Aleks w
końcu się ocknął z letargu i spojrzał groźnie na czkającego ze śmiechu Wojtka. Okręcił
się prześcieradłem i dumnym krokiem wymaszerował do łazienki. Od razu wszedł
pod prysznic zgarniając po drodze wszelkie żele do mycia jakie wpadły mu w oczy.
Szorował swoje krocze z wielkim zapałem klnąc jak szewc. Po półgodzinie poddał
się jednak, bo skóra zrobiła się czerwona i zaczęła go mocno piec. Osuszył się
ręcznikiem i stanął przed lustrem. Fryzjerka nieźle znała się na rzeczy i nie
tylko przystrzygała włosy łonowe w postrzępioną, dziko stojącą czuprynkę, ale
też zrobiła mu pasemka we wszystkich kolorach tęczy. Mocne barwy dosłownie
mieniły się w oczach, przyciągając natychmiast wzrok do jego krocza. Niestety
pod wpływem szorowania nie zbladły ani trochę.
- Kurwa –
mężczyzna wziął do ręki maszynkę do golenia. Niemiłosiernie się krzywiąc zaczął
pozbywać się paskudnej fryzurki. – Aa…! – kwiknął kiedy obsunęła się mu dłoń i
golarka przejechała po wrażliwej skórze. – Zabiję te cholerne wiedźmy! Już ja
im pokażę co to znaczy zadzierać z Mendozą. – Gdy tylko skończył ubrał się i
wyszedł z łazienki w naprawdę paskudnym humorze.
Tymczasem Cindy stał na środku sypialni z rękami założonymi na piersiach i intensywnie nad czymś myślał. Spojrzał na mężczyznę spode łba i pchnął go na fotel.
Tymczasem Cindy stał na środku sypialni z rękami założonymi na piersiach i intensywnie nad czymś myślał. Spojrzał na mężczyznę spode łba i pchnął go na fotel.
- Aleks,
jesteś moim narzeczonym prawda? – zapytał niesamowicie spokojnym, chłodnym
tonem i usiadł mu na kolanach.
- A co? Tak
nagle sobie o tym przypomniałeś? – zapytał podejrzliwie z niepokojem patrząc na
dziwny nastrój chłopaka.
- W takim
razie należysz do mnie i nikt nie ma prawa tam cię dotykać. Kto to zrobił? –
ujął podbródek mężczyzny i spojrzał mu prosto w oczy. Jego wzrok był tak zimny,
że mógłby zawstydzić Królową Śniegu.
- Ee…
Wojtek, ty chyba nie jesteś zazdrosny co? – Mendoza czuł się coraz bardziej
nieswojo. Cindy nigdy się tak nie zachowywał. – Naprawdę nie masz powodu, to
tylko twoje durne siostry zrobiły mi kawał.
- Co
takiego?! – powiedział chłopak prawie szeptem, w którym tym razem dało się
wyczuć narastającą furię. – Muszę wyjść – poderwał się z kolan mężczyzny.
- Chwila, a
ty gdzie? – Aleks pognał za nim, mając niejasne przeczucie, że planuje zrobić coś
naprawdę głupiego. Tymczasem Kopciuszek z nieodgadnionym wyrazem twarzy wszedł
do salonu, postawił fotel obok kominka i ściągnął ze ściany wielki, średniowieczny
topór, który pani Oliwia kupiła na jakiejś aukcji ze starociami. Zarzucił go
sobie na ramię i aż się ugiął pod ciężarem. Wsiadł do samochodu, a Mendoza w
ostatniej chwili wcisnął się na siedzenie pasażera. Chłopak zachowywał
się tak, jakby go nie widział. Ruszył z piskiem opon, wgniatając mężczyznę
w fotel. Jechał jak rasowy pirat drogowy
skracając drogę poprzez skwerki i ścieżki. Zawracał na środku skrzyżowań.
Cud, że nie natknęli się na żaden patrol. Aleks już na samym początku zapiął
pasy i zamknął oczy. Kiedy w końcu samochód się zatrzymał był odrobinę zielony
na twarzy. Stali przed małym, jednorodzinnym domkiem. Cindy, nie czekając na
niego wszedł do środka. Przy okrągłym dębowym stole siedziały siostry chłopaka
oraz jakaś trzeci elegancka kobieta i popijały kawkę. Na białym, haftowanym
obrusie leżała strzelba do usypiania zwierząt.
- A więc to
wasza sprawka! Ośmieliłyście się zmacać mojego narzeczonego i naruszyć moją
własność! – rzucił Wojtek z zimną furią w głosie.
- Kurczę
Olga, nasza niespodzianka się chyba nie spodobała – zwróciła się szeptem do
siostry Magda.
- Jeszcze
raz ośmielicie się dotknąć Aleksa, to wam łapy poodcinam! – Cindy z trudem podniósł
do góry ogromny topór, zamachnął się omal nie przewracając do tyłu i przeciął
strzelbę na pół razem ze stołem. Broń opadła w dół, wbijając się w podłogę. Kobiety
odskoczyły gwałtownie razem z krzesłami.
Mendoza stał z otwartymi ze zdumienia ustami nie mogąc uwierzyć w to co
zobaczył. Myślał, że jego rodzina jest zwariowana, ale to, co się tutaj działo
zupełnie go przerosło. Normalne baby, to by pomdlały albo przynajmniej
podniosły wrzask, a te wiedźmy tutaj jedynie mrugały oczami.
- Wojtusiu –
podjęła ugodowo Magda.
- Milczeć! –
Krzyknął wściekły Kopciuszek, chwycił mężczyznę za ramię i ruszył do samochodu.
Rzucił mu kluczyki trzęsącą się ręką. Gdy wrócili do domu zastali w salonie Panią
Oliwię stojącą przed kominkiem i ze zdumieniem wpatrującą się w puste miejsce
na ścianie.
- Chłopcy,
wiecie coś o tym? Chyba nie sprezentowałeś nikomu mojego ulubionego topora? –
rzuciła groźnie do syna. Wojtek ukrył się przezornie za jego plecami, nie chcąc
narażać się teściowej.
- Nie martw
się, jeszcze dzisiaj wróci na miejsce – Pociągnął małego za sobą. Tym razem to
Kopciuszek wpakował się za nim do sypialni. Usiadł mu na kolanach z bardzo
zmieszaną miną. Wyglądał jak mały, zagubiony szczeniaczek. Miął w rękach rąbek
koszuli nie śmiejąc się odezwać.
- Ja.. ja
chciałem cię przeprosić za moje siostry – wyjąkał cichutko do jego ucha. – To
chyba bolało – zerknął zarumieniony na jego krocze. Obrócił się do niego
przodem i objął zaskoczonego mężczyznę za szyję. Przysunął różowe wargi i
delikatnie go pocałował. Wyczuł smak kawy, czekolady i jakiegoś dobrego wina.
Usta Aleksa okazały się niespodziewanie miękkie i aksamitne w dotyku. Zapragnął
je poznać dokładniej. Obwiódł ich kontury językiem i nacisnął nim na dolną
wargę. Gdy rozchyliły się zachęcająco, sapnął i ostrożnie włożył do środka sam
koniuszek. Zrobiło mu się gorąco. Nieświadomie przywarł całym sobą do torsu
narzeczonego, który bał się nawet drgnąć, aby go nie spłoszyć. Zacisnął tylko
kurczowo ręce na oparciach fotela. Wojtek z westchnieniem wsunął się w to
kuszące wilgotne ciepło, jakby chcąc sprawdzić czy tam wewnątrz jest równie
przyjemnie. Wplótł palce w czarne włosy mężczyzny, nie pozwalając mu na żaden
ruch. Zaczął badać policzki i podniebienie gładząc je pieszczotliwie językiem. Wreszcie napotkał mieszkańca tego miejsca rozkoszy, który ochoczo
wyszedł mu naprzeciw. Trącił go, zachęcając do zabawy. Powtórzył jego ruch z
początku nieśmiało i ostrożnie, potem coraz odważniej, splótł się z nim w
pełnym pasji tańcu namiętności. Kopciuszek zorientował się z zażenowaniem, że w
spodniach robi mu się coraz ciaśniej, co z pewnością przez cienki materiał
musiał poczuć jego partner. Chcąc się odsunąć podniósł się do góry i
przypadkowo otarł nabrzmiewającym członkiem o umięśnione udo. Doznanie było tak
przyjemne, że z jego ust wyrwał się głośny jęk. Zawstydzony i czerwony po same
korzonki włosów chciał uciec, ale Aleks mu na to nie pozwolił. Objął go w
smukłej talii i przytulił do siebie.
- Spokojnie, przecież nic ci nie zrobię. To bardzo słodkie, że
wystarczył jeden pocałunek, abyś tak zareagował. Już dobrze i wcale się na
ciebie nie gniewam. Twoimi siostrami sam się zajmę, już ja coś wymyślę by
odechciało im się głupich żartów – mężczyzna łagodnie głaskał go po głowie.
Cindy siedział cichutko jak myszka nadal lekko drżąc. Reakcja jego ciała na
tego mężczyznę nieco go oszołomiła. Był jedyną osobą przy której kompletnie się
zapominał.
***
Następnego
dnia Pani Oliwia wyprowadziła obu panów z równowagi oznajmiając im, że muszą
wieczorem iść za nią na bal dobroczynny , ponieważ ona ma właśnie migrenę, a
odmówić nie wypada, bo pieniądze idą na szczytny cel. Klnąc zgodnie i pomstując
wbili się w garnitury i pojechali we wskazane miejsce. W drzwiach witał gości
jasnowłosy, ulizany syn gospodyni o imieniu Antoni, któremu na widok Mendozy
oczy dosłownie się zaświeciły. Przywitał się z nim wyjątkowo wylewnie, mocno
ściskając jego dłoń i przytrzymując o wiele dłużej niż należało. Wojtka całkowicie
zignorował jakby był niewidzialny. Nie spodobał się chłopakowi od pierwszego
wejrzenia. Reszta wieczoru upływała w podobnym tonie. Blondasek dwoił się i
troił wokół Mendozy, który jego zabiegi przyjmował ze stoickim spokojem. Co
chwilę miał do niego jakąś ważną sprawę, musiał zapytać o coś i tak dalej, i
dalej. Najgorsze było to, że co chwilę go dotykał niby przypadkowo. Strzepywał z jego marynarki nieistniejące pyłki. Jednym słowem zachowywał się
jak wyjątkowo natrętny komar znęcony słodkim zapachem krwi. Cindy z całych sił
starał się być grzecznym i uprzejmym, ale w środku cały się trząsł z
wściekłości. Tym bardziej, że narzeczony zamiast odpalić tego wymoczka zdawał
się nie zauważać jego zabiegów.
W centralnym
miejscu sali, na podwyższeniu, stała ogromna kryształowa waza napełniona jakimś
różowym płynem. Zaproszeni goście spoglądali na nią z ciekawością. Wojtek,
który pierwszy raz widział coś takiego też nie był wyjątkiem.
- Co to
jest? – zapytał szeptem Aleksa.
- To poncz. Tylko rodzina Antoniego umie go przyrządzać. Mają jakąś starą recepturę, którą
sobie od wieków przekazują. Jest naprawdę wyśmienity i zawsze stanowi atrakcję
wieczoru. Za chwilę będziesz miał okazję go spróbować. Zatańczysz ze mną walca
piękna księżniczko? – mężczyzna uśmiechnął się do niego, chcąc oderwać go od
ponurych myśli i poprawić humor. - Nigdzie nie odchodź, przyjdę po ciebie jak
tylko zabrzmi muzyka.
Cindy stał spokojnie przez chwilę, ale szybko mu się znudziło. Zwrócił uwagę na otwarte drzwi na taras. Wyszedł z dusznej sali prosto w rozgwieżdżoną letnią noc. Kwiaty z pobliskiego ogrodu pachniały upajająco, słychać było brzęczenie nocnych owadów. Na kamiennej barierce siedziała ogromna , brązowa ropucha i patrzyła na Wojtka pięknymi, złotymi oczami.
Cindy stał spokojnie przez chwilę, ale szybko mu się znudziło. Zwrócił uwagę na otwarte drzwi na taras. Wyszedł z dusznej sali prosto w rozgwieżdżoną letnią noc. Kwiaty z pobliskiego ogrodu pachniały upajająco, słychać było brzęczenie nocnych owadów. Na kamiennej barierce siedziała ogromna , brązowa ropucha i patrzyła na Wojtka pięknymi, złotymi oczami.
- Wyszłaś na
kolację – chłopak bez obrzydzenia wziął ją do ręki i dotknął palcem pokrytego brodawkami łepka. – Nie pachniesz
zbyt dobrze – pokręcił nosem. Z sali rozległy się pierwsze takty walca i
chłopak zupełnie zapominając o trzymanej w ręce żabie wszedł do środka. Stanął
w pobliżu wazy, rozglądając się za Mendozą. Miał wielką ochotę znowu znaleźć
się w jego ramionach, ale w życiu by mu się do tego nie przyznał. Czekał niecierpliwe
przytupując nogą. Wreszcie zobaczył swojego księcia, szedł z szerokim uśmiechem
na przystojnej twarzy. Wiele głów zarówno kobiecych jak i męskich odwracało się
za nim mierząc pożądliwymi spojrzeniami jego atletyczną sylwetkę. Gdy był już
prawie na miejscu zastąpił mu drogę Antoni, objął w pasie i porwał do tańca.
Zaskoczony Aleks nie chcąc się szamotać
z porywaczem i robić z siebie widowiska zaczął z nim wirować. Matka nigdy by mu
nie darowała, gdyby narozrabiał na balu u jej przyjaciółki. Wojtek jednak wcale
nie miał takich obiekcji. Na widok takiej bezczelności zagrała w nim szalona
krew całych pokoleń Piekiełków. Zacisnął
dłonie chcąc się jakoś opanować, poczuł w jednej coś lepkiego i bardzo
śmierdzącego.
– Reggrrr… - ropucha wydała z siebie pełen
oburzenia skrzek. Zobaczył jak blondasek patrzy na niego tryumfalnie, przywierając do torsu jego narzeczonego. Niewiele myśląc ukłonił mu się
szyderczo i podniósł do góry rękę, prezentując wszystkim żabę z której kapał cuchnący śluz. Ze
złośliwym uśmiechem wrzucił ją do wazy z ponczem, który natychmiast zmienił
barwę na brunatną.
- Nieee…! –
wrzasnął przerażony Antoni, wyrywając się z ramion Mendozy. Było już niestety
za późno. Smrodu jaki buchnął w tym momencie nie dało się z niczym porównać.
Sala napełniła się paskudnym odorem, a goście w popłochu zaczęli umykać do ogrodu
krzywiąc się z obrzydzenia i przepychając w drzwiach tarasu. Muzyka umilkła i
po chwili na parkiecie nie było już nikogo.
-
Natychmiast się zatrzymaj mały draniu! – Wojtek usłyszał za sobą wściekły
wrzask Aleksa. Przezornie czmychnął głównym wyjściem. Ścigający go mężczyzna stanął na szczycie schodów i wyciągnął komórkę, by zawiadomić swoich
ludzi. Cindy był wtedy na ostatnim stopniu odwrócił się, ściągnął buta i rzucił
w niego, wytracając mu z ręki telefon, który poszybował w gęste, kolczaste krzaki. Chłopak wskoczył boso do stojącej przed domem taksówki i znikł z oczu przeklinającego
narzeczonego.
- Co za
diabeł! I co ja teraz powiem matce? – jęknął Mendoza. – Cholerny Kopciuszek,
nawet buta udało mu się zgubić. Zupełnie jak w bajce. Ciekawe, gdzie ten tchórz
pojechał. Niech ja go dopadnę!
***
Cindy, który
nie spodziewał się wywołania aż takiego zamieszania zastanawiał się właśnie,
gdzie mógłby się ukryć. Widział twarz wkurzonego Mendozy i nie miał zamiaru
narażać się na jego zemstę. Postanowił przeczekać kilka dni i zadzwonić do
niego jak opadną emocję. Prawdę mówiąc jeszcze bardziej bał się reakcji pani
Oliwii na wieść o kompletnym zrujnowaniu balu jej przyjaciółki. Do głowy
przyszedł mu jedynie Mirek. Co prawda było już po północy, ale studenci rzadko
chodzili wcześnie spać. Kazał taksówkarzowi zatrzymać się przed swoim starym mieszkaniem. Zapukał do drzwi. Otworzył mu nieco potargany kumpel w
rozpiętej do pasa koszuli.
- Wojtek? Co
ty tu robisz o tej porze? – zamrugał zaskoczony oczami.
- Potrzebuję
kwatery na kilka dni – bezceremonialnie przecisnął się pod jego ramieniem i
wszedł do środka.
- Nie mogę,
mam gościa – tłumaczył Mirek, starając się zasłonić sobą skopaną pościel.
- Nie
przeszkadzajcie sobie, mogę spać w wannie – Wojtek zdarł z ukrywającego się w łóżku, piszczącego golasa koc, wyrwał spod jego głowy poduszkę i pomaszerował
do łazienki. – Bawcie się dobrze - pomachał do nieznajomego, całego
czerwonego na twarzy chłopaka – jakby co, to ostatnio widziałeś mnie na uczelni - rzucił
do zbaraniałego nieco Mirka i zamknął się w pomieszczeniu.
No Cindy się zrobi| wa|eczny:) i ta zazdrość by|a ca|kiem s|odka. Za to poca|unek.... nie spodziewa|am się wysz|o bardzo gorąco....
OdpowiedzUsuńMotyw z butem bardzo mnie rozbawi| bo co ty teraz z nim zrobisz jakby to by| ba| maskowy to może.
Ropucha gwiazdą tego rozdzia|u i to nie zaprzecza|ną a ten b|ondas niech się nie pokazuje bo go nie |ubie i już bardziej oś|izg|y niż to nieszczęsne zwierzątko.
A|ex niech szybko Wojtka szuka bo ten ko|ego mimo że ma gościa to chyba chętnie pobawi|by się i z Kopciuszkiem. A|e ko|egę bardzo |ubie mimo to:)
Dużo weny i chęci
No to mnie zaskoczyłaś, Cindy sam go pocałował,,,, to było urocze i takie niewinne, podobała mi się reakcja Aleksa, nie wykorzystał okazji, po prostu go przytulił. *_*
OdpowiedzUsuńWidać, że zależy mu na Wojtku.
A to co nasz Wojtuś wyprawił siostrom z tym toporkiem, mało nie spadłam z krzesła ze śmiechu, muszę powiedzieć, że bardzo mnie to zaskoczyło:)
A co do balu... >_< hahaha dobrze im tak! Cindy uciekaj!! xD
Twoja Maru;3
Khehehe. Niezła akcja a na końcu to już kompletnie mnie rozwaliło. Czekam na następną notkę i życzę dużo weny:)
OdpowiedzUsuńmm no to mi się podoba *.*
OdpowiedzUsuńhah jak mógł przeszkadzać Mirusiowi w zabawach :D niegrzeczny Cindy <3
To co wyprawia wojtek jest zabawne aż miło siada się do komputera i czyta twoje opowiadania zycze dalszej weny
OdpowiedzUsuńJednym słowem - WARIACTWO xD Nasz kopciuszek chyba pomału zamienia się w księżniczkę haha. Chciałabym zobaczyć tą łonową fryzurę Mandozy ;D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńjaki wspaniały rozdzialik, cudo, po prostu cudo, no, no nie znaliśmy Wojtusia od tej strony, taki waleczny i zazdrosny o Alexa, scena z toporkiem super, chyba cała rodzina taka jest.... Ten pocałunek był gorący i to bardzo..., no a Alex nie wykorzystał sytuacji, ale go przytulił. Tego blandaska Antoniego nie polubiłam, niech swoje łapy lepiej trzyma z daleka od Mendozy... Ciekawe czy Alex wpadnie na pomysł gdzie może być jego zguba, a moze wyśle swoich ludzi na poszukiwanie..., mam nadzieję, że jak tak to Mirek nie zdradzi Wojtka....
Weny, weny...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie bardzo mi się spodobało.
Życze dużo weny.
Ruda
Witam!
OdpowiedzUsuńDawno mnie nie było, ale postaram się to wszystko szybko nadrobić ;)
Ogólnie rozdział wyszedł ci całkiem fajny. Rozbawiła mnie reakcja Wojtka na to, co zrobiły jego siostry Aleksowi. No i ta scena na balu... Miodzio :D
Mam jednak nadzieję, że Aleks sam dobierze się w jakiś sposób do przyszłych szwagierek. Naprawdę należy im się jakaś porządna nauczka za wtykanie łap w nie swoje sprawy...
OK. Za fabułę mogę pochwalić, ale strona techniczna pozostawia trochę do życzenia.
Na początek jedna uwaga ogólna. Masz problem z akapitami. W kilku miejscach by się zdecydowanie przydały, ale nie chce mi się ich wszystkich wymieniać. Napiszę tylko, że gdy opisujesz zachowania Aleksa i Wojtka, to powinnaś to robić w oddzielnych akapitach.
"Aleks w końcu się ocknął z letargu, spojrzał groźnie na czkającego ze śmiechu Wojtka, okręcił się prześcieradłem i dumnym krokiem wymaszerował do łazienki."
UsuńSugerowałabym dodanie przecinka i "gdy" po "Aleks", albo podzielenie zdania na dwa.
"Gdy tylko skończył ubrał się i wyszedł z łazienki w naprawdę paskudnym humorze. Tymczasem Cindy stał na środku sypialni z rękami założonymi na piersiach i intensywnie nad czymś myślał. Spojrzał na mężczyznę spode łba i pchnął go na fotel."
Akapit przed "Tymczasem Cindy..."
"- A co tak nagle sobie o tym przypomniałeś?"
To jest OK. I wcale nie sugeruję zmiany, choć można to zapisać i tak: "- A co? Tak nagle sobie o tym przypomniałeś?"
"Wsiadł do samochodu, a Mendoza w ostatniej chwili wcisnął się za nim na siedzenie pasażera. "
Wcisnął się za nim? Czyli, skakał przez siedzenie kierowcy tylko po to, żeby usiąść na siedzeniu pasażera? Wykreśl "za nim", bardzo cię proszę.
"Jechał jak rasowy pirat drogowy skracając drogę poprzez skwerki i ścieżki, zawracając na środku skrzyżowań."
ORAZ zawracając na środku skrzyżowań.
"Cindy z trudem podniósł do góry ogromny topór, zamachnął się omal nie przewracając do tyłu i przeciął strzelbę na pół razem ze stołem. Opadł w dół wbijając się w podłogę. "
Kto opadł?
"Kobiety odskoczyły gwałtownie razem krzesłami."
razem Z krzesłami
"Jeśli myślał, że jego rodzina jest zwariowana, to co się tutaj działo zupełnie biedaka przerosło."
Myślał, że jego rodzina jest zwariowana, ale to, co się tutaj działo zupełnie go przerosło.
"Zaczął badać językiem policzki i podniebienie pieszczotliwie je gładząc."
Gładząc językiem jak rozumiem? Czy też raczej chodzi o ręce? Bo wtedy powinnaś dodać: "jednocześnie pieszczotliwie je gładząc dłońmi"
"- Ciśś "
Usuń?! Bez komentarza.
"Najgorsze było to, że co chwilę go dotykał niby przypadkowo, albo strzepywał z jego marynarki nieistniejące pyłki."
Sugerowałabym wywalenie "albo" i postawienie trzech kropek zamiast jednej ;)
"Tym bardziej, że narzeczony zamiast odpalić tego wymoczka zadawał się nie zauważać jego zabiegów."
Przypałętało ci się o jedno a za dużo. Powinno być "zdawał" a nie "zadawał".
"W centralnym miejscu sali, na podwyższeniu stała ogromna kryształowa waza napełniona jakimś różowym płynem. "
Ble, dlaczego to zawsze musi być różowy? ;) A na serio, brakuje przecinka przed "stała".
"- To poncz, tylko rodzina Antoniego umie go przyrządzać."
Kochana, albo po przecinku dopisz "który", albo zamiast niego postaw kropkę.
"– mężczyzna uśmiechnął się do niego, chcąc oderwać go od ponurych myśli i poprawić humor. Nigdzie nie odchodź, przyjdę po ciebie jak tylko zabrzmi muzyka. - Cindy stał spokojnie przez chwilę"
Myślnik przenieś przed "Nigdzie", a zamiast niego daj akapit.
"Przezornie czmychnął głównym wyjściem ścigany przez mężczyznę, który stanął na szczycie schodów i wyciągnął komórkę, by zawiadomić swoich ludzi. "
Coś mi tu zgrzyta... A może by tak... "Przezornie czmychnął głównym wyjściem. Ścigający go mężczyzna stanął na szczycie schodów i wyciągnął komórkę, by zawiadomić swoich ludzi. "
"Cindy był wtedy na ostatnim stopniu odwrócił się, ściągnął buta i rzucił w niego, wytracając mu z ręki telefon. Poszybował w gęste, kolczaste krzaki. "
Kto lub co poszybowało w te krzaki? But, telefon czy może Wojtek? Zamiast kropki przecinek, po nim słowo "który" i wszystko jasne. Nie zapomnij też o dodaniu kto wskoczył do taksówki.
"- Co za diabeł, co ja teraz powiem matce?"
Sugeruję podzielenie tego na dwa zdania: "- Co za diabeł. I co ja teraz powiem matce?"
I końcówka... Najpierw Cindy zastanawia się, gdzie by tu się ukryć, a potem raz dwa jest pod drzwiami Mirka? Trochę to nie logiczne...
"Wojtek zdarł z ukrywającego się pod kołdrą, piszczącego golasa koc,"
No to był pod kołdrą czy pod kocem?
"pomachał do nieznajomego chłopaka, całego czerwonego na twarzy"
pomachał do całego czerwonego na twarzy nieznajomego chłopaka
Pozdrawiam,
Ariana_86
Poprawiłam i aż się spociłam. Zajęło mi to chyba z pół godziny. Bardzo ci dziękuję za poświęcony czas.
UsuńMała uwaga: czy można cofać w bok lub do przodu? Chyba nie. Więc używanie zwrotu cofać do tyłu jest niepoprawne. Wystarczy samo cofnąć czy cofać. Ta sama zasada dotyczy opadania. Nie można opadnąć w górę ani w bok. Opadamy tylko w dół .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Mefisto.
Oj masz rację, mało kto zwraca uwagę na takie błędy.
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, no i Wojtuś też zasługuje w pełni na to nazwisko... och jaki zazdrosny... a bal charytatywny och...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka