napadem.
Btw. Mendoza czasem nie miał zielonych oczu? A w tym rodziale pisze : "a czarne oczy dosłownie świeciły...".
~Tess
Miałaś rację z tymi oczami, były zielone. Bardzo cenię uwagi tego typu, takie błędy czasami mi się zdarzają. A Mirek z Tomem w następnym rozdziale też będą mieli swoje pięć minut.
UsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńcudo, cudo, Woojtuś śmiało sobie poczyna, ale znalazł bardzo skuteczny i szybki sposób na ostudzenie zapału Alexa. Ta zaborczość Alexa jest cudna, słodka i jeszcze przyjechał pod uczelnię, aby go odebrać i musiał rozgonić tłumek ludzi... Już wiemy kto stoi za „uprowadzeniem” sióstr Wojtka. Biedny Mirek, został zaatakowany, i mam dziwne przeczucie, że tych zbirów nasłał na niego jego były chłopak w ramach zemsty....
Weny, weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Co będzie z mirkiem? :(
OdpowiedzUsuńDkoro Wojtek jedną ręką gładził pierś a drugą osponał sposnie Alexa to kosteczki lodu trzymał w trzeciej ręce?AAAAAAA Wojtek okazał się być KOSMITĄ!!!!!???
OdpowiedzUsuńAch ci zboczeni kosmici, atakują znienacka trzecią ręką, uzbrojoną w groźne kostki lodu.:)) Znalazłam. Właśnie o takie błędy mi chodziło, trudno je wypatrzyć. Dziękuję.
UsuńSTREGO. Twoje poprawki bardzo działają na wyobraźnię;)i są gorrrące.
OdpowiedzUsuńMefisto. Do usług.
Jestem pod wrażeniem, że udało Ci się odszyfrować co napisałam i w dodatku poprawić wskazany błąd. Tak się czasem dzieje gdy mój tablecik się buntuje.
UsuńPozdrawiam
Mefisto.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, kto zaatakowal Mireczka czy przypadkiem to nie jego były chłopak... o Wojtuś szybko ostudził Mendoze, ale i Alex wyszedł cudownie ta zazdrość najpierw, a potem to że zjawiał się pod uczelnią...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka