Siostry
Piekiełko przybyły do willi Mendozów w porze śniadania zaproszone przez panią
Oliwię. Miały nadzieję, że zobaczą swojego małego braciszka. Były ciekawe jak
sprawuje się jego narzeczony. Kobiety siedziały w salonie i plotkowały
zawzięcie. Czas upływał im bardzo szybko na wymianie co smakowitszych
informacji na temat krakowskiej socjety. W końcu Magda zerknęła na zabytkowy zegar z kukułką i pokręciła z niedowierzaniem głową. Była już dziesiąta a panów ani śladu.
- Może coś
im się stało? – zapytała, kręcąc się niespokojnie na stołku.
- Późno
wczoraj wrócili, ale możemy sprawdzić. Idziemy – zakomenderowała i ruszyła na
górę. Obie dziewczyny z poważnymi minami poszły za nią, szepcąc miedzy sobą.
Pani Mendoza kilkakrotnie zapukała do drzwi, ale nikt jej nie odpowiadał.
Nacisnęła więc klamkę i weszła do środka, a za nią siostry.
- O cholera!
– pisnęła pani Oliwia i zakryła oczy.
- O tak,
cholera! – powtórzyła za nią Magda.
- Ja
pierdolę! – krzyknęła jeszcze głośniej Olga, kompletnie wypadając z roli damy.
***
Kopciuszek
spał w najlepsze i miał naprawdę wspaniałe sny. Piękny książę, w różanym ogrodzie, na kolanach wyznawał
mu swoją miłość, pośród tysięcy pachnących upojnie kwiatów. Podekscytowany
chwycił go za rękę, pogłaskał ją delikatnie, a potem ściskał coraz mocniej, potrząsając od czasu do czasu.
- Aaa… -
jęknął Aleks i otworzył oczy. Cindy nadal trzymał go za penisa, a on był znowu
taki twardy, że mógłby wbijać gwoździe. Postanowił obudzić niepoprawnego
imprezowicza, który zafundował mu całonocną erekcję. – Wojtek wstawaj – ugryzł
go w ucho.
- Szefie? –
chłopak z trudem otworzył ciężkie powieki. Do jego mózgu zaczęło powoli
docierać, że leży w łóżku razem z Mendozą i trzyma w dłoni coś bardzo gorącego
i lepkiego. Zerknął w dół i oniemiał ze zgrozy. Cała jego ręka i pościel
dookoła poplamiona była spermą, a wielki członek narzeczonego był najwyraźniej
w pozycji bojowej i sączył kolejne, białe krople. Zmieszany i bezgranicznie
zawstydzony chłopak puścił swoją udręczoną ofiarę i zrobił się tak czerwony,
jakby zaraz miał pęknąć. Ten właśnie moment wybrały sobie kobiety na
wtargnięcie do ich sypialni. Obaj panowie słysząc ich dzikie wrzaski zgodnie,
jednym ruchem nakryli się na głowy kołdrą.
- Co wy
tutaj do cholery robicie?! – Spod przykrycia rozległ się stłumiony okrzyk
Aleksa, którego twarz była w równie ognistym kolorze co buzia Wojtka. W
odpowiedzi usłyszeli tylko stukot obcasów i trzask zamykających się drzwi.
***
Trzy kobiety
przepychając się nawzajem wypadły na korytarz. Wszystkie miały błyszczące oczy
i zarumienione policzki. Zbiegły na dół
po schodach do holu, spojrzały po sobie i zaczęły chichotać jak szalone.
- Wyglądało
na to, że mieli pracowitą noc – udało się wykrztusić Oldze między jednym
parsknięciem, a drugim.
- To może w
końcu doczekam się jakiegoś wnuka – westchnęła rozmarzona Oliwia.
- W takim
razie musimy zająć się ślubem – dorzuciła rozsądna jak zwykle Magda.
***
W sypialni w
pierwszej chwili nastała cisza. Obaj mężczyźni mieli nadzieję, że to co ich
przed chwilą spotkało było wyjątkowo zwariowanym sen. Mendoza obrócił się na
bok i przytulił do ciepłych pleców chłopaka. Wsunął nos w jego włosy i cicho
westchnął , gdy doszedł go kuszący zapach rozgrzanego ciała.Wojtek wierzgnął i kwiknął jak przydeptana mysz, kiedy sączący
członek Aleksa, oczywiście przypadkowo
otarł się o jego pośladki. Wyskoczył z łóżka jak z procy i pognał do łazienki.
- Ładnie to
zostawiać człowieka w takim stanie? – rzucił za nim Mendoza. – Też mi
narzeczony – mruknął i zajął się swoim palącym problemem.
***
Resztę dnia Aleks
spędził w biurze grzebiąc niemrawo w papierach. Wojtek dał mu tej nocy nieźle
popalić. Nie miał siły nawet warczeć na swoich podwładnych. Chodzili wokół
niego na palcach, rzucając zaskoczone spojrzenia. Heniek i Krzych przez cały
czas plątali się pod gabinetem nie spuszczając go z oczu. Wreszcie Mendoza, gdzieś
późnym popołudniem nie wytrzymał i otworzył drzwi.
- Czego tak
się kręcicie i wdychacie jak pensjonarki? – burknął i rzucił do nich gazetą. –
Do roboty byście się lepiej jakiejś wzięli!
- Ale szefie przecież już piąta, zaraz zamykamy – odezwał się rozsądnie Heniek na wszelki wypadek
schodząc z pola rażenia.
- Może pójdziemy na piwo? – zaproponował znienacka Krzych, mimo, że kumpel kopał go
rozpaczliwie po łydce, usiłując odwieść od głupiego pomysłu.
- Racja –
przytaknął Mendoza – co nam innego pozostało? – dodał smętnie. – Chodźmy utopić
smutki w butelce. – Ruszył do drzwi, a za nim z niepewnymi minami dwaj
gangsterzy. Już po kwadransie siedzieli w znajomym barze i popijali złocistego Żywca ze sporych kufli. Znali się od wielu lat i zawsze dzielili swoimi
troskami. Tym razem tematem przewodnim byli ich obecni partnerzy i ich paskudne
charaktery. Po wlaniu w siebie sporej ilości piwa języki im się całkowicie
rozwiązały.
- Krysia
nadal jest na mnie zła i to wszystko przez ciebie – Heniek wbił oskarżycielskie
spojrzenie w Mendozę.
- Kkup jej
coś ładnego. Kkobiety llubią świecidełka – wymamrotał niewyraźnie mocno
wstawiony Aleks i poklepał go uspokajająco po plecach. – Ddam ci bbuzi na zgodę
– wpił się w szyję zaskoczonemu kumplowi.
- Kurczę,
miałeś go pilnować, żeby się nie opił – jęknął mężczyzna i kopnął pod stołem
Krzycha. – Zabierz go ode mnie! – Próbował się uwolnić z łap Mendozy, ale nie
bardzo mu to wychodziło. Po pierwsze sam był nieźle zalany, a po drugie szef
był o wiele silniejszy od niego.
- Co my z
nim teraz zrobimy? – Krzych usiłował pomóc koledze. Zdziałał tylko tyle, że
Aleks z okrzykiem ,,drogi przyjacielu” rzucił się teraz na niego. Dossał się do
jego karku mlaszcząc z wyraźną przyjemnością. – Ratunku! – kwiknął, szarpiąc się
zawzięcie. W barze, w którym imprezowali było całkiem sporo gości. Mieli
niesamowity ubaw obserwując ich zapasy. Zaczęli nawet zawierać zakłady jak dłużą
malinkę uda się tym razem zrobić Mendozie, którego umiejętności dobrze znali.
– Heniek dzwoń po Wojtka, tylko on może nas
uratować! – krzyknął rozpaczliwie do kumpla Krzych, ponieważ szef znalazł sobie
właśnie nowe miejsce do zabawy, tuż za
jego uchem.
***
Wojtek
siedział przy biurku i przeglądał właśnie notatki z wykładów. Na jutro miał
oddać ważny projekt. Profesor był bardzo wymagający, a on musiał nanieść
jeszcze kilka poprawek. Niestety nie zdążył, bo zadzwonił telefon. Jeden z
gangsterów mocno spanikowanym głosem wzywał pomocy. Podobno Aleks utkwił w
jakimś barze i nie mogli sobie z nim poradzić. Cindy mrucząc pod nosem
przekleństwa ruszył do drzwi. Nie miał pojęcia dlaczego to właśnie on musiał
zająć się tym pijanym bałwanem. Kiedy tylko wszedł do zatłoczonego baru załamał ręce.
Mendoza wisiał na Krzychu robiąc mu piękną malinkę, a wszyscy obecni
przy tym klaskali i dopingowali go, zaśmiewając się do łez.
- Świetnie,
mój narzeczony jest niewyżytym erotomanem – warknął Wojtek do siebie. Podszedł
do Aleksa i walnął go w ramię, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.
- Kochanie!
– wrzasnął na jego widok zachwycony mężczyzna, natychmiast puścił swoją ofiarę
i rzucił się na niego. Chłopak przezornie odskoczył i ruszył do drzwi, a za nim
chwiejnym krokiem podążył szeroko uśmiechnięty Mendoza. – Zmieniłeś zdanie i
przyszedłeś mnie przytulić? – Wsiadł za Kopciuszkiem do samochodu i przyczepił
się do niego jak rzep.
- Zabieraj
te łapy jaskiniowcu jeden! – oburzył się Cindy, gdy poczuł jak ręce narzeczonego zaczynają się
skradać pod jego bluzę.
- Pachniesz
jak najlepsza czekolada. – Chuchnął mu w szyję i ukąsił ją delikatnie. Zaczął
lizać wrażliwe miejsce, tam gdzie wyczuł pod skórą, bijący jak szalony, puls chłopaka.
Przyciągnął go bliżej, aby poczuć ciepło smukłego ciała. – Mniam, waniliowe
pralinki. – Obsypał go drobnymi pocałunkami. – Uwielbiam ten smak. – Zassał się
mocno u podstawy szyi.
- O rany –
pisnął Wojtek i zacisnął uda. Czuł jak jego penis budzi się do życia. Z każdym
następnym pocałunkiem miał coraz mniejszą ochotę wyrwać się z ramion
narzeczonego. Mendoza nie próżnował. Na zakręcie samochód mocno zahamował i
mężczyzna nie zdążył się przytrzymać, spadł z siedzenia prosto do stóp
zarumienionego narzeczonego. Podniósł się niezdarnie na kolana i jego twarz znalazła się na wysokości brzucha
chłopaka. Od razu skorzystał z okazji, podniósł mu koszulkę do góry i zamruczał
z zadowolenie na widok ładnie umięśnionego, opalonego brzucha. Jednym
szarpnięciem rozerwał materiał, aż do samej szyi.
- Całkiem ci
odbiło? – pisnął Kopciuszek, więcej już
nie zdążył nic powiedzieć, bo Ssący Al rzucił się właśnie do akcji. Jego
pracowite usta były dosłownie wszędzie. Całowały i podgryzały kuszący kaloryferek, pomrukując z zadowolenia. Wojtek
szarpał się coraz słabiej, za to zaczął głośno pojękiwać, nawet nie zdając sobie
z tego sprawy. Jego zachowanie zachęciło z kolei Aleksa do energiczniejszych
poczynań. Kiedy zajechali przed dom, penis Kopciuszka był już tak twardy, że
jeszcze chwila, a przebiłby się przez spodnie. Sekundy dzieliły go od
zbliżającego się nieuchronnie orgazmu. Przed spuszczeniem się w majtki uratowali go ochroniarze, którzy jak tylko samochód się zatrzymał, skoczyli
Wojtkowi na pomoc. Dobrze znali zwyczaje Mendozy i wiedzieli do czego jest
zdolny po kilku piwach. Siłą oderwali go od brzucha chłopaka i zatargali do jego
sypialni, gdzie po kilku minutach zasnął jak kłoda. Tymczasem Cindy obciągnął
bluzę jak mógł najniżej, aby zasłoniła choć trochę jego erekcję, po dwa schody naraz pognał do łazienki. W ekspresowym tempie zrzucił ubranie i wszedł pod prysznic.
Gdy tylko strumień ciepłej wody uderzył w bordowego od napływającej krwi
członka jęknął głucho i wytrysnął na szklaną ścianę kabiny, po czym
kompletnie pozbawiony sił opadł na kafelki.
- Panie
Boże, jeszcze trochę i wyszedłbym z tego samochodu wyglądając jak jakiś
niewyżyty nastolatek z wielką mokrą plamą z przodu. Ten drań jest strasznie
niebezpieczny po pijaku. Nie ma się co dziwić, że chłopaki były takie
spanikowane. Jutro się z nimi policzę, po jaką cholerę pozwolili mu tyle pić – burczał do siebie Cindy i na drżących nogach wyszedł z łazienki.
***
Następnego
dnia Wojtek przyszedł do biura w apaszce. W świetlicy natrafił na Heńka i Krzycha w szalikach na szyjach popijających smętnie maślankę. Zrobił kawę i
popatrzył na nich oskarżycielsko. Do drzwi zapukała
listonoszka, włożyła do środka głowę i przez chwilę obserwowała ich z namysłem.
- Czy to
jakaś nowa moda? – wskazała na szczelnie owinięte szyje siedzących przy stole mężczyzn.
-
Przeziębiliśmy się – wymamrotał zarumieniony Wojtek.
- Tak
wszyscy razem? – Kobieta spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Wirus,
radziłbym nie pozostawać tu zbyt długo – odezwał się poważnie Krzych.
- Naprawdę,
to ja uciekam. Tu jest poczta - rzuciła na szafkę plik kopert i szybko
wybiegła z pokoju.
- Wojtek –
Heniek położył mu rękę na ramieniu – w twoim wieku powinieneś już nauczyć się lepiej
kłamać.
- Odwal się, przez was wyglądam jak po jakiejś zakaźnej chorobie – warknął chłopak.
- Na nas to
ty winy nie zwalaj. Szef troszeczkę przeholował i zmienił się w Ssącego Ala
przez ciebie. Trzeba było go trochę poprzytulać, to nie miałby takiego złego
humoru – wymądrzał się mężczyzna.
- Zamknij
się, bo jak pójdę do tej twojej Krysi i opowiem jej co wczoraj wyprawialiście w tym
barze, to jutro twoja paskudna gęba będzie jeszcze brzydsza – wykrzywił się do
niego Cindy i pokazał mu język.
***
Po południu
Kopciuszek musiał udać się na uczelnię. Oczywiście spóźnił się przez teściową,
która uparła się wziąć go na zakupy. Z wielkim trudem udało mu się wyrwać z jej
macek, a i tak w samochodzie było z pół Galerii Krakowskiej. Wybrała mu nawet
bieliznę, a czerwony jak burak chłopak nawet nie próbował protestować, widząc rozbawioną
minę sprzedawcy. Facet chyba myślał, że jest jej utrzymankiem. Z ulgą pognał do
Akademii z projektem pod pachą. Umówił się z Aleksem, że to on go odbierze. Pod
salą stali chłopcy z jego klasy i szeptem wymieniali uwagi.
- Hej Wojtek
- pomachał do niego Mirek – zaraz wyjdzie Zbyszek i zostałeś tylko ty. Stary
Obmacki już trzy razy o ciebie pytał. Lepiej stań po drugiej stronie biurka –
roześmiał się chłopak, widząc speszoną minę kolegi.
- Rany, a ja
nie miałem czasu nanieść poprawek – westchnął.
- No coś ty,
facet tak na ciebie leci, że z daleka widać. Uśmiechnij się pięknie i masz
zaliczone.
- Mirek, mam do ciebie prośbę, gdyby Mendoza
mnie szukał, to nie wiesz gdzie jestem. Ten dureń jest nieobliczalny i jeszcze
zrobi jakąś zadymę – zrobił szczenięce oczka i złożył rączki jak do paciorka.
- No dobra,
ale niczego nie obiecuję – kiwnął głową na zgodę. Po chwili wyczytano nazwisko
Wojtka i chłopak wszedł do środka. Ledwo się drzwi za nim zamknęły przyszedł
Aleks. Na widok Mirka zmarszczył brwi, ten widząc jego minę zaczął się cofać do
tyłu z zamiarem rzucenia się do ucieczki na najmniejszy sygnał zagrożenia.
- Gdzie
Wojtek? – zapytał chłodno, mierząc go od stóp do głów zimnym wzrokiem.
- Nnie wiem
– wyjąkał wystraszony chłopak.
- Na pewno?
– Mendoza ujął go pod brodę i uśmiechnął się drapieżnie.
- Mmoże ww
środku – wymamrotał niewyraźnie. Mężczyzna
puścił pobladłą ofiarę i bez wahania chwycił za klamkę.
.....................................................................................................
Betowała Niebieska
.....................................................................................................
Betowała Niebieska
Współczuje Alexowi on się tylko chciał poprzytulać po "męczącej" nocy a tu narzeczony mu zwiał. Nic dziwnego że musiał utopić swoje skołatane nerwy w alkoholu.
OdpowiedzUsuńSsący Al rządzi! Tylko ci gangsterzy są jak dzieci żeby wołać do niego biednego Kopciuszka no przecież było ich dwóch.
Akcja w samochodzie bardzo ciekawa i widać że Wojtuś już tak bardzo się nie opiera.
Natomiast ciekawi mnie ten profesor on coś ma do niego? No i jak mogłaś w takim momencie! Ile trzeba będzie czekać żeby zobaczyć co Mendoza odkrył za drzwiami.
Dużo weny i chęci
Oj, że dwoje rosłych ochroniarzy nie dało utrzymać jednego człowieka, oj masakra.
OdpowiedzUsuńCiekawe co zrobi zazdrosny szef jak wparuje do sali
ssący Al w akcji xD
OdpowiedzUsuńohooo!!!! XD Kocham cię!!! :) ssący Al w akcji XD no dokładnie! biedaczki XD A teraz będzie zadyma.... co się dzieje w tym pokoju? O.O weny!! :) i WESOŁYCH ŚWIĄT ^^ SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ^^
OdpowiedzUsuńWarto było czekać na ten rozdział. Ssący Al w akcji ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co Mendoza zastanie za drzwiami. Znając szczęście Wojtka to całkiem sporo mimo tak krótkiego czasu ;)
Widać, że Wojtuś zmiękł, a raczej stwardniał ;P Ssący Al sieje pogrom, na horyzoncie ślub i małe zamieszanie na uczelni Wojtusia. Uroczo ^^
OdpowiedzUsuńno no no ,Mendoza po pijaku nie próżnuje :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało ;3 Co teraz zrobi Aleks? Nie mogę się doczekać *_* i poza tym, Wesołych Świąt kochana ;3
Buziaczki xxxx
Twoja Maru;3
Wesołych Świąt! * IVE
OdpowiedzUsuńJak ja dawno nie widziałam tutaj tego pseudo. Myślałam, że mnie opuściłaś. Moje serce fiknęło na twój widok. Przyjemnie widzieć starą czytelniczkę.
UsuńWitam, witam,
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział, przebudzenie się Kopciuszka, no i zobaczenie co on to takiego wyrabiał w nocy boskie. Mendoza nie wsypany, nawet nie ma sił na nikogo krzyczeć, a wszyscy wokół niego chodzą na paluszkach. No i poznaliśmy „ssącego Ala” Sytuacja w samochodzie rewelacyjna, Wojtuś już tak bardzo się nie opiera... Ciekawe co Alex zastanie za drzwiami, och chyba będzie biedny profesor...
Kochana mam do ciebie taką malutką prośbę, czy mogłabyś odblokować opcję „anonimowy” w komentarzach na blogu „Narzeczona dla czarta”? Chciałam tam napisać parę słów, no ale nie mogę...
Weny, dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Zupełnie o tym zapomniałam. Już odblokowane.
Usuń:D :) '-'
OdpowiedzUsuńSsący Al... brehtałam się jak nie wiem co! Uwielbiam to opowiadanie!
WENY!
Najserdeczniejsze życzenia szczęścia, zdrowia
OdpowiedzUsuńoraz wszelkiej pomyślności w Nowym 2013 Roku!
Tymczasem Cindi obciągnął jak mógł najniżej bluzę, aby zasłoniła choć trochę swoją erekcję.
OdpowiedzUsuńPrzecież bluzy zazwyczaj nie mają erekcji. Prawda?
Wiesz, z tych zdań wynika, że trafiłaś na wyjątek i ta bluza ma penisa. Nie wiem, czy bluza jest z tego zadowolona , więc może jednak to poprawię.:)) Poturlałam się po biurku. Tyle oczu , a tylko twoje wypatrzyły ten ,,kwiatek".
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnoe, bardzo upojną noc miał Alex, a rano ha Wojtuś to od razu zwiewa... ssacy al w akcji no nawet Krzychu i Heniek nie dają rady...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka